Stanisław Dygat, twórca wolny i autentyczny

Stanisław Dygat, twórca wolny i autentyczny

Stanisław Dygat należał do pokolenia, które odmieniło oblicze polskiej literatury. Był intelektualistą, pisarzem, osobowością i wirtuozem polszczyzny. Jego twórczość jest dziś zmarginalizowana – powiedział kierownik Działu Rękopisów Muzeum Literatury im. A. Mickiewicza w Warszawie prof. Andrzej Stanisław Kowalczyk.

29 stycznia mija 45 lat od śmierci pisarza i scenarzysty Stanisława Dygata (1914-1978). Jak podsumować może pan profesor jego dorobek literacki?

Prof. Andrzej Stanisław Kowalczyk: Stanisław Dygat, urodzony w 1914 r., należał do pokolenia, które nazywamy dziś „generacją 1910″, twórców urodzonych w okolicach tego roku. Należeli do niego m.in. Czesław Miłosz, Hanna Malewska, Witold Gombrowicz, Jerzy Andrzejewski, Adolf Rudnicki czy Teodor Parnicki. To debiutujące w latach trzydziestych pokolenie odmieniło oblicze polskiej literatury. Dygat wniósł swój oryginalny wkład. Wielką rolę w inspirowaniu jego twórczości odegrał Gombrowicz. Niemniej Dygat to pisarz o „własnym głosie”, własnym stylu i problematyce. Był wirtuozem polszczyzny. Jego proza zarówno ta fabularna, jak i ta felietonowa, dziennikarska cechuje się humorem, ironią, lekkością. Twórcy z „generacji 1910″ odnowili polską powieść, wprowadzając nowe tematy, pogłębiając wizerunek bohatera, komplikując jego relacje z ludźmi i ze zbiorowością, z rodziną, ze środowiskiem społecznym, z narodem.

Czy dziś Polacy pamiętają o Dygacie i jego twórczości? Bo niestety w powszechnej świadomości funkcjonuje on chyba głównie tylko jako “mąż Kaliny Jędrusik”…

Prof. Andrzej S. Kowalczyk: Niestety dzisiejszy sposób myślenia o kulturze nie sprzyja docenianiu wielkich indywidualności. Scena jest zaludniona głównie przez tzw. celebrytów, których głupstwami media każą nam się zajmować. Dygat był wybitnej klasy intelektualistą, pisarzem i osobowością, jego powieści przekładane były na kilka języków europejskich. Jednak w konfrontacji ze sławą i z rozgłosem, jaki towarzyszył jego drugiej żonie, aktorce Kalinie Jędrusik, niestety nie mógł wygrać i nie wygrał. Zgadzam się, że jego twórczość jest obecnie zmarginalizowana. Choć z rzadka pojawiają się wznowienia powieści, Dygat jest zapomniany. Stwierdzam to z przykrością, bo jego sposób widzenia człowieka, odległy od wszelkiego dogmatyzmu, jego obrona jednostki przed roszczeniami zbiorowości nie utraciła wcale na ważności.

Dziś niewiele osób pamięta także filmy, które powstały na podstawie jego powieści i scenariuszy. A były to przecież filmy naprawdę dobre i ważne.

Prof. Andrzej S. Kowalczyk: Tak, tu możemy wymienić ekranizację choćby „Pożegnania” w reżyserii Wojciecha Jerzego Hasa (1958) czy „Jezioro Bodeńskie” Janusza Zaorskiego, zrealizowane już kilka lat po śmierci Dygata. Powieść „Disneyland” Janusz Morgenstern zekranizował w 1967 r. pod tytułem „Jowita”. Pisał także dialogi do filmów fabularnych. Film go fascynował. Był także felietonistą. Publikował na łamach „Przeglądu Kulturalnego” i innych czasopism. Chętnie czytano jego teksty, więc publikowano zbiory jego felietonów. Ostatni z nich nosi tytuł „Kołonotatnik”. Dygat był przede wszystkim powieściopisarzem, ale celował również w małych formach z pogranicza literatury, dziennikarstwa i publicystyki, a także satyry. Bo warto tu dodać, że był on obdarzony naprawdę wielkim poczuciem humoru. Sam stał się też bohaterem wielu anegdot. Wiele z nich opowiedział jego przyjaciel Tadeusz Konwicki w książce „Kalendarz i klepsydra”.

