Społeczna inicjatywa na Litwie na rzecz przeznaczania 4 proc. PKB na obronę
Litewscy przedsiębiorcy zainicjowali akcję „4 procent”, której celem jest zachęcenie polityków do aktywizacji działań na rzecz przeznaczania 4 proc. PKB na obronność. Rozpoczęto m.in. zbieranie podpisów pod petycją, która zostanie przekazana przedstawicielom władz kraju.
Litwini chcą większych wydatków na bezpieczeństwo narodowe
.„Coraz częściej mówi się o możliwości w ciągu najbliższych 3-5 lat podjęcia przez Rosję wrogich działań przeciwko NATO, przede wszystkim przeciwko Litwie i innym krajom bałtyckim” – czytamy na stronie internetowej akcji 4procentai.lt. Podkreśla się, że „podczas, gdy wróg coraz bardziej się zbroi, litewscy politycy zwlekają z podjęciem decyzji zwiększenia wydatków na obronę”.
W tegorocznym budżecie Litwy na obronę przewidziano 2,7 proc. PKB, czyli 2,1 mld euro. Zwiększenie wydatków do 4 proc. PKB oznaczałoby zwiększenie budżetu obronności o 1 mld euro.
Wyniki sondażu Norstat LT, który został przeprowadzony przed miesiącem na zlecenie inicjatorów akcji „4 procent”, pokazują, że zwiększenie wydatków na obronę popiera 57 proc. Litwinów, a 7 z 10 chce, by politycy podjęli stosowne decyzje jak najszybciej.
Akcja „4 procent” – szansa na większą obronność Litwy
.Inicjatorzy akcji w oparciu o dane sondażowe oceniają, że „większość społeczeństwa jest zgodna w tej kwestii (…) i jest to wyraźny sygnał dla polityków”. „Bezpieczeństwo Litwy jest obecnie celem nadrzędnym” – podkreślają.
Inicjatywa „4 procent” należy do Stowarzyszenie startupów Unicorns Lithuania. Poparło ją kilkadziesiąt przedsiębiorstw i organizacji, m.in. Litewska Konfederacja Biznesu, Litewska Konfederacja Przemysłowców, firmy telekomunikacyjne Telia Lietuva, Bite Lietuva, Tele2, kluby koszykarskie BC Žalgiris i Rytas. W ciągu pierwszych kilku dni akcję swymi podpisami w internecie wsparło ponad 22 tys. osób.
Od kilku miesięcy na Litwie trwa dyskusja z udziałem polityków, przedstawicieli biznesu i ekspertów, skąd pozyskać pieniądze na zwiększenie budżetu obronnego. Wśród sugerowanych rozwiązań jest podniesienie podatku VAT, zwiększenie podatku od przedsiębiorstw i zaciągnięcie pożyczek.
Polska i Litwa działają razem
.Wilno jest aktualnie miejscem, gdzie świadomość zagrożenia które stanowi Rosja jest jak najbardziej realne. W kontekście rosyjskiej inwazji, Polska i Litwa znowu są sobie bliskie. W artykule, opublikowanym na łamach Wszystko co Najważniejsze pisze o tym Rajmund KLONOWSKI dziennikarz „Kuriera Wileńskiego” – jedynej polskiej gazety codziennej poza granicami Polski.
Opisuje on jak, pisownia nazw i nazwisk na Litwie została uregulowana. Litewski parlament w trzecim czytaniu przyjął poprawki do ustawy o dokumentach osobistych, zezwalającej na używanie w nich liter W, Q oraz X, ale przede wszystkim odchodzącej od pisowni „fonetycznej” imion i nazwisk w dokumentach.
„Chociaż nie przewiduje się używania nielitewskich znaków diakrytycznych, to w końcu Ana może być Anną, Zbignev – Zbigniewem, a Tomaš – Tomaszem. Ustawę podpisał prezydent Gitanasa Nausėdy i jest to wydarzenie historyczne – na płaszczyznach dalej sięgających niż tylko relacje polsko-litewskie” – zaznacza autor.
W 141-osobowym parlamencie za poprawkami głosowało 18 stycznia 82 posłów. To istotna zmiana i pewne dopełnienie rozdziału relacji polsko-litewskich, jaki otworzył się również głosowaniem nad nazwiskami 8 kwietnia 2010 roku. Była to ostatnia wizyta na Litwie śp. Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Wówczas głosujących „za” było czterokrotnie mniej. Prezydent, podkreślając, że jest zwolennikiem bliskiej współpracy polsko-litewskiej, zaznaczył też, że „ten problem pozwala na to, aby ci, którzy nie są zwolennikami koncepcji bardzo silnego zbliżenia między naszymi krajami, mieli argumenty”. I tak było.
„Przyjęcie tej ustawy jest ważne nie tylko dla relacji polsko-litewskich – wielu komentatorów zresztą zwraca uwagę, że to pierwszy krok, gdyż w obecnym kształcie ustawa rozwiązuje problemy Litwinek wychodzących za obcokrajowców, ale nie obywateli Litwy narodowości polskiej, gdyż nadal nie zezwala na używanie znaków diakrytycznych, więc przykładowo Józef nadal byłby pisany jako Juzef lub Jozef. Naprawdę pisownia nazw na Litwie to ważniejsze dla samej Litwy, bo dopełnia też historię znacznie dłuższą” – pisze Rajmund KLONOWSKI.
Gdy 10 października 1939 roku Litwa podpisała z Moskwą umowę o obopólnej pomocy i przekazaniu jej Wileńszczyzny, okupowanej od 17 września przez Związek Radziecki, na jej teren wkroczyło 18 786 żołnierzy rosyjskich. Nie stali w bazach – już w 31 października (nieproszeni przez stronę litewską) dokonali pogromu ludności polskiej w Wilnie, a dowództwo naciskało na stronę litewską, by brała się ostrzejszych środków wobec krnąbrnych Polaków. W czerwcu 1940 roku nastąpiła pełnoskalowa okupacja wojskowa Litwy (liczba rosyjskich żołnierzy wzrasta do 150 tysięcy), odbyły się sfingowane wybory (przed nimi „znika” prawie 4 tysiące obywateli mających autorytet w społeczeństwie), a nowy parlament 21 lipca ogłosił powstanie Litewskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej, która 3 sierpnia została „przyjęta” w skład sowieckiego imperium. Zanim to ostatnie nastąpiło – jedną z pierwszych uchwał „sejmu ludowego” była właśnie reforma językowa.
„Reforma języka wprowadzała obligatoryjny zapis fonetyczny nazw własnych. Czyniono to nie z troski o czystość języka litewskiego (ten argument podnoszą często przeciwnicy normalnej pisowni – że pojawienie się litery W zburzy odwieczny porządek języka i upadnie on jako wartość publiczna) – po prostu był to element przygotowań przed wcieleniem do „russkogo mira”, w którym obowiązuje będąca właśnie zapisem fonetycznym cyrylica. Języka litewskiego od tego czasu miało tylko ubywać na rzecz rosyjskiego, który stał się językiem państwowym” – przypomina dziennikarz.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB