Święto Jordanu. Czym jest dla prawosławnych?

Wierni prawosławni uczestniczyli w niedzielę w procesji nad Bug w Sławatyczach (Lubelskie), gdzie dokonali obrzędu poświęcenia wody w związku ze świętem Chrztu Pańskiego zwanego też Świętem Jordanu. Prawosławni wierzą w jej moc uzdrawiającą i traktują jako źródło łask. Święto Jordanu, czyli pamiątka chrztu Jezusa w Jordanie, to jedno z najważniejszych i najbardziej malowniczych świąt w Cerkwi prawosławnej.
Święto Jordanu
.Zgodnie z kalendarzem juliańskim święto Jordanu obchodzone jest 19 stycznia, według kalendarza gregoriańskiego 6 stycznia. Według nauki Kościoła wschodniego chrzest Chrystusa w rzece Jordan dał początek chrześcijaństwu i stał się fundamentem wszystkich tajemnic wiary.
W parafii Opieki Matki Bożej w Sławatyczach (pow. bialski) uroczystości związane z obrzędem święcenia wody odbywają się nad Bugiem przy granicy polsko-białoruskiej. Po niedzielnym nabożeństwie z cerkwi wyruszyła procesja na przodzie z krzyżem, chorągwiami i ikoną. Wierni śpiewali w tym czasie pieśni prawosławne, by po pokonaniu kilkuset metrów dotrzeć nad samą rzekę. Z niewielkiego pomostu udekorowanego choinkami ksiądz dokonał obrzędu poświęcenia wody poprzez trzykrotne zanurzenie krzyża w rzece na znak Świętej Trójcy, za każdym razem wypuszczając z rąk białego gołębia, symbol Ducha Świętego.
Potem duchowny pokropił uczestników uroczystości wodą z Bugu, a wierni pili zaczerpniętą z rzeki wodę i pocierali nią twarz. Poświęconą wodę nabierali również do butelek, by zanieść do domów. Prawosławni wierzą w jej moc uzdrawiającą i traktują jako źródło łask.
Proboszcz parafii prawosławnej Opieki Matki Bożej w Sławatyczach ks. Michał Wasilczyk wznowił tradycję poświęcenia wody nad rzeką w 2006 r.
„Najstarsi parafianie opowiadali mi, jak wcześniej to wyglądało. Ja sam pochodzę z parafii w Narewce (woj. podlaskie), gdzie od dziecka tak się robiło, więc dla mnie to była żywa tradycja, którą udało mi się przywrócić. Ludzie początkowo nie byli przekonani, ale starałem się ich zachęcić, bo wiara czyni cuda. Ci, którzy wtedy poszli, cały rok nie chorowali, byli zdrowi” – powiedział proboszcz.
Wśród wiernych była w tym roku pani Tatiana, która pochodzi z Łucka. „Na Ukrainie ta tradycja tak samo wygląda. Dzisiaj w domu napijemy się trochę tej wody, a resztę zostawiam na cały rok. Wierzę, że ta święta woda przynosi zdrowie i pomyślność. Gdy dzieci lub wnuki są chore, to też daję im po łyku lub przecieram im twarz” – opisała.
„Codziennie rano, po łyczku staramy się wziąć wody, aby zapewnić sobie zdrowie i odporność. Po jakimś czasie taka zwykła woda zielenieje. U nas w domu jest jeszcze butelka, gdy pierwszy raz święciliśmy wodę z Bugu. Cały czas jest taka sama, krystalicznie czysta” – dodał Andrzej.
Do prawosławnej parafii w Sławatyczach należy ok. 50 wiernych. Diecezja lubelsko-chełmska liczy ok. 15 tys. osób.
O porozumienie ponad Świętami
.Słucham ostatnich wypowiedzi nowego arcybiskupa warszawskiego i jestem pełen nadziei. Rozumienie służby, dobra wspólnego i polityki abp. Adriana GALBASA SAC to coś, czego potrzeba nie tylko w Kościele. To myślenie warto przenieść dalej – pisze Michał KŁOSOWSKI na łamach „Wszystko co Najważniejsze”.
