Rzeź wołyńska. Pamięć i dialog w 80. rocznicę wydarzeń

Rzeź wołyńska. Pamięć i dialog w 80. rocznicę wydarzeń

80 lat temu, 9 lutego 1943 r., oddział Hryhorija Perehijniaka „Dowbeszki-Korobki” zamordował ok. 150-173 mieszkańców kolonii Parośla I. Zbrodnia ta była pierwszym masowym mordem, jakiego członkowie UPA dokonali na Polakach na Wołyniu. Rzeź wołyńska stanowi jeden z najbardziej bolesnych i trudnych tematów w relacjach polsko-ukraińskich. Współcześnie liczni politycy i naukowcy wskazują na potrzebę pamięci i dialogu.

Kim był Hryhorij Perehijniak?

.Dowódcą oddziału, który zamordował mieszkańców kolonii Parośla I, był Hryhorij Perehijniak „Dowbeszka-Korobka”, skazany przed 1939 r. za zabójstwo sołtysa Polaka. Odsiadywał wyrok wraz ze Stepanem Banderą, przywódcą krajowego kierownictwa Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, i znajdował się wówczas pod jego wpływem. Obaj odzyskali wolność we wrześniu 1939 r. Perehijniak stał się członkiem jednej z ukraińskich grup dywersyjnych stworzonych przez armię niemiecką w celu prowadzenia działań pomocniczych na terenach okupowanego przez Niemców Wołynia. Został też członkiem Ukraińskiej Policji Pomocniczej, która dokonywała zbrodni na zamieszkujących na tym terenie Żydach.

Jesienią 1942 r. zdezerterował do tworzących się oddziałów UPA. Przyjął pseudonim „Dowbeszka-Korobka”. Na rozkaz Iwana Łytwynczuka „Dubowyja” utworzył w powiecie sarneńskim sotnię, której głównymi zadaniami była walka z partyzantami sowieckimi oraz atakowanie konkurencyjnego ugrupowania ukraińskich nacjonalistów skupionych wokół frakcji Andrija Melnyka (OUN-M).

Rzeź wołyńska: zbrodnia we wsi Parośla I

.Żołnierze „Dowbeszki-Korobki” weszli do Parośli, przedstawiając się jako oddział partyzantki sowieckiej. Na miejscu zamordowali ok. 150-173 osoby. Po opuszczeniu Parośli zbrodniarze udali się do Tuptyna koło Antonówki nad Horyniem, gdzie zamordowali piętnastu mieszkańców (10 lutego).

Najmłodsza z ofiar zbrodni w Parośli miała kilkanaście miesięcy. Z rzezi ocalało 12 rannych osób. Co ciekawe, wsi nie spalono, lecz pozostawiono opustoszałą aż do lipca 1943 r. Dopiero wówczas została podpalona wraz z innymi polskimi miejscowościami. Dziś Paroślę porasta las. Jedynym śladem tragicznych wydarzeń są prostokątne pagórki w miejscach dawnych zabudowań.

Zamordowani zostali pochowani we wspólnym grobie. Na kurhanie masowej mogiły w 1974 r. miejscowy Ukrainiec Anton Dorofijewicz Kowalczuk wzniósł pamiątkowy krzyż z informacją, że zbrodni dokonali jego rodacy. Po odzyskaniu niepodległości przez Ukrainę obok krzyża ustawiono tablicę, na której wymieniono nazwiska wymordowanych rodzin. „Za nimi trudy, za nimi męka… Tym co na zawsze odeszli – Pamięć Święta” – głosi upamiętniający ich napis.

Odpowiedzialny za zbrodnię Perehijniak zginął już 22 lutego 1943 r. w Wysocku na Wołyniu w starciu z Niemcami. Była to konsekwencja dokonanego przez niego ataku na posterunek żandarmerii niemieckiej i ich kolaborantów we Włodzimiercu w nocy z 7 na 8 lutego 1943 r.

Rzeź wołyńska: dalsze etapy

.W kolejnych miesiącach Ukraińska Powstańcza Armia, kierowana na Wołyniu przez Dmytrę Kljaczkiwśkiego („Kłym Sawur”) i Iwana Łytwyńczuka („Dubowyj”) dokonała dalszych masowych zbrodni na ludności polskiej. W okrutnym procederze brała również udział okoliczna ludność ukraińska – nierzadko pod przymusem. Występowały też przypadki ratowania Polaków przez Ukraińców, narażających w ten sposób swoje życie.

