Rząd François Bayrou, choć bardziej doświadczony, jest jeszcze bardziej kruchy niż poprzedni – Stéphane Rozès

Stéphane Rozès

W wywiadzie dla „Le Figaro”, Stéphane Rozès stwierdza, że rząd François Bayrou, powołany po wotum nieufności i dymisji rządu Michela Barniera, jest jeszcze bardziej kruchy niż poprzedni. 

.Stéphane Rozès jest francuskim politologiem, wykładowcą w Instytucie Katolickim w Paryżu. 

„Rząd François Bayrou wpisuje się w bezprecedensową i niemożliwą sytuację polityczną. Gdy tylko w lipcu ubiegłego roku stał się znany skład Zgromadzenia Narodowego, poinformowani analitycy wiedzieli, że rządzenie Francją będzie niemożliwe. Skład Niższej izby był wynikiem “frontu republikańskiego” przeciw Rassemblement National. Jednak jak tylko zostali wybrani, posłowie tego frontu zachowywali się tak, jakby posiadali program polityczny. Podział na trzy siły nie uległ zmianie. Rząd Michela Barniera otrzymał wotum nieufności, ponieważ jego szefowi nie udało się znaleźć najmniejszego wspólnego mianownika w kwestii budżetu” – przypomina.

Jak zauważa Stéphane Rozès, nowy rząd, na którego czele stanął François Bayrou, nie cieszy się przychylnością opinii publicznej – zgodnie z sondażem Ifop, 66 proc. respondentów jest niezadowolonych z mianowania François Bayrou na szefa rządu. „Przede wszystkim skład jego rządu nie przekonał socjalistów i nie zdobył poparcia Les Républicains, którzy, po zmniejszeniu liczby ministrów z ich partii z dwunastu do siedmiu, czują się gorzej reprezentowani. Z kolei Rassemblement national pozostaje w zasadzce. Osobowości wzięły górę nad wizją i projektami. Do rządzenia potrzebne jest poparcie. Z tego punktu widzenia rząd François Bayrou, choć bardziej doświadczony, jest jeszcze bardziej kruchy niż poprzedni” – stwierdza.

Po raz pierwszy od kilku dekad, francuscy ministrowie sprawiedliwości i spraw wewnętrznych są sobie bliscy ideowo i uważani są za przedstawicieli prawicy. Zazwyczaj minister sprawiedliwości miał stanowić przeciwwagę dla ministra spraw wewnętrznych. Powołanie Géralda Darmanina na ministra sprawiedliwości i utrzymanie Bruno Retailleau na stanowisku ministra  spraw wewnętrznych, ma przywrócić spójność między działaniami obu ministerstw. „To pragnienie spójności jest zgodne z życzeniem większości Francuzów. Kraj domaga się przywrócenia autorytetu w sprawach rządowych, ale także w sprawach gospodarczych i społecznych. Jeśli chodzi o to, czy obaj politycy, historycznie pochodzący z tej samej rodziny politycznej, będą w stanie opanować swoje ego i ambicje, są oni wystarczająco odpowiedzialni, a sytuacja we Francji jest wystarczająco poważna, aby przedłożyli interes ogólny nad własnym” – ocenia Stéphane Rozès.

Zdaniem politologa, rząd François Bayrou może otrzymać wotum nieufności już w połowie stycznia, po deklaracji polityki generalnej, albo nieco później, przy okazji dyskusji nad budżetem. „Odwiecznym i nierozerwalnym wyzwaniem będzie generowanie przychodów przy jednoczesnym ograniczaniu wydatków. W kwestii przychodów, klasa średnia i niższa nie mogą sobie pozwolić na płacenie wyższych podatków, jeśli już teraz z trudem wiążą koniec z końcem. W kwestii wydatków, Francuzi nie są przygotowani na cięcia w świadczeniach, zwłaszcza zdrowotnych, w sytuacji w której usługi publiczne są poważnie osłabione. Jeśli rząd przetrwa tę ryzykowną sekwencję, impas i tak zmusi go do pewnej formy bierności legislacyjnej. Ani stan kraju, ani sytuacja międzynarodowa, nie pozwalają jednak na paraliż” – stwierdza.

„Najbardziej prawdopodobne, moim zdaniem, jest to, że Emmanuel Macron zostanie zmuszony do dymisji przez sytuację w kraju, rynki, klasę rządzącą i Unię Europejską. Skutkowałoby to przedterminowymi wyborami prezydenckimi przed 2027 r., a następnie wyborami parlamentarnymi, zgodnie z orzecznictwem Rady Konstytucyjnej” – ocenia Stéphane Rozès. “Doprowadziłoby to do dostosowania reprezentacji narodowej do kraju. To rozwiązanie pozwoliłoby Francji ograniczyć jej zawrotny upadek” – dodaje.

.„Wróćmy do podstaw. Obecna sytuacja, wynikająca z rozwiązania Zgromadzenia Narodowego, politycznie wynika z faktu, że ostatnie wybory prezydenckie odbyły się pod wpływem strachu: strachu przed wojną w Ukrainie, strachu przed Covid-19. W rzeczywistości nie było kontraktu między narodem a ponownie wybranym prezydentem, który niewątpliwie zaowocowałby stabilną absolutną większością dla jego partii. Porażka Renaissance w wyborach europejskich, a następnie rozwiązanie parlamentu, były po prostu konsekwencjami tego grzechu pierworodnego” – stwierdza. 

Julia Delanne
Paryż

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 4 stycznia 2025