Rosyjskie kolonie karne odnotowują spadek liczby osadzonych

Rosyjskie kolonie karne w 2022 r. odnotowały spadek liczby osadzonych w liczbie 17 tys. więźniów – pisze w poniedziałek niezależny rosyjski portal Mediazona. Ani najemnicza tzw. grupa Wagnera, ani resort obrony Rosji nie informowały, ilu skazańców wysłano do walk na Ukrainę.
.Rosyjskie służby więzienne od stycznia nie uaktualniają danych dotyczących liczby więźniów, które pozwalałyby na ocenienie skali ich werbunku na wojnę – podkreśla serwis. Dziennikarze dotarli jednak do informacji na stronach internetowych 35 regionalnych wydziałów służb więziennych. Z uzyskanych danych wynika, że rosyjskie kolonie karne na tych obszarach odnotowały spadek liczby osadzonych o nawet 17 tys. więźniów.
Rosyjskie kolonie karne ze spadkiem liczby skazańców
.Według Mediazony spadek liczby więźniów może być związany z werbunkiem na wojnę. Jak dodaje, najwięcej osób mogło zostać zwerbowanych w obwodach samarskim, czelabińskim, kirowskim oraz w Tatarstanie. Zaznacza jednak, że tę wersję nie zawsze potwierdzają dane statystyczne. W Kraju Krasnodarskim i w obwodzie jarosławskim, gdzie prowadzono aktywny werbunek, liczba więźniów według oficjalnych danych w ciągu roku prawie się nie zmieniła. Informacje o tym, że więźniowie w Rosji werbowani są do walk przeciwko Ukrainie, pojawiły się latem ubiegłego roku. Według organizacji pozarządowej Ruś Siedząca do zimy zwerbowano ok. 50 tys. ludzi – przypomina portal Meduza
Rusofilia i antyamerykanizm w Zachodniej Europie
.Na temat rusofili oraz antyamerykanizmu części zachodnich środowisk, na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze Jan ŚLIWA w tekście „Błyskotliwa wizja świata. Euroatlantyzm i eurazjanizm„.
„Dla większości Polaków rusofilia wielu środowisk na Zachodzie jest mało zrozumiała. Jednak ludzie ci nie są głupi ani nielogiczni. Logika ich opiera się po prostu na innych aksjomatach. Po pierwsze, Rosja nigdy ich nie okupowała (z wyjątkiem dawnej NRD), a obecnie oddzielona jest przynajmniej jednym państwem buforowym. Za to zagrożeniem wydaje się Ameryka. Jako psycholog amator zaryzykuję tezę, że problemem Niemców jest to, że Ameryka ich dwukrotnie pokonała, a przez dekady okupowała. Nawet obecnie można się zapytać, co i przed kim chroni baza w Ramstein. Natomiast Francuzi zostali raz przez Amerykanów obronieni, a innym razem wyzwoleni, co uraziło ich dumę, pokazując, że sami nie dali rady”.
„Jedną z podstaw rusofilii jest szacunek dla kultury, która niewątpliwie istnieje. Standardowy zestaw to Tołstoj, Dostojewski, Czechow, Bułhakow. Dobrze jest dodać nieco mistycyzmu: Rosja to nie kraj, to kontynent; Chiny to nie kraj, to cywilizacja. Można nawiązać do wiersza Fiodora Tiutczewa z roku 1866: „Umysłem Rosji nie zrozumiesz i zwykłą miarą jej nie zmierzysz: postać szczególną ona ma – w Ruś można tylko wierzyć”.
„Dla wielu Rosja to naturalna przeciwwaga dla Ameryki. Kiedy mówimy: suwerenność strategiczna, niezależność od USA, to myślimy: Rosja. Jak kiedyś – mówimy: Lenin, myślimy: Partia. Nietrudno znaleźć materiały na poparcie takiego wyboru, uwodzicieli jest wielu. Weźmy jako przykład Andrieja Cygankowa i Glenna Diesena. Cygankow broni rosyjskiej idei silnego państwa i polemizuje z zachodnią rusofobiczną propagandą. Diesen jest eurazjanistą, w swojej najnowszej książce przedstawia Europę jako zachodni półwysep Wielkiej Eurazji. Nie budzi to w nim sprzeciwu, raczej jest przejawem realizmu politycznego. Cygankow urodził się w ZSRS, można by go uznać za rosyjskiego agenta. Diesen jest Norwegiem. Obaj przedstawiają rosyjski punkt widzenia, ale nie tylko w Russia Today. Cygankow wykłada na San Francisco State University, Diesen na Uniwersytecie Południowo-Wschodniej Norwegii. Publikują w renomowanych wydawnictwach (Oxford University Press, Routledge). Pokazuje to, że mają swój krąg słuchaczy i czytelników w uniwersyteckim mainstreamie”.
Rosyjski imperializm
.Na temat historii rosyjskiego imperializmu na łamach “Wszystko Co Najważniejsze” pisze prof. Jacek HOŁÓWKA w tekście “Imperialne marzenia Kremla“. Autor zwraca w nim uwagę, iż Rosja nie jest pierwszym imperium, które nie może pogodzić się ze zmniejszeniem swojego terytorium i wpływów.
“Ukraina należy do Rosji tylko w tym fantastycznym sensie, w jakim do Rosji należą Prusy Wschodnie, czyli obwód kaliningradzki, wszystkie etnicznie polskie tereny objęte zaborem rosyjskim w XIX wieku, a także zagrabione obszary Azji Mniejszej lub Besarabii. W takim metaforycznym sensie do Rosji należą wszystkie ziemie, które kiedykolwiek były częścią imperium rosyjskiego i które stają się jego częścią w wyobraźni najemnych kondotierów. Deklarację noworoczną popiera jedynie prosty i bezwstydny pogląd, że zagrabienie czyjejś ziemi przez Rosjan jest zawsze słuszne, ponieważ Rosja jest mocarstwem i ma nim być zawsze. Tak uważa władca Kremla i to sprawę zamyka. Natomiast ewentualna utrata posiadanych przez Rosję terenów jest zawsze niesprawiedliwa, gdyż powstaje przez dławienie rosyjskiej państwowości. Jest to objaw samowoli ludów drugorzędnych, niemających historii lub pełniących podrzędną rolę w jej przebiegu. Rosja musi zawsze zwyciężać, ponieważ wymaga tego jej odwiecznie praktykowany tryb istnienia. Nigdy nie była republiką, krajem rządzonym przez parlament lub wolę ludu. I to nie ma prawa się zmienić, ponieważ co raz stało się rosyjskie, musi na zawsze pozostać rosyjskie”.
.”Rosja nie jest pierwszym imperium, które głęboko przeżywa ograniczenie swych wpływów i posiadłości. W czasach nowożytnych to doświadczenie spotkało kolejno wszystkich kolonizatorów: Brytyjczyków, Francuzów, Belgów i Holendrów. Wytrącenie ich z roli metropolii kolonialnej raniło ich poczucie dumy, wydawało się bolesne i niesprawiedliwe. Kolonizatorzy zawsze cierpieli, pozostawiając zamorskie terytoria ich mieszkańcom. Uważali, że oddają je w ręce ludzi niepewnych i niedoświadczonych, czyli skazują je na upadek. Żadne wojsko nie lubi wycofywać się z administrowanych terenów. Gdy opuszcza pole swego działania, nagle widzi, jak jest bezużyteczne i zbędne. Widzi, że nie udało mu się zorganizować życia lokalnych społeczności, czyli dominowało jedynie dlatego, że stosowało przemoc bez żadnej racji” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.
PAP/WszystkoCoNajważniejsze/MJ