Sieć tuneli w Strefie Gazy jest gęstsza, niż zakładano, Izrael nie zniszczył nawet jej połowy – Economist

Jednym z głównych zadań izraelskiej armii jest zniszczenie tuneli pod Strefą Gazy, których łączną długość na początku wojny Izraela z Hamasem oceniano na kilkaset kilometrów. Ale szacunki te były prawdopodobnie bardzo zaniżone – pisze brytyjski tygodnik The Economist.
Rozległa sieć kryjówek i tuneli
.Jednym z głównych zadań izraelskiej armii jest zniszczenie tuneli pod Strefą Gazy, których łączną długość na początku wojny Izraela z Hamasem oceniano na kilkaset kilometrów. Ale szacunki te były prawdopodobnie bardzo zaniżone – pisze brytyjski tygodnik.
W Szudżaiji, miejscowości położonej na wschód od miasta Gaza, izraelscy żołnierze odkryli właśnie sieć tuneli, której istnienia nie podejrzewano. Prawdopodobnie należy ona do Palestyńskiego Islamskiego Dżihadu – jednej z pomniejszych organizacji islamistycznych w Strefie Gazy, finansowanej przez Iran.
Szyby wiodące do tych tuneli ukryte były za budynkiem szkoły, a prąd do podziemia płynął przez kable podpięte do szkolnej instalacji elektrycznej. Izraelskie Siły Obronne poinformowały, że w mieście Gaza odkryły ponad tysiąc takich szybów. Niektóre z nich prowadzą do niewielkich tuneli, które łatwo jest zniszczyć, ale inne są tak duże, że wysadzenie ich w powietrze wymaga skomplikowanych przygotowań inżynieryjnych.
Sytuację utrudnia to, że Hamas prowadzi walkę partyzancką, więc izraelscy żołnierze są stale pod ostrzałem i trudno przewidzieć, jak długo będą mogli kontynuować tak niebezpieczne prace – podkreśla tygodnik.
Zniszczenie jednego tunelu w Szudżaiji wymagało wywołania wielu dużych eksplozji. Tymczasem podziemna sieć ukryta pod Szudżaiją jest dla Izraelskich Sił Obronnych priorytetem, ponieważ miejscowość ta leży o kilometr od granicy z Izraelem, na wprost kibuców Nahal Oz i Kfar Azza, zaatakowanych 7 października przez Hamas – wyjaśnia „Economist”.
Zniszczenie tuneli ważnym celem armii Izraeala – The Economist
.Wysokiej rangi izraelscy oficerowie przyznają, że nie uda się zniszczyć wszystkich tuneli w Strefie Gazy. Czas, jaki Izrael miał na operacje wojskowe na dużą skalę, dobiega końca, ponieważ międzynarodowa presja, a zwłaszcza naciski ze strony Stanów Zjednoczonych, zmuszą wkrótce izraelskie władze do ograniczenia operacji w palestyńskiej półenklawie – pisze tygodnik The Economist.
Tymczasem bez większych postępów toczą się nadal intensywne walki wokół Chan Junis, drugiego co do wielkości miasta w Strefie, gdzie według izraelskiego wywiadu ukrywa się przywódca Hamasu Jahja Sinwar i gdzie przetrzymywani są zakładnicy.
Były wysokiej rangi dowódca izraelskich wojsk ocenia w rozmowie z tygodnikiem, że „problem polega na tym, iż (żołnierze) próbują osiągnąć naraz trzy różne cele (…). Zniszczyć brygadę Hamasu w Chan Junis, wyeliminować Sinwara i uratować zakładników. Każda z tych misji wymaga odmiennego podejścia taktycznego, ale oni próbują zrealizować wszystkie trzy od razu”.
Ponadto misje te komplikuje fakt, że Izraelskie Siły Obronne muszą ułatwić dostarczenie do Strefy Gazy pomocy humanitarnej, również na południe enklawy, gdzie schroniła się znaczna część jej mieszkańców – przypomina „Economist”.
W grudniu armia Izraela przyznała, że zniszczenie sieci tuneli może potrwać kilka miesięcy i doprowadzić do zrujnowania miast na skalę uniemożliwiającą ich przyszłą odbudowę.
Sieć tuneli pod Strefą Gazy, budowana przez ostatnie 16 lat, czyli odkąd kontrolę nad enklawą przejął Hamas, jest tak gęsta, że w Izraelu nazywana jest „metrem”. Część z nich znajduje się ponadto na takiej głębokości, że bombardowania przez izraelskie lotnictwo nie wyrządziły większych szkód.
W tunelach znajdują się centra dowodzenia Hamasu, magazyny broni i żywności oraz wody. Szef amerykańskiego departamentu obrony Lloyd Austin ocenił, że sieć tuneli w Strefie Gazy będzie dla izraelskich sił bezprecedensowym wyzwaniem.
Nowy rozdział w konflikcie żydowsko-arabskim
.Partyzanckie metody walki organizacji Hamas, który na przestrzeni lat stworzył sieć tuneli, o której znaczeniu informował The Economist, są przykładem tego, że konflikt w Strefie Gazy przybrał nowe oblicze. O tym, jakie wyzwania dla społeczności międzynarodowej stwarza sytuacja w Palestynie, oraz o przyszłości obydwu narodów pisze na łamach Wszystko co Najważniejsze prof. Jacek HOŁÓWKA, filozof i etyk, profesor nauk humanistycznych związany z Uniwersytetem Warszawskim.
