Roszczenia Chin do regionu Arunaćal Pradeś są absurdalne – MSZ Indii

Rzecznik indyjskiego MSZ Randhir Jaiswalw ocenił, że przedstawiciel chińskiego ministerstwa obrony Zhang Xiaogang wysuwa w imieniu władz swego kraju „absurdalne roszczenia” terytorialne wobec północno-wschodniego stanu Indii Arunaćal Pradeś.

Kolejny rozdział napięć granicznych w Tybecie Południowym

.Wymiana zdań pomiędzy MSZ w Pekinie i Delhi jest następstwem wizyty premiera Indii Narendry Modiego w spornym regionie Arunaćal Pradeś, gdzie 11 marca szef rządu otworzył tunel drogowy.

Według władz w Pekinie, które nie uznają tzw. linii McMahona – granicy wytyczonej przez Wielką Brytanię, stan Arunaćal Pradeś to obszar Chin okupowany przez Indie, zwanym po chińsku „Zangnan” czyli Tybetem Południowym. Delhi odrzuca te roszczenia, twierdząc, że region od zawsze należał do Indii.

Dzień po wizycie Modiego chińskie MSZ złożyło skargę do władz Indii, a rzecznik resortu dyplomacji stwierdził, że „Indie nie mają prawa do arbitralnego zagospodarowania obszaru Zangnan (leżącego) w Chinach”.

Indyjskie MSZ ostrzega – Chiny dokonują prowokacji

.Z kolei ubiegłym tygodniu rzecznik chińskiego ministerstwa obrony przekazał w oświadczeniu, że Indie powinny „zaprzestać wszelkich działań, które komplikują kwestię granicy i szczerze utrzymywać pokój i stabilność na obszarach przygranicznych”, a otwarcie tunelu „jest sprzeczne z wysiłkami podejmowanymi przez obie strony w celu złagodzenia sytuacji na granicy”.

Do roszczeń powtarzanych przez stronę chińską odniósł się rzecznik indyjski MSZ, który stwierdził, że „powtarzanie bezpodstawnych argumentów w tym względzie nie nadaje takim twierdzeniom żadnej ważności”, dodając, że północno-wschodni stan, który graniczy z Chinami, zawsze będzie „integralną i niezbywalną częścią Indii”.

Uzbrojeni w broń nuklearną sąsiedzi dzielą granicę o długości 3 tys. km, większość której została wytyczona niedokładnie, co jest przyczyną sporów trwających od dziesięcioleci.

W 2020 r. w starciach wzdłuż granicy w zachodnich Himalajach zginęło co najmniej 20 żołnierzy indyjskich i czterech chińskich, co było najpoważniejszym incydentem od ponad 50 lat. Od czasu tych starć siły zbrojne obu krajów ufortyfikowały pozycje i rozmieściły dodatkowe oddziały i sprzęt wzdłuż granicy.

Zmienia się już postrzeganie Indii i Chin, zmieniają się ich relacje

.Indie, już teraz pretendujące do pozycji światowego lidera, w przypadku zwycięskiej rywalizacji z Chinami, mogłyby stać się dominującą światową potęgą. Uniemożliwienie Pekinowi prowokacji na granicy, oraz zawiązanie bliższych relacji z Zachodem pozwoliłby Indiom zyskać miano głównej siły w Azji. O przyszłości tego państwa pisze na łamach Wszystko co Najważniejsze Tomasz ŁUKASZUK, członek Służby Zagranicznej Rzeczypospolitej Polskiej w randze Ambasadora Tytularnego, m.in. Ambasador w Republice Indii, Afganistanie, Bangladeszu oraz Bhutanie.

Autor zaznacza, że wśród wielu zmian, które na świecie wywołała wojna na Ukrainie, należy wymienić także zmiany, które zachodzą w układzie politycznym Azji Południowo-Wschodniej. Zmienia się już postrzeganie Indii i Chin, zmieniają się ich relacje. Wojna na Ukrainie wzbudziła w Indiach duże zaniepokojenie i już zaczęła przekonywać władze tego kraju do narracji Stanów Zjednoczonych. Widzą, że wizja świata oparta na równowadze wszystkich mocarstw oraz na zasadach pokojowego współistnienia nie znajduje swojego odzwierciedlenia w tym, co obecnie dzieje się w polityce międzynarodowej.