Czy twórczość Dygata, choć nieco dziś zapomniana, obroniła się? Czy zawiera ponadczasowe treści, które i dziś moglibyśmy uznać za istotne?

Prof. Andrzej S. Kowalczyk: Bez wątpienia tak. Zachowała wartość wspomniana przeze mnie obrona pojedynczego człowieka, obrona jednostki uwikłanej w relacje społeczne, narodowe, środowiskowe, które go deformują, fałszują. Przykładem może być główny bohater „Jeziora Bodeńskiego”, internowany podczas II wojny światowej w obozie wraz z przedstawicielami innych narodowości. W „Pożegnaniach” w życie głównego bohatera wkracza historia. W roku 1945 stary świat wali się w gruzy, a zaczyna coś nowego, nie wiadomo jeszcze co. Groza i nadzieja sąsiadują z sobą. W tym nowym świecie bohater będzie próbował bronić siebie i swoich wartości, tak jak starał się to czynić wcześniej. W hierarchii wartości Dygata wolność i autentyczność – wartości tak trudne dziś do wypracowania i do obrony – stoją najwyżej.

rozmawiał Maciej Replewicz

Polska literatura współczesna

.„Porzuconą przez państwo rolę głównego reżysera sceny literackiej przejęły wielkie koncerny medialne, dysponujące środkami, o których rodzime wydawnictwa nie śmiały nawet marzyć. Nici porozumienia z szerszym gronem odbiorców trzyma od tej pory ten, kto dysponuje odpowiednim kapitałem” – pisze Prof. Wojciech KUDYBA, kierownik Katedry Polskiej Literatury Współczesnej i Krytyki Literackie UKSW.

„Nie łudźmy się: jeśli nic się nie zmieni, nasza literatura będzie coraz gorsza – coraz bardziej przewidywalna i stereotypowa. Brniemy w ślepą uliczkę. Szansą byłaby oczywiście stopniowa pluralizacja sceny literackiej. Czy jednak uda się nam wytworzyć ośrodki i mechanizmy wspierania dzieł oraz autorów niesystemowych, przełamujących procesy standaryzacji? Na tak postawione pytanie nie ma dziś łatwej odpowiedzi. Ale to od niej zależy los przyszłych arcydzieł”.

Znaczenie literatury

.Jak twierdzi Michel HOUELLEBECQ, jeden z najwybitniejszych współczesnych pisarzy francuskich, „literatura nie przyczynia się do rozwoju wiedzy, jeszcze mniej do moralnego postępu ludzkości, natomiast znacząco poprawia ludziom poczucie dobrostanu. I czyni to w sposób, którym nie może się posłużyć żadna inna forma sztuki”.

„Fundamentalną racją bytu literatury powieściowej jest to, że człowiek na ogół ma umysł zbyt skomplikowany, zbyt bogaty, jak na egzystencję, którą musi prowadzić. Fikcja nie jest dla niego tylko przyjemnością – jest potrzebą. Potrzebuje innych egzystencji, innych niż jego własna, po prostu dlatego, że jego własna mu nie wystarcza. Te inne egzystencje nie muszą koniecznie być ciekawe, mogą być równie dobrze posępne. Mogą zawierać wiele doniosłych wydarzeń lub prawie żadnych. Nie muszą być egzotyczne: mogą rozgrywać się pięćset lat temu na innym kontynencie, a mogą być osadzone w domu obok. Ważne jest tylko to, że są inne“.

„Ta potrzeba zetknięcia się z innymi egzystencjami ma być może charakter polityczny, w szerokim tego słowa znaczeniu, ale jak dotąd nie zaproponowano nam żadnego politycznego rozwiązania. Bardziej prawdopodobne, że jest ona intymna, fizyczna i emocjonalna. Ale i ta interpretacja nie wydaje mi się zadowalająca. Nie wierzę też, że może ona być zaspokajana przez wszechświat wirtualny, metaświat. To humbug. Tylko literatura jak dotąd zdaje egzamin” – przekonuje Michel HOUELLEBECQ.

PAP/MaciejReplewicz/WszystkoCoNajważniejsze/PP

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 29 stycznia 2023