„Cicha wojna bywa bardziej niebezpieczna niż otwarty spór” – zaznacza autor artykułu. „Konflikt polityczny łatwo się zamienia wtedy w uporczywe drobne utarczki między rozmaitymi grupami ludności, coraz silniej skłóconymi. Tak się stało w Izraelu. Arabskie samobójczynie wysadzały w powietrze siebie i żydowskich klientów w supermarketach, izraelscy żołnierze wykręcali ręce palestyńskim wyrostkom noszącym butelki z podejrzanym płynem. Na zachód od rzeki Jordan, na terenie, który oficjalnie nie podlegał izraelskiej administracji, powstawały izraelskie osiedla chronione i patrolowane przez wojsko. Jednocześnie w Strefie Gazy budowano podziemne tunele mające wyjścia po stronie Izraela, które z czasem złożyły się na podziemny labirynt zakamarków wykorzystywanych przez Hamas na skład broni i rakiet” – dodaje.
Jego zdaniem teraz, po ataku przeprowadzonym przez Hamas na początku października 2023 r., sytuacja jest zupełnie inna. Trzeba się liczyć z rozmaitymi groźnymi konsekwencjami. Izrael może zlikwidować z trudem wypracowany status autonomicznej Strefy Gazy i może pogodzić się z oskarżeniem, że podejmuje działania do złudzenia przypominające atak Rosji na Ukrainę (z tą różnicą, że Ukraińcy nie dopuścili się żadnej prowokacji). Być może konieczne okaże się zaangażowanie jakichś znacznych sił rozjemczych w Strefie Gazy. Wtedy zapewne w sferze publicznych i akademickich dyskusji powróci sytuacja z późnego okresu wojny w Wietnamie. Rozwinie się dyskusja na temat tego, czy istnieją wojny sprawiedliwe, czy w sytuacji poważnego zagrożenia okrucieństwa popełniane przez silnie zmotywowanych żołnierzy stają się nieuniknione, kiedy zwodzenie polityczne staje się zdradą, jak powstrzymać sojuszników zagrożonej strony przed użyciem broni nuklearnej lub przed innym masowym odwetem.
Jego zdaniem konflikt w Strefie Gazy jest tak brutalny także dlatego, że bliżej mu do powstania niż „regularnej” wojny.
„Wojna i powstanie różnią się od siebie przede wszystkim tym, że wojna przebiega wedle pewnej strategii i podlega międzynarodowemu prawu traktatowemu i prawu zwyczajowemu. Musi być wypowiedziana i nadzorowana, prowadzona przez siłę określoną politycznie, z którą można pertraktować i która szanuje działanie organizacji takich jak Czerwony Krzyż” – pisze Jacek Hołówka.
Profesor zaznacza, że powstania są spontanicznymi aktami desperacji, niezorganizowanymi, niezapowiedzianymi i wyjętymi spod aktualnie obowiązującego prawa. Wybuchają dopiero, gdy istniejące instytucje prawa nie dają powstańcom zadowalającej reprezentacji przed jakimś bezstronnym sądem. Wtedy powstańcy są postawieni (lub sami się postawili) poza obowiązującym prawem.
„Obecny konflikt w Izraelu toczy się między jedynym krajem żydowskim na świecie i jedną z wielu społeczności arabskich. Jednak sam fakt, że krajów arabskich jest wiele, nikogo nie upoważnia do wspierania polityki zniszczenia któregokolwiek z nich. Liczba ma tu niewielkie znaczenie. I podobnie nie powinna mieć istotnego znaczenia dysproporcja między liczbą Żydów (75 proc.) i liczbą Arabów (20 proc.) mieszkających w Izraelu. Ważne jest działanie prawa, a tu dysproporcja jest zasadnicza. Arabowie w Strefie Gazy nie mają pełnych praw obywatelskich, choć są w kraju, który jest ich jedyną ojczyzną. Są dyskryminowani i uzależnieni od tendencyjnych decyzji rządowych” – podsumowuje autor artykułu.
Profesor dodaje, że nie wiemy jeszcze, jak będzie przebiegać konflikt między Izraelem i Arabami ze Strefy Gazy. Być może na mediacje jest już za późno. Jeśli oddziały Hamasu nie skierują swego ataku przeciw armii Izraela i opresyjnym instytucjom Państwa Izrael, tylko będą celowo i metodycznie zastraszać, torturować i dręczyć ludność cywilną, to dadzą do zrozumienia, że nie działają w obrębie tradycji tych sił zbrojnych, które przygotowywały się do walki z silniejszym wrogiem, którego fizycznie nie były w stanie pokonać, lecz że chcą zabijać i niszczyć bez opamiętania. Stosując przemoc bez celowego ukierunkowania, by na urojonych wrogach dać upust swej nienawiści i mściwości, zasłużą na to, by stracić wszelkie poparcie międzynarodowe, a ich działanie nie będzie uznane za budzącą szacunek walkę o niepodległość, tylko stanie się niemającą usprawiedliwienia praktyką dzikiego terroryzmu i barbarzyństwa.