Sonda OSIRIS-REx poleci w stronę planetoidy - Apophis
OSIRIS-APEX to nazwa nowej misji słynnej sondy OSIRIS-REx, która w 2023 roku dostarczyła próbki asteroidy Bennu. Teraz poleci ona w stronę innej planetoidy – Apophis, która za kilka lat ma przemknąć wyjątkowo blisko Ziemi.
Sonda OSIRIS-REx i wyjątkowa misja
.Zbudowany przez NASA próbnik OSIRIS-REx (Origins, Spectral Interpretation, Resource Identification and Security – Regolith Explorer) ma przed sobą kolejną, wyjątkową misję.
Sonda stała się słynna po tym, jak we wrześniu tego roku, po 7 latach pracy w kosmosie, z pomocą specjalnej kapsuły dostarczyła na Ziemię próbki pobrane z asteroidy Bennu. Ponieważ ma na pokładzie jeszcze niemało paliwa, eksperci z NASA postanowili przedłużyć jej działanie i skierowali ją w stronę planetoidy Apophis.
Zbudowany głównie z krzemu, niklu i żelaza obiekt różni się mocno składem od bogatej w węgiel Bennu. Co więcej, w 2029 roku wspomniana planetoida ma przelecieć w odległości zaledwie 32 tys. km od Ziemi. Znajdzie się więc bliżej planety, niż niektóre satelity, i będzie ją można dostrzec nawet nieuzbrojonym okiem.
To nie lada okazja, ponieważ – według wyliczeń – mierząca ok. 340 metrów Apophis zbliża się do Ziemi co 7500 lat. Obiekt będzie więc obserwowany także przez instrumenty naziemne, ale tylko przez niedługi czas, ponieważ planetoida szybko znajdzie się na tle Słońca.
Sonda OSIRIS-REx będzie jej towarzyszyła przez 18 miesięcy
.Po zbliżeniu się do planetoidy, rozpocznie jej obserwacje z pomocą pokładowych kamer i innych instrumentów, analizując budowę powierzchni i skład chemiczny ciała. Powtórzy też ten sam niezwykły manewr, który wykonała na asteroidzie Bennu. Choć tym razem nie prześle próbek a Ziemię, to zbliży się na kilka metrów od powierzchni planetoidy i skieruje w jej stronę dysze aktywnych silników. W ten sposób wzburzy powierzchniowy materiał, umożliwiając jego dokładne zbadanie.
„W ramach misji OSIRIS-APEX zbadamy Apophis zaraz po tym, jak minie Ziemię, co pozwoli nam zobaczyć, jak jej powierzchnia zmienia się w oddziaływaniu z grawitacją planety” – mówi należąca do grupy ekspertów misji Amy Simon z Goddard Space Flight Center NASA.
Spotkanie z Ziemią zmieni przy tym orbitę oraz długość lokalnego dnia, trwającego obecnie 30,6 dni ziemskich.
Naukowcy spodziewają się także, że na asteroidzie mogą pojawić się wtedy trzęsienia i osunięcia ziemi, które odkryją materiał ukryty wcześniej pod powierzchnią.
„Tak bliskie spotkanie z planetoidą to naturalny eksperyment. Wiemy, że siły pływowe i gromadzenie skalnego rumoszu to podstawowe procesy odpowiedzialne za tworzenie się planet. Ich badanie może powiedzieć nam wiele o tym, jak ze skalnych odłamków powstały całe planety” – Dani Mendoza DellaGiustin z University of Arizona w Tucson, główna ekspertka misji OSIRIS-APEX.
Projekt będzie też miał znaczenie dla bezpieczeństwa planetarnego, ponieważ większość potencjalnie groźnych dla Ziemi planetoid budową przypomina właśnie Apophis.
Od czasów ostatniej misji Apollo ludzkość nie wyszła poza próg naszego domu, którym jest Ziemia
.Księżyc, którego naturalny bieg był jest naruszany przez coraz to kolejne inicjatywy rządów, nadal pozostaje jedynym ciałem niebieskim na którym człowiek postawił stopę. Według niektórych ekspertów jest to znak stagnacji naszych starań o eksploracje kosmosu. Na łamach Wszystko co Najważniejsze pisze o tym Mateusz MALENTA absolwent University of Manchaster i pracownik School of Physics and Astronomy.
Jego zdaniem ludzkość od lat zagląda w najdalsze zakątki kosmosu. Regularnie badamy Układ Słoneczny i najbliższą Ziemi planetę – Marsa, na którym w dalekiej przeszłości mogły istnieć warunki pozwalające na rozwinięcie się prymitywnych mikroorganizmów; Wenus, której atmosfera składająca się głównie z dwutlenku węgla może służyć jako ostrzeżenie przed kryzysem, który już teraz zaczyna się na Ziemi; badamy najdalsze planety i planety karłowate, asteroidy i komety. Każde z tych osiągnięć jednak zostało dokonane z zastosowaniem bezzałogowych sond kosmicznych, satelitów i łazików. A nie to mieli na myśli wizjonerzy i ojcowie amerykańskiego, a także radzieckiego programu kosmicznego. Ich celem było posłanie ludzi w gwiazdy.
„Od czasów ostatniej misji Apollo ludzkość nie wyszła nawet poza próg naszego domu, którym jest Ziemia” – pisze autor. „Zaparkowaliśmy na niskiej orbicie okołoziemskiej w Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS) i od kilku dekad nie mamy pojęcia, jak wydostać się z objęć grawitacji ziemskiej i nie tyle poszybować w stronę gwiazd, ile chociażby wrócić na Księżyc. Dlaczego więc po odniesieniu pierwszych wielkich sukcesów spoczęliśmy na laurach i nie ruszamy dalej” – pyta ekspert, zastanawiając się nad przyczyną stagnacji naszych badań nad kosmosem.
Przyczyn tego stanu rzeczy można szukać w zmieniającej się polityce Stanów Zjednoczonych, dla których eksploracja gwiazd nie jest już takim priorytetem.
Autor przypomina, że wiele lat temu program Apollo nie powiódłby się, gdyby nie zaangażowanie rządu Stanów Zjednoczonych i NASA na wielu szczeblach. Teraz jednak budżet NASA to mniej niż połowa tego, co agencja miała do dyspozycji w połowie lat 60. Wiele osób wskazuje, że jest to główna przyczyna obecnej sytuacji i że należy zwiększyć finansowanie podboju kosmosu. Jednak nawet gdyby zapewnić NASA dwa razy większy budżet, to agencja po prostu wydałaby dwa razy więcej i wciąż znajdowalibyśmy się w miejscu, w którym jesteśmy obecnie. To rezultat rozgrywek politycznych i monopolu kosmicznego w Stanach Zjednoczonych.
Przez ostatnie 30 lat każdy nowy prezydent Stanów Zjednoczonych miał swój plan, odmienny od planu poprzednika. W ciągu ostatnich 10 lat stanowisko NASA wobec podróży na Marsa zmieniało się wielokrotnie. Pierwotnie agencja miała się skupić tylko na locie na Marsa, na locie na Marsa poprzedzonym testowym lotem na Księżyc, testowym locie na asteroidę, w końcu według najnowszego planu administracji Donalda Trumpa – priorytetem stał się lot na Księżyc do 2024 roku i ustanowienie tam stałej bazy. Ostatecznie lot na Marsa mógłby się odbyć w bliżej nieokreślonej przyszłości.
„Chociaż statystyczny Amerykanin ma inne priorytety niż loty kosmiczne, to jednak amerykańscy politycy skłonni są wspierać plany, które zapewnią im chociaż kilkaset lub kilka tysięcy dodatkowych głosów w najbliższych wyborach. A lot w Kosmos – kolejna realizacja American Dream – służy temu doskonale.Niestety, często są to plany, które niekoniecznie mają sens z finansowego, technicznego czy logistycznego punktu widzenia” – pisze Mateusz MALENTA.
Mniejsze zaangażowanie światowych rządów można wyjaśnić tym, że według wielu znajdujemy się u początku nowej ery podboju kosmosu – prywatni inwestorzy i miliarderzy inwestują w nowe technologie, które pozwolą im podbić nowy rynek i trochę przez przypadek kosmos. Chyba najbardziej znanym z nowych przedsiębiorstw jest SpaceX, założone przez Elona Muska w 2002 roku. Już teraz można śmiało powiedzieć, że firma ta zaczęła swego rodzaju rewolucję w astronautyce. Na początku nowego milenium pomysł Muska, aby odzyskać część rakiety nośnej, nie był zupełnie nowy. Rakiety pomocnicze wahadłowców kosmicznych były już wcześniej odzyskiwane, odnawiane i używane ponownie. Nigdy jednak nikt nie planował odzyskać pierwszego stopnia rakiety i nigdy nikt nie próbował miękkiego lądowania, czy to na lądzie, czy to na barce. Cały biznesplan SpaceX opierał się na tym pomyśle jako narzędziu do cięcia kosztów i zakończenia monopolu amerykańskich gigantów astronautyki.
.Jednak zdaniem autora, nawet innowacje w postaci prywatnych inwestycji w eksploracje kosmosu nie zmienia faktu, że przez ostatnie 50 lat być może nie osiągnęliśmy tego, co zaplanowali dla nas ojcowie współczesnej astronautyki. „Być może za długo siedzimy wygodnie na niskiej orbicie okołoziemskiej, bez żadnego spójnego pomysłu na to, jak powrócić na Księżyc i lecieć dalej” – dodaje autor.
PAP/ Marek Matacz/ Wszystko co Najważniejsze/ LW