Szczątki nieznanego pterozaura odkryto w nieoczekiwanym miejscu

Szczątki nieznanego gatunku pterozaura z czasów jurajskich odkryto na szkockiej wyspie Skye – informują naukowcy na łamach pisma „Journal of Vertebrate Paleontology”.
Zaskakujące odkrycie na wyspie Skye. Nowy gatunek pterozaura
.Naukowcy nie kryją zaskoczenia odkryciem, ponieważ większość bliskich krewnych gatunku znajdowana jest w Chinach. „Świadczy to o tym, że zaawansowana grupa gadów latających pojawiła się wcześniej, niż myśleliśmy i szybko rozprzestrzeniła się niemal po całym świecie” – komentuje autor artykułu (https://www.tandfonline.com/doi/full/10.1080/02724634.2023.2298741), prof. Paul Barrett z Muzeum Historii Naturalnej w Londynie.
Nieznany dotąd pterozaur należy do grupy o nazwie Darwinoptera, która istniała przez 25 mln lat, począwszy od wczesnej aż do późnej jury. W tym okresie rozprzestrzeniła się na cały świat. Odkrycie pokazuje, że ta grupa była znacznie bardziej zróżnicowana, niż sądzono.
Zrozumieć ewolucję
.Skamieniałości pterozaurów z okresu jurajskiego są dość rzadkie, dlatego zrozumienie ewolucji tych zwierząt jest poważnym wyzwaniem dla paleontologów.
Okaz z wyspy Skye składa się z częściowego szkieletu, w tym części ramion, skrzydeł, nóg i kręgosłupa.
Z odkrycia wynika, że wszystkie główne grupy pterozaurów wyewoluowały na długo przed końcem wczesnej jury. Pterozaury przetrwały do późnej jury, obok ptasich dinozaurów, które następnie przekształciły się w dzisiejsze ptaki.
Nowemu gatunkowi nadano nazwę Ceoptera evansae. Ceoptera pochodzi od gaelickiego słowa Cheo oznaczającego mgłę (jest to nawiązanie do gaelickiej nazwy wyspy Skye – Eilean a’ Cheo, czyli Wyspa Mgły) i greckiego -ptera (skrzydło). Evansae nawiązuje do nazwiska zasłużonej paleontolożki, Susan E. Evans, która prowadziła długoletnie badania na wyspie Skye.
„Okres, z którego pochodzi Ceoptera, jest jednym z najważniejszych w ewolucji pterozaurów, a zarazem ubogim w okazy” – wyjaśnia autorka, dr Liz Martin-Silverstone z Uniwersytetu w Bristolu. Jak dodaje, najnowsze odkrycie przybliża do zrozumienia, gdzie i kiedy wyewoluowały bardziej zaawansowane pterozaury.
Dinozaurów nie wskrzesimy. Ale co z wymierającymi gatunkami?
.„Wiemy, że wskrzeszanie wymarłych gatunków nie jest możliwe w przypadku dinozaurów, ponieważ nie dysponujemy zachowanym materiałem genetycznym. Jak jednak prezentuje się stan wiedzy w przypadku stworzeń, których materiał posiadamy, na przykład mamutów czy wymierających dziś gatunków? Czy potrafimy je wskrzesić?” – pyta na łamach „Wszystko co Najważniejsze” Martyna MOLAK-TOMSIA, adiunkt w Muzeum i Instytucie Zoologii PAN oraz członkini Polskiego Towarzystwa Nauk o Człowieku i Ewolucji, prowadząca badania genetyczne na szczątkach organicznych ludzkich i zwierzęcych.
Badaczka zauważa, że „DNA podczas śmierci komórkowej ulega zniszczeniu tak jak i cała komórka. Jej pozostałościami żywią się mikroorganizmy, trawiąc DNA na drobne fragmenty. Zachodzi też rozkład fizykochemiczny. Z czasem DNA staje się coraz bardziej zdegradowane i zmienione chemicznie. W wyniku silnej fragmentacji i modyfikacji staje się też podatne na zanieczyszczenia. Bardzo dużo źródeł DNA znajduje się w powietrzu, którym oddychamy; DNA zawierają też między innymi nasz naskórek oraz cząsteczki śliny. Materiał antyczny jest otoczony wieloma świeżymi i kompletnymi źródłami materiału genetycznego, które potrafią tak przykryć informację pierwotną, że nie jesteśmy w stanie jej odczytać”.
Jak podkreśla, „dzięki dynamicznej ewolucji badań nad materiałem genetycznym udało się odczytać kompletne DNA neandertalczyka, mamuta czy tura”.
„W nauce obecny jest termin »deekstynkcja«, który oznacza dziedzinę wiedzy zajmującą się możliwością wskrzeszania wymarłych stworzeń. Teoretycznie mamy takie możliwości. Jedną z metod byłoby odpowiednie zmodyfikowanie DNA żyjącego zwierzęcia najbliższego genetycznie temu, które chcemy „odtworzyć”. Drugą byłoby poddanie dobrze zachowanego jądra komórkowego naprawie i wszczepienie go do komórki jajowej surogatki” – pisze Martyna MOLAK-TOMSIA.
Dodaje, że „nie wiemy, czy efektem takiego eksperymentu będzie faktycznie wskrzeszenie wymarłego stworzenia, czy raczej pewna forma mutacji już istniejącego, np. słonia indyjskiego. Wiemy, że DNA nie jest jedynym elementem, który wpływa na funkcjonowanie istoty żywej. Nie jest więc do końca pewne, w jakim stopniu odtworzone zwierzę będzie wyglądało i funkcjonowało jak jego wymarły pierwowzór ani jak te ewentualne różnice wpłyną na jego rozwój i przeżywalność. Deekstynkcja jest bardzo droga i potencjalnie mało efektywna. Żeby taki eksperyment miał jakikolwiek sens i osiągnął swój cel, którym jest odtworzenie populacji wymarłego gatunku, niezbędne jest powołanie do życia kilkudziesięciu jego przedstawicieli, którzy muszą różnić się genomem. Występuje także problem ekologiczny. Stworzenia oddziałują na ekosystem, w którym funkcjonują. Powołanie do życia populacji, która wymarła, nawet na skutek ludzkiego działania, może w istotny sposób zachwiać równowagą ekosystemu”.
PAP/WszystkoCoNajważniejsze/SN