Do największego nasilenia mordów doszło 11 i 12 lipca 1943 r. Ataków dokonano wówczas w 150 miejscowościach powiatów włodzimierskiego, horochowskiego i kowelskiego.

Do największych masakr ludności polskiej dokonanych przez UPA na Wołyniu doszło m.in. w Janowej Dolinie (ok. 600 zabitych), Woli Ostrowieckiej (572-620 zabitych), Ostrówkach (476-520 zabitych). Według Ewy i Władysława Siemaszków, badaczy zbrodni ukraińskich nacjonalistów na Wołyniu, w latach 1943-1944 zamordowanych zostało co najmniej 33 tys. Polaków, lecz najbardziej prawdopodobna liczba ofiar wynosi 50-60 tys.

Masowych mordów na Polakach dokonywała UPA na ludności polskiej także na terenach dawnej Galicji Wschodniej (do 1939 r. województwa lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie). Zaczęły one narastać od lutego 1944 r. Do akcji wypędzania Polaków, palenia wsi połączonego z mordowaniem mieszkańców UPA przystąpiła wiosną 1944 r. Zbrodni dokonano m.in. w Podkamieniu (100–150 zabitych), Berezowicy Małej (130 ofiar), Lipnikach (180 ofiar). Oprócz UPA zbrodni na Polakach dopuszczali się Ukraińcy z 4. pułku policyjnego SS (m.in. w Hucie Pieniackiej – ok. 1 tys. ofiar, w Chodaczkowie Wielkim – 832 zamordowanych).

Pamięć i dialog

.Rzeź wołyńska stanowi jeden z najbardziej bolesnych i trudnych tematów w relacjach polsko-ukraińskich. Wymaga pamięci i dialogu. Podczas obchodów 75. rocznicy tragicznych wydarzeń, prezydent RP Andrzej Duda przypomniał, że „to nie była żadna wojna pomiędzy Polską a Ukrainą, to była zwykła czystka etniczna, tak byśmy to dzisiaj nazwali. Po prostu chodziło o to, by usunąć Polaków z tych terenów. Takie decyzje zostały wówczas podjęte na szczeblu politycznym – przez ukraińską organizację OUN-B – zlecone do wykonania UPA, która, niestety, wywiązała się ze swojego zadania”.

„To straszna karta w historii obu naszych narodów – polskiego i ukraińskiego – naznaczona bólem, cierpieniem, wzajemnymi głębokimi urazami. Następstwem tego były z kolei polskie akcje odwetowe, w których ginęli zwykli ludzie, zwykli Ukraińcy, zwykli rolnicy z drugiej strony, z drugiego narodu. Rażąca jest jedynie dysproporcja: ok. 100 tys. Polaków, ok. 5 tys. Ukraińców. Ona rzeczywiście robi ogromne wrażenie. I to jest, proszę Państwa, prawda historyczna”.

„Jestem tutaj dzisiaj nie po to, by wypominać, ale przede wszystkim po to, żeby się modlić. Tak jak modliłem się przed momentem na tym cmentarzu, nad mogiłą, w której pochowanych jest 40 Polaków zamordowanych w grudniu 1943 roku. A obok jest kolejna mogiła, w której pochowani są ci, którzy zginęli w lutym 1944 roku. Ale wcześniej modliliśmy się razem w kościele w Łucku na mszy świętej za ofiary tamtych strasznych dni. Jedno jest pewne: musimy opierać nasze relacje na prawdzie. Po prostu trzeba ją przyznać“.

Prezydent Andrzej Duda podkreślił, że „nie może być mowy o żadnej zemście. Oczywiście jest mowa o bólu – on będzie trwał. Ale wierzę, że czas, który leczy rany, zabliźni także i te straszne rany, które pozostały w wielu sercach ‒ i po jednej, i pewnie także po drugiej stronie. Ale chcę powiedzieć, że przede wszystkim powinniśmy na prawdzie historycznej budować nasze dobre relacje. To jest najważniejsze! Powinniśmy budować przyjaźń pomiędzy naszymi narodami. Mamy dzisiaj wspólne obawy i troski, wspólną myśl o bezpieczeństwie”.

