Skandal podsłuchowy doprowadził do zmiany rządu na Mauritiusie
Premier Mauritiusu Pravind Jugnauth przyznał, że stworzona przez niego koalicja Lepep przegrała wybory do Zgromadzenia Narodowego, czyli jednoizbowego parlamentu. Jednym z powodów miał być skandal podsłuchowy.
Wyspiarski skandal podsłuchowy obalił rząd
.„Społeczeństwo zdecydowało się wybrać inny zespół” – powiedział dziennikarzom 62-letni Jugnauth, który starał się o drugą kadencję.
Zwycięzcą został 77-letni Navin Ramgoolam, stojący na czele opozycyjnej koalicji Sojusz Zmian.
Wybory jeszcze przed miesiącem miały być dla rządzącej koalicji formalnością; w październiku Jugnauth świętował dyplomatyczny sukces – odzyskanie, po długotrwałym sporze, od Wielkiej Brytanii Wysp Czagos. Ale kampanię przyćmił skandal z podsłuchami, kiedy do internetu wyciekły kompromitujące rozmowy telefoniczne polityków, dyplomatów i dziennikarzy.
Na Mauritiusie od uzyskania niepodległości od Wielkiej Brytanii w 1968 r. wybory to rywalizacja o władzę prowadzona między dwoma rodami Ramgoolam i Jugnauth. Pierwszym premierem archipelagu był ojciec obecnego zwycięzcy, Seewoosagur Ramgoolam, który rządził 14 lat, a przez ostatnią dekadę władzę sprawowała rodzina Jugnauth.
W niedzielę około 800 tys. wyborców spośród liczącej 1,3 mln populacji Mauritiusu wybierało na pięć lat 62 posłów; osiem kolejnych mandatów przydzielonych zostanie tzw. „najlepszym przegranym”, co oznacza, że każda partia może mieć w parlamencie swojego reprezentanta.
Na pierwszym posiedzeniu Zgromadzenie Narodowe wybierze prezydenta, który powierzy misję tworzenia rządu liderowi zwycięskiej partii. Niepisanym zwyczajem zdominowanego przez Hindusów Mauritiusu było wybieranie prezydenta spośród mniejszości muzułmańskiej.
Republika Mauritiusu, która jest jedną z najszybciej rozwijających się gospodarek Afryki, przeżywa obecnie kryzys związany z wysokimi kosztami życia, co jest długotrwałym skutkiem zamknięcia wyspy w czasie epidemii COVID-19, ale też wojny, jaką Rosja prowadzi przeciwko Ukrainie. Mauritius jako kraj wyspiarski, większość podstawowych produktów żywnościowych i przemysłowych, między innymi paliwo, musi importować.
Przed epidemią był klasyfikowany przez Bank Światowy jako kraj o wysokich dochodach, ale kilka miesięcy bez turystów cofnęło go do statusu kraju o wyższych średnich dochodach. Obecnie turystyka znów przeżywa bardzo szybki rozwój, a Mauritius oferuje już nie tylko plaże i ciepłe wody Oceanu Indyjskiego, które dzięki rafie koralowej są całkowicie wolne od rekinów, ale także bardzo dochodową turystykę medycyny estetycznej.
Co znaczy „demokracja”?
.”Mamy jeszcze demokrację, otaczaną prawdziwym kultem. Stawia się jej ołtarzyki, zapominając o istocie. Demokracja jest przywracana, gdy to nasi wygrywają, a utrwalana, gdy nikt już nie ma szansy naszym odebrać władzy. Można spytać, jak demokratyczna jest ich legitymacja, jeżeli demokratycznie wygrali wybory przy braku demokracji, ale nadmiar logiki jest tu szkodliwy. Liberalizm etymologicznie wywodzi się od „libertas”, wolności. Jednak realnie istniejący liberalizm oznacza rządy certyfikowanych liberałów i bezwzględne zwalczanie wszystkich innych. Jest tak odległy od ideału, jak niegdyś realnie istniejący socjalizm. Wolność słowa, „prawdziwą” wolność, zabezpieczamy cenzurą, pluralizm – rządami jednej partii i jej sklonowanych wersji, a różnorodność – zrównaniem kroku, znanym jako Gleichschaltung, w marszu do wspólnego celu. Różnorodność jest pełna, gdy wszędzie widzimy tęczowe flagi” – pisze w swoim artykule Jan ŚLIWA, pasjonat języków i kultury.
Fetyszem jest też „Europa”. Słychać wołanie „więcej Europy!”. Ale jaka to Europa? Nie klasyczne filary: Ateny, Rzym i Jerozolima, bez przesady, ale jakaś mieszanka jakobinizmu, marksizmu, spinellizmu, LGBT i woke. Nie należy za wiele analizować, każda analiza może doprowadzić do zwątpienia, wystarczy powtarzać hasła i rozpoznawać wroga. Każde odstępstwo będzie karane. Próba porównania (spadającej) produkcji energii i jej (rosnącego) zużycia godzi w sojusze i podstawy liberalizmu. Galileusz, kierując lunetę na księżyce Jowisza, ponoć powiedział do papieża: „Popatrz, jeżeli mi nie wierzysz”. Nie wiem, co zaszło potem, ale wiem, że dziś eksperyment nie ma szans z wiarą. „Trzeba wierzyć nauce”, tak – wierzyć, a sceptyków wyślemy na Campo de’ Fiori.
„Oprócz odwrócenia pojęć mamy do czynienia z demagogią. Akcentowana jest dychotomia – albo jesteś z Europą, albo z Putinem. Komu przeszkadzają drag queens w szkole, ten rozbija jedność Europy, jest agentem Putina i de facto popiera bombardowanie Mariupola, a w dalszych krokach okupację Polski” – ocenia autor.
Ten nagły zapał jest podejrzany. Najgorliwsi robili przedtem intratne interesy z Rosją, byli dopieszczani przez Gazprom, propagowali dobre stosunki z Rosją taką, jaka ona jest, a co starsi sami maszerowali niegdyś z czerwonym sztandarem. Taka gorliwość neofitów to nic nowego – Tomás de Torquemada, organizator hiszpańskiej inkwizycji, pochodził z nawróconych Żydów.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB