Spadek populacji dzikich zwierząt na przyfrontowych obszarach Ukrainy

W regionach Ukrainy sąsiadujących z terenami, na których prowadzone są walki z rosyjskimi wojskami, zaobserwowano znaczący wzrost populacji dzikich zwierząt. Zwierzęta próbują uciec przed ostrzałami i przenieść się w bezpieczniejsze miejsca – poinformowały we wtorek ukraińska telewizja 1+1 i agencja UNIAN.
.Dzikie zwierzęta uciekają chociażby do obwodu dniepropietrowskiego, graniczącego z częściowo okupowanymi przez najeźdźców regionami zaporoskim i chersońskim oraz obwodami donieckim i charkowskim, gdzie toczą się działania zbrojne.
Zwierzęta uciekają przed wojną
.Populacja dzikich zwierząt kopytnych w regionie dniepropietrowskim, graniczącym z przyfrontowymi obwodami, zwiększyła się o jedną trzecią. Po raz pierwszy od wielu lat zauważono tam takie zwierzęta jak jelenie szlachetne, a także odnotowano wzrost liczebności drapieżników żyjących w lasach i różnych gatunków ptaków. Są to w dużej mierze zwierzęta ze wschodnich i południowych części kraju, uciekające przed rosyjskim zagrożeniem – powiadomiła UNIAN.
Jak dodano, obecna sytuacja jest też związana z obowiązującym w niektórych regionach Ukrainy zakazem polowań, wstępu do lasów i wypalania obumarłych drzew. Ograniczenia dotyczące mieszkańców kraju pośrednio przyczyniają się do wzrostu populacji dzikich zwierząt.
Co jeżeli Ukraina nie wygra wojny?
.Na temat wciąż żywej nadziei części środowisk politycznych na Zachodzie na zawarcie porozumienia z Rosją kosztem interesów Ukrainy oraz Europy Środkowo-Wschodniej, na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze prof. Ewa THOMPSON w tekście „Jeżeli Ukraina nie wygra, Europa Zachodnia odbuduje stosunki z Rosją, zaś Polska zostanie ukarana„.
„Zachodni Europejczycy są przyzwyczajeni do tego, że aby zrealizować jakąkolwiek inicjatywę wypływającą z „wału ochronnego”, trzeba kapitału z Zachodu. Stypendia, granty, książki, zjazdy. Tak było przez pokolenia. Stąd m.in. poczucie wyższości Zachodu. Teraz, po raz pierwszy od paru pokoleń, niektórzy Polacy i niektóre centra w Polsce mają już trochę własnego kapitału i nie muszą stać w kolejce po kartki na kawę. Oby te zasoby nie zostały roztrwonione. Oby zostały użyte do wspólnotowych celów. I oby Ukraina i Polska (dwa kraje, które ze względu na obszar i względnie liczną ludność grałyby wiodącą rolę w nowym układzie sił w Europie) stały się naturalnymi sprzymierzeńcami. Bez tego nie da się osiągnąć trwałości jakiegokolwiek przełomu”.
„Siódmego lutego 2023 r. „New York Times” opublikował artykuł Christophera Caldwella, który patrzy na wojnę rosyjsko-ukraińską z punktu widzenia deep state. Caldwell zastanawia się, czy ta wojna dubluje wojnę „w okopach” (tzn. I wojnę światową), czy raczej wojnę „ruchliwą” (II wojnę światową). Następnie stwierdza: „Źródła inwazji na Ukrainę to skomplikowana kombinacja trendów historycznych po zakończeniu zimnej wojny, przypadkowych wydarzeń ekonomicznych i długotrwałej geopolitycznej strategii”. I użala się nad ciężkim losem Rosji: „Największe państwo świata [Rosja] nie ma wygodnego okna na świat”. Ani mu się śni Europa jako kultura, której należy bronić: „Ta wojna nie jest wojną o wartości”. O dekolonizacji nawet nie wspomina. Wielu Amerykanów (nie mówiąc już o zachodnich Europejczykach) rozumuje podobnie. Chciałabym, aby Ukraina pokazała Caldwellom tego świata, że to jest wojna o wartości. Ale metody jej wygrania są tradycyjne: pieniądze na broń i determinacja ludności”.
„Jeżeli Ukraina nie wygra, Europa Zachodnia odbuduje swoje stosunki z Rosją, Polska zostanie ukarana i świat powróci do koncertu mocarstw. A nawet jeżeli wygra, przełom nie musi nastąpić, bo jak dotychczas, nikt nie przedstawił możliwego i prawdopodobnego scenariusza lat powojennych. Jesteśmy w momencie krytycznym. Do przełomu jeszcze daleko. Pewne jest jedno: należy rosnąć w siłę” – pisze prof. Ewa THOMPSON.
Militarna, gospodarcza i kulturowa pomoc dla Ukrainy
.Na temat konieczności udzielania wszelkiej możliwej pomocy broniąc się przed rosyjskim agresorem Ukrainie na łamach “Wszystko Co Najważniejsze” pisze prof. Piotr GLIŃSKI w tekście “Pomoc dla Ukrainy jest naszym cywilizacyjnym obowiązkiem”. Autor twierdzi w nim, iż pomoc ta nie może ograniczać się tylko do wsparcia militarnego, gospodarczego, ale powinna również obejmować działania mające na celu wesprzeć Ukrainę w ochronie własnego dziedzictwa kulturowego.
“Polacy, jak mało który naród, znają rosyjską cywilizację śmierci i zniszczenia i potrafią ocenić rozmiar rosyjskich zbrodni. Wiemy też, jak cenna jest wolność i niepodległość kraju. Dlatego od 24 lutego 2022 r. nieustająco staramy się wspierać tych, którzy w imię wolności i niepodległości ponoszą dziś ofiarę najwyższą. Szacuje się, że w różne formy pomocy dla Ukrainy zaangażowało się 70 proc. polskiego społeczeństwa. Polski naród w obliczu zagrożenia udowodnił, że potrafi się zjednoczyć, a praca wykonana przez wolontariuszy, służby, pracowników instytucji państwowych, samorządowych i kościelnych oraz obywateli, którzy włączyli się w ratowanie życia Ukraińców, zapisze się na trwałe na kartach historii”.
.“Wojna wywołana rosyjską agresją spowodowała śmierć i cierpienie setek tysięcy ludzi, ale także ogromne straty materialne, w tym te, które dotykają warstwy symbolicznej. Codziennie widzimy, jak Rosjanie niszczą kulturę i bogate dziedzictwo Ukrainy – bezpośrednio, pociskami, które trafiają w zabytki i instytucje kultury, oraz pośrednio, poprzez wywoływanie kryzysów w dostawach energii. Konwencja haska z 1954 r. mówi jasno, że niszczenie dóbr dziedzictwa czy dóbr kultury podczas konfliktów jest zbrodnią wojenną. Dlatego od pierwszego dnia wojny jesteśmy zaangażowani we wspieranie instytucji kultury i ochronę dziedzictwa na Ukrainie. Pozostajemy w bezpośrednim kontakcie zarówno z ministrem Ołeksandrem Tkaczenką i Ministerstwem Kultury i Polityki Informacyjnej Ukrainy, jak i z ukraińskimi instytucjami – muzeami, instytucjami artystycznymi, bibliotekami, archiwami” – pisze prof. Piotr GLIŃSKI.
PAP/WszystkoCoNajważniejsze/MJ