Rumuński mainstream popełnił błąd, anulując wybory bez ważnych podstaw. Teraz ogranicza głosowanie za granicą

Wybory w Rumunii, ostatecznie anulowane przez Sąd Konstytucyjny, wywołały silne napięcia społeczne wobec aparatu władzy. Brak zmian na czele kluczowych partii i w rządzie, a także przesunięcie aż na maj terminu nowych wyborów to decyzje, które mogą rumuńskie władze słono kosztować.
Anulowane wybory w Rumunii wzbudziły duże niezadowolenie społeczne
.Wybory w Rumunii, mające wyłonić nowego prezydenta, zostały przeprowadzone 24 listopada 2024 r. W grudniu, tuż przed drugą turą walki o prezydenturę, Sąd Konstytucyjny podjął decyzję o anulowaniu wyborów i ich powtórzeniu. Krok ten wywołał kontrowersje, a duża część społeczeństwa odebrała go jako próbę storpedowania Calina Georgescu, prawicowego i antysystemowego kandydata, który w pierwszej turze zdobył aż 23 proc. poparcia. Anulowanie wyborów prezydenckich i kolejne decyzje rumuńskich władz wzbudziły silne niezadowolenie społeczne.
– Parada porażek władz rumuńskich, zaskoczonych wynikiem Georgescu w pierwszej turze wyborów prezydenckich w listopadzie ubiegłego roku, doprowadziła do niebywałego wzrostu jego popularności. Według pierwszego od całego zamieszania sondażu wyborczego Georgescu, który zgarnął 23 proc. głosów w pierwszej turze anulowanych ostatecznie wyborów może liczyć dziś na 50 proc. poparcia – twierdzi Kamil Całus, analityk warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich.
– Listopadowy niespodziewany sukces wyborczy skrajnie prawicowego i antysystemowego Georgescu wywołał popłoch w rumuńskich partiach władzy, a więc przede wszystkim w kręgach socjaldemokratycznej PSD i centroprawicowej partii liberałów (PNL), które przed grudniową serią wyborów tworzyły koalicję rządzącą – ocenił Kamil Całus.
Władze argumentowały, że anulowanie wyborów było podyktowane tym, że Georgescu prowadził nieprzejrzystą kampanię w sieciach społecznościowych, która mogła być wspierana przez „aktora zewnętrznego”. – Pojawiły się głosy, że stała za nim Rosja i powiązani z nią ludzie, którzy mieli finansować jego kampanię. Na kilka dni przed drugą turą prezydent Klaus Iohannis ujawnił tajne raporty czterech służb mające to potwierdzić, jednak nic z nich jasno nie wynikało. To podsyciło antysystemowe nastroje, napędzając narrację o manipulacjach wyborczych po stronie władz – przypomina Kamil Całus.
Przeciwko decyzjom władz protestowała również niedoszła oponentka Calina Georgescu w drugiej turze, liderka Związku Ocalenia Rumunii (USR) Elena Lasconi oraz jej zwolennicy. Pomimo awansu do drugiej tury wyścigu prezydenckiego Elena Lasconi została później całkowicie pominięta w kluczowych rozmowach i ustaleniach głównych graczy rumuńskiej sceny politycznej.
„Szereg błędów” rumuńskich władz
Dalej, jak ocenia ekspert, było „tylko gorzej”. Popełnienie serii błędów nałożyło się na narastające od lat rozczarowanie partiami głównego nurtu rumuńskiej polityki. Według Kamila Całusa bez względu na to, czy wyborcza interwencja z zewnątrz na korzyść Calina Georgescu miała miejsce czy nie, to „ludzie mają dość rządzącego od dekad politycznego mainstreamu i to właśnie dlatego byli i nadal są gotowi głosować na skrajnych kandydatów”.
– Co w tej sytuacji zrobiły główne partie? Czy wykonały chociażby gest, by zasygnalizować zmiany, np. wystawiając do pierwszego szeregu nowe twarze? Po wyborach parlamentarnych, które odbyły się 1 grudnia powstał niemal identyczny z dotychczasowym gabinet, a na jego czele stanął ten sam Marcel Ciolacu, który ma ogromny elektorat negatywny i w oczach wielu Rumunów uosabia najgorsze cechy obecnego systemu: kolesiostwo i układy – zaznaczył Kamil Całus.