„Chcemy wspierać Ukrainę – i czynimy to. Chcemy wspierać Ukrainę w reformach, gospodarczo, ale chcemy wspierać także to, by Ukraina była państwem bezpiecznym, które patrzy na zachód, na Europę, a nie na wschód, skąd od dziesięcioleci, a nawet stuleci przychodzi dla Ukrainy niebezpieczeństwo. Ale chciałbym, żebyśmy te nasze relacje opierali na prawdzie, która będzie nas prowadziła do dobrych relacji, do przyjaźni pomiędzy naszymi narodami“.

Jak pisze prof. Andrzej NOWAK, wybitny historyk i publicysta, Polsce i Ukrainie „potrzebne są zgoda i sojusz”. Prof. NOWAK zauważa, że „dzisiejsi bohaterowie Ukrainy to nie Stepan Bandera czy Bohdan Chmielnicki, lecz żołnierze, którzy w 2022 roku heroicznie bronią niepodległej i wolnej Ukrainy przed rosyjską agresją”.

„Rzeź wołyńską, a raczej ludobójstwo dokonane na Wołyniu i w Galicji Wschodniej, trudno nazwać incydentem, który da się odłożyć na margines pamięci. Ponad sto tysięcy ludzi straciło życie w wyniku zorganizowanej akcji ukraińskich nacjonalistów, więc zrozumiałe jest, że wielu Polaków, zwłaszcza z rodzin i obszarów dotkniętych tą zbrodnią, podtrzymuje pamięć o niej. Jednocześnie mamy dziś wyjątkową szansę, by uświadomić sobie, że współcześni Ukraińcy nie żyją pamięcią tamtej zbrodni, a już zwłaszcza – nie żyją jej kultem”.

„Stefan Bandera, symbol złego dla nas patriotyzmu ukraińskiego, na Ukrainie, szczególnie centralnej, południowej i wschodniej, nie jest w ogóle kojarzony z walką z Polakami, ale z walką przeciwko sowieckiej okupacji. Ważniejszy z ukraińskiego punktu widzenia dramatycznych momentów w historii Polski i Ukrainy jest jeden z jej mitów założycielskich, czyli powstanie Chmielnickiego z 1648 roku. I ono jednak ulega dzisiaj poważnej reinterpretacji” – twierdzi prof. Andrzej NOWAK.

„Współpraca polsko-ukraińska może być kontestowana i podważana także od wewnątrz. Musimy być gotowi na próby jej kompromitacji i odnawianie starych strachów, jakoby ukraińscy nacjonaliści przy pierwszej nadarzającej się okazji chcieli „wyrżnąć Lachów”, skoro tylko uda im się odeprzeć „Moskali”. Jednocześnie w stronę Ukrainy będą adresowane sugestie, „że ci Polacy, którzy przyjęli Ukrainki w swoich domach, zechcą na pewno je wykorzystać i odbiorą je ich prawowitym mężom, bohatersko teraz walczącym z rosyjskim agresorem”. Myślę, że takich prowokacji może być dużo, ale one właśnie świadczą o tym, jak bardzo potrzebne są Polsce i Ukrainie zgoda i sojusz“.

.Także Piotr ARAK, dyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego, zwraca uwagę, że „solidarność społeczeństwa w Polsce jest niesamowita. Narody polski i ukraiński zawsze wiele łączyło, choć nasza wspólna historia bywała także bolesna. Wielu Polaków mogłoby przytoczyć historie rodzinne podobne do mojej albo ma w pamięci zbrodnie dokonywane przez ukraińskich radykałów na Polakach podczas II wojny światowej na Wołyniu. Dzisiaj to wszystko stanowi jednak przeszłość i jest oczywiste, że pomagamy naszym sąsiadom w potrzebie i że będziemy pomagać, dopóki nie będą mogli wrócić bezpiecznie do swoich domów”.

PAP/Michał Szukała/WszystkoCoNajważniejsze/PP

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 9 lutego 2023