„Władze Indii dostrzegają, że Rosja podważyła istniejący dotychczas układ równowagi światowej, łamiąc wszystkie postanowienia Karty Narodów Zjednoczonych. Wojna na Ukrainie coraz bardziej utwierdza Indie w przekonaniu, że w dylemacie pomiędzy indywidualnym budowaniem swojej pozycji na świecie a ścisłym sojuszem z USA – wybór musi paść na opcję drugą” – dodaje ekspert.

A jednak, hindusi ze względu na swoją kulturę strategiczną oraz przyjęte zwyczaje nie chcą jednak zrywać kontaktów z Rosjanami całkowicie, nie chcą w sposób gwałtowny zakończyć przyjaznych relacji, które utrzymywały się przez ostatnie kilka dekad. Nie chcą robić też tego na sposób europejski czy amerykański, więc działają stopniowo. I stopniowo też starają się ograniczać do możliwego i niezbędnego minimum swoje kontakty wojskowe z Rosją. Jest to oczywiście początek pewnego procesu, który prowadzi do tego, że Rosja będzie miała swój udział w budowaniu potencjału gospodarczego Indii, ale nie sądzę, żeby to wykraczało w przyszłości poza przemysł kosmiczny i wszelkie technologie z tym związane.

Trzeba też zauważyć, że dla Indii jest to czas konsekwentnego odchodzenia od zbliżenia z Chinami. Nie stało się to oczywiście nagle w tym roku, ale jest pewnym trwającym dłużej procesem, rozpoczętym w roku 2020 po incydencie czerwcowym w dolinie Galwan, kiedy Chińczycy zaatakowali Hindusów, zrywając umowy dotyczące porządku na granicach obu państw.

„Z uwagi na demilitaryzację tej strefy doszło tam do walki wręcz, w czasie której zginęli żołnierze obu stron. Wzbudziło to w Indiach głęboką refleksję dotyczącą prowadzonego dotychczas z Chinami dialogu. W ciągu sześciu lat doszło do ponad 30 spotkań premiera Indii z Xi Jinpingiem, co było wyjątkiem w tamtym regionie. Krajom ze Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej wydawało się dotychczas, że takie zbliżenie instytucjonalne i prowadzony dialog zapobiegną konfliktowi i powstrzymają zaostrzenie sporów na granicy indyjsko-chińskiej. Jednak tak się nie stało. I właśnie wtedy, w czerwcu 2020 roku, Hindusi odeszli od polityki zbliżenia z Chińczykami” – pisze Tomasz ŁUKASZUK.

Jego zdaniem można też zadać pytanie, czy z powodu regresu gospodarczego w Chinach Indie mogą zastąpić ten kraj w funkcji lidera azjatyckiego. Można się zastanawiać, jak taka rywalizacja będzie wyglądać.

Można to analizować jakościowo lub ilościowo. Pod względem ilościowym przewagę mają Chiny. Sami Hindusi przyznają, że aby osiągnąć poziom rozwoju gospodarczego Chin, muszą minąć przynajmniej cztery dekady. Choć w ostatnim 30-leciu udało się Indiom rozwinąć infrastrukturalnie, to wciąż wyzwaniem jest dla nich rozwój społeczno-gospodarczy. Nadal ponad sto milionów ludzi funkcjonuje tam na granicy ubóstwa lub poniżej niej, a 30 proc. społeczeństwa stanowią analfabeci. Zastanawiając się zatem nad możliwością przejęcia przez Indie przywództwa w regionie, trzeba zauważyć, że sprawa ta jest dla nich największym wyzwaniem, które nie zajmie dekady czy dwóch, lecz raczej dłuższy okres.

„Jeśli natomiast rozpatrywać tę kwestię z punktu widzenia jakościowego, to trzeba przyznać, że jako pewien model rozwoju Indie już wygrały z Chinami. Kraje nie tylko w Afryce, ale też z bezpośredniego sąsiedztwa Indii zdały sobie sprawę, że proponowane chińskie kredyty, takie jak Inicjatywa Pasa i Szlaku, wpędzają je w pułapki kredytowe i nie stanowią dobrej alternatywy dla tego, o czym mówią Indie czy świat zachodni. Wydawałoby się, że oferta chińska jest atrakcyjna, ale później Sri Lanka czy Malediwy zobaczyły, że to jednak nie jest korzystne rozwiązanie. Proponowany przez Indie model zrównoważonego rozwoju jest dla Azji Południowo-Wschodniej lepszą alternatywą” – analizuje dyplomata.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB
Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 20 marca 2024