Nie tylko w sensie geograficznym, społecznym czy gospodarczym, ale przede wszystkim w sensie politycznym Polska jest rzeczywiście trudnym krajem. Wiemy to nie od dzisiaj, nie tylko przez porównanie. Kraj, w którym polaryzacja społeczna i ideologiczna, a także głęboki podział polityczny stały się normą, a nie wyjątkiem, to chyba najprostszy opis współczesnej Polski. W kontekście Świąt Bożego Narodzenia, kiedy to na całym świecie podkreślamy wartość pokoju, pojednania i miłości, warto więc sięgnąć po refleksję, która dziś wydaje się konieczna: jak w naszym, polskim świecie społeczno-politycznym znaleźć przestrzeń na porozumienie, które wykracza poza partyjne spory i personalne animozje? I to nie tylko przy wigilijnym stole, ale szerzej, w codzienności? I czy jest to w ogóle możliwe?
Aby odpowiedzieć na te kwestie, trzeba najpierw zadać sobie inne pytanie, które przed politykami w Sejmie postawił nowy metropolita warszawski abp Adrian Galbas SAC, a które wydaje się fundamentalne dla pomyślności Polski w 2025 roku: czym jest „dobro wspólne” i jak je zrozumieć, aby przezwyciężyć dzielące nas mury? Ta refleksja jest niezbędna, zwłaszcza w obliczu słów Jana Pawła II, który wskazywał na konieczność innego „rozumienia polityki”, w której centralnym punktem jest dobro człowieka – każdego człowieka, nie tylko tego, który znajduje się po jednej stronie politycznej barykady.
Jan Paweł II, nie tylko jako papież, ale także jako filozof, przez całe swoje życie podkreślał, że polityka to nie tylko techniczne zarządzanie państwem, ale przede wszystkim służba dobru wspólnemu. Mało jednak dzisiaj mówi się o tym pojęciu, nawet w kontekście rozgrywającej się już kampanii prezydenckiej. A w nauce społecznej Kościoła polityka nie jest celem samym w sobie, ale środkiem, który ma służyć realizacji dobra wspólnego. W tym sensie polityka staje się bardziej misją niż zawodem. To misja, która wymaga odpowiedzialności za innych – za swoich wyborców i za wszystkich obywateli. A to z kolei wymaga od polityków odwagi, by podejmować trudne decyzje, ale również zdolności do słuchania, szanowania drugiego człowieka, do wchodzenia w dialog ponad podziałami. W tym kontekście „dobro wspólne” może więc jawić się jako przestrzeń dla wszystkich, pozostawianie symbolicznego pustego talerza na stole, przy którym odbywa się debata publiczna.
Karol Wojtyła przypominał też o najważniejszym: że polityka powinna być narzędziem, które służy miłości – miłości do kraju, do obywateli, do człowieka. To personalizm w czystej postaci. Bo nawet jeśli ten drugi ma inne poglądy czy po prostu się myli, nie trzeba na niego patrzeć przez pryzmat rywalizacji, ale przez pryzmat wspólnoty, która ma w swoim centrum wspólne dobro i w ten sposób nabiera sensu.
Dobro wspólne w ujęciu katolickim to w końcu koncepcja, która wykracza poza indywidualne interesy i obejmuje całe społeczeństwo, jego rozwój moralny i duchowy. Benedykt XVI, szczególnie w encyklice Caritas in veritate, podkreślał, że dobro wspólne nie jest jedynie sumą interesów jednostek, lecz odnosi się do pełni dobra, które obejmuje również sfery duchowe i transcendentne. Dobro w polityce? Tak. W tym sensie bowiem dobro wspólne to troska o integrację wartości moralnych w życiu społecznym: sprawiedliwości, solidarności i szacunku dla godności ludzkiej – cały tekst [LINK].
PAP/ WszystkocoNajważniejsze/ LW