– Kolejna sprawa to pozostanie u władzy pomimo zakończenia kadencji dotychczasowego prezydenta Klausa Iohhanisa, również fatalnie ocenianego przez Rumunów. Nastąpiło to w bardzo wątpliwy prawnie sposób, a według części opinii było to wręcz działanie niekonstytucyjne – dodał ekspert. Klaus Iohannis oświadczył, że pozostanie na stanowisku do objęcia urzędu przez nową głowę państwa.
Jednak i na tym polityczne i wizerunkowe błędy rumuńskich decydentów się nie skończyły. Wbrew oczekiwaniom, że do wyborów dojdzie jak najszybciej, a więc w okolicach marca, po przeciągających się deliberacjach rząd ogłosił ich datę dopiero na maj.
– Nie dość, że na tak zwanego wspólnego kandydata sił proeuropejskich wybrano starego wygę, mainstreamowego liberała Crina Antonescu, to nawet on ostatecznie zawiesił swoją kandydaturę, widząc, jak niemrawo idą rozmowy o poparciu koalicji – powiedział Kamil Całus. – Wisienką na torcie czy raczej kolejnym gwoździem do trumny sił systemowych stały się ostatnie zmiany prawne – ocenił. Po pierwsze skrócono czas głosowania w komisjach za granicą, co komentatorzy odebrali jako dyskryminację diaspory. Rumuni za granicą w zdecydowanej większości popierają bowiem kandydatów radykalnej prawicy. Dodatkowo zaostrzone zostały przepisy, dotyczące reklamy politycznej.
– Potencjalnie penalizują one (chodzi o kary idące w dziesiątki tysięcy euro) każdego, kto napisze w mediach społecznościowych post popierający tego lub innego kandydata. To nie podoba się elektoratowi i dolewa paliwa radykałom twierdzącym, że mainstream chce cenzury – konstatuje ekspert OSW.
Polacy w Rumunii przed 1989 r.
.”Ze względu na sąsiedztwo geograficzne z Rzeczpospolitą Obojga Narodów stosunki z ziemiami rumuńskimi omawianych nacji dotyczyły przede wszystkim Hospodarstwa Mołdawskiego. Dotychczasowe kontakty polsko-mołdawskie miały przede wszystkim charakter polityczny i gospodarczy oraz kulturalny. Obejmowały m.in. recepcję języka oraz rozwiązań w dziedzinie administracji. Własne plany dynastyczne względem Mołdawii miał król Jan III Sobieski, który na miejscowym tronie chciał osadzić swojego syna. Warto nadmienić, że w XIV w. Hospodarstwo Mołdawskie stało się lennikiem Korony Polskiej. Nie można także zapominać o znanych postaciach historycznych, które łączyły związki z Polską i Siedmiogrodem (ówcześnie w Królestwie Węgierskim, a obecnie w Rumunii): Stefanie Batorym – tamtejszym wojewodzie, późniejszym królu Polski, czy pochowaną w katedrze w Alba Iulia Izabellą Jagiellonką”
„Sama obecność polskiego „żywiołu narodowego” na terenie dzisiejszej Rumunii ma związek z wypędzeniem Braci Polskich w latach 1658-1660, z których część osiedliła się w Siedmiogrodzie. Hospodarstwa mołdawskie i wołoskie stanowiły także azyl dla działaczy politycznych oraz powstańców polskich, np. z roku 1848 czy 1830. Struktura społeczna tej politycznej w swoim wymiarze emigracji obejmowała zatem przede wszystkim arystokrację oraz wojskowych i terytorialnie koncentrowała się głównie w ośrodkach miejskich, zasilając miejscowe elity oraz gospodarkę” pisze prof. Robert RAJCZYK, adiunkt na Uniwersytecie Śląskim, ekspert m.in. w tematyce systemów politycznych państw powstałych po rozpadzie bloku wschodniego.
Fragmenty książki Ceaușescu chciał nas porozciągać po całej Rumunii. Polacy na rumuńskiej Bukowinie. Społeczeństwo-kultura-polityka można przeczytać na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pod linkiem: Prof. Robert RAJCZYK: Polacy w Rumunii przed 1989 r..
Justyna Prus/PAP/WszystkocoNajważniejsze/rb