Szczyt G7 w Kanadzie [Program]

Rozpoczyna się trzydniowy szczyt G7 w Kanadzie. Przywódcy państw grupy zapowiedzieli, że jednym z głównych tematów będzie wojna Izraela z Iranem. Rząd Kanady ma nadzieję, że uda się uniknąć konfliktu z prezydentem USA Donaldem Trumpem.
Pierwsze międzynarodowe forum, w którym w swej drugiej kadencji udział weźmie Donald Trump
.Gościem szczytu, który odbywa się w Kananaskis w prowincji Alberta będzie m.in. prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Przedstawiciel ukraińskich władz, zaangażowany w przygotowanie rozmów na tym forum, powiedział agencji Reutera, że gasną nadzieje Kijowa na silny komunikat przywódców G7, deklarujący pomoc dla Ukrainy w wojnie obronnej z Rosją. Strona ukraińska zakłada teraz, że sukcesem będzie „przyjazne spotkanie” Wołodymira Zełenskiego z Donaldem Trumpem.
Max Bergmann, dyrektor waszyngtońskiego Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS), uważa, że szczyt będzie szczególnie ważny z tego względu, że jest to pierwsze takie międzynarodowe forum, w którym w swej drugiej kadencji udział weźmie Donald Trump. Pozwoli to bowiem ocenić, czy jest zainteresowany współpracą z partnerami i sojusznikami w ramach rozwiązywania konfliktów.
Kanclerz Niemiec Friedrich Merz zapowiedział tuż przed wylotem na szczyt, że wojna izraelsko-irańska będzie głównym tematem spotkania w Kanadzie. Dodał, że ma nadzieję, iż uda się ustalić cztery punkty, od których zależą rozmowy o zakończeniu tego konfliktu zbrojnego.
Szczyt G7 w Kanadzie. Nadzieje i wyzwania
.Te cztery kwestie to: Iran nie może posiadać broni nuklearnej; Izrael ma prawo do samoobrony; obecny konflikt nie może eskalować; należy stworzyć możliwość rozpoczęcia dyplomatycznych negocjacji.
Premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer również odniósł się do konfliktu irańsko-izraelskiego na pokładzie samolotu lecącego do Kanady i powiedział, że brytyjskie siły „przenoszą do regionu zasoby, w tym samoloty, które mają służyć wsparciu w sytuacjach kryzysowych”.
Prezydent Francji Emmanuel Macron, który przed udaniem się do Kanady składa wizytę na Grenlandii, powiedział dziennikarzom, że liczy na to, iż podczas obrad G7 uda się „w najbliższych godzinach” dokonać ustaleń, które pozwolą na rozpoczęcie negocjacji między Izraelem i Iranem.
Premier Japonii Shigeru Ishiba poinformował przed wylotem na szczyt, że ma nadzieję, iż na marginesie obrad zdoła przekonać Trumpa do zniesienia ceł nałożonych na japońskie towary.
Reuters podkreśla, że nie tylko rząd Kanady, w tym premier Mark Carney, który jest gospodarzem szczytu, ale też inni jego uczestnicy mają przede wszystkim nadzieję, iż tym razem uda się uniknąć kłótni z prezydentem USA. Dyplomaci poinformowali, że Ottawa zrezygnowała już w ogóle z planu wydania wspólnego komunikatu końcowego, a organizatorzy mają tylko nadzieję na „zapobieżenie katastrofie” i podtrzymanie zaangażowania strony amerykańskiej w debaty, które odbędą się w Kananaskis.
Agencja przypomina, że gdy ostatni raz Kanada była gospodarzem szczytu w 2018 roku Trump opuścił obrady nazywając ówczesnego kanadyjskiego premiera Justina Trudeau „bardzo nieuczciwym i słabym” człowiekiem.
Zdaniem prof. Rolanda Parisa, który był doradcą Justina Trudeau ds. polityki zagranicznej, szczyt „będzie sukcesem, jeśli Donald Trump nie wybuchnie i nie zakłóci całego spotkania”.
Według oficjalnych komunikatów szczyt ma być też poświęcony kwestiom bezpieczeństwa, energetyki, rozbudowy infrastruktury oraz wojnie Rosji z Ukrainą.
Co nas czeka w 2025 roku?
.Pierwszą połowę roku z pewnością zdominują sprawy wyborów prezydenckich. Niestety, kampania przedwyborcza będzie obfitowała w stronniczą arogancję mediów i agresywne wypowiedzi polityków, czego doświadczamy już obecnie. Miejmy nadzieję, że nie zastąpi to całkowicie debaty merytorycznej, bo przecież to ona powinna zadecydować o rezultacie wyborów prezydenckich – pisze prof. Michał KLEIBER.
Przewidywanie wydarzeń mających nastąpić w zbliżającym się nowym roku jest zawsze trudne, a zrobienie tego obecnie, w kontekście roku 2025, jawi się jako zadanie jeszcze bardziej skomplikowane, niż było to w wielu poprzednich latach.
Powodów obecnych trudności jest bardzo dużo. Należą do nich z pewnością trwające w wielu miejscach świata konflikty i wojny, trudno przewidywalne międzynarodowe konsekwencje polityki, jaką będzie prowadził niedawno wybrany prezydent USA, powszechnie już dostrzegane problemy Unii Europejskiej poważnie grożące jej stabilnemu funkcjonowaniu, rosnąca siła Chin i jej partnerów w organizacjach takich jak BRICS, niekontrolowany rozwój nowych technologii, w szczególności tych wykorzystujących sztuczną inteligencję, rosnące zagrożenia nielegalnych migracji i próby ich zwalczania, nasilające się problemy pogodowe i ich wpływ na politykę klimatyczną, możliwość kolejnych globalnych pandemii.
Zacznijmy od czekających nas wydarzeń na świecie. Kluczowymi elementami przyszłorocznych wydarzeń politycznych będą z pewnością rozwój wydarzeń w Ukrainie i Strefie Gazy oraz konsekwencje przejęcia przez Donalda Trumpa prezydentury w Stanach Zjednoczonych.
Powodem takiej opinii jest powszechnie uznawany fakt, iż świat znajduje się obecnie w najbardziej niebezpiecznej sytuacji od czasu zakończenia zimnej wojny, a polityka największej globalnej potęgi gospodarczej i militarnej świata ma fundamentalne znaczenie dla zażegnywania istniejących i zapewne też nowych zagrożeń.
Musimy pamiętać, że pandemia i wojna w Ukrainie były czynnikami tylko pogłębiającymi proces polaryzacji świata trwający już od dłuższego czasu. Chodzi oczywiście o próby podważania dominacji w dzisiejszym świecie demokratycznych systemów politycznych, panujących z niewielkimi różnicami na całym Zachodzie, przez autokratyczne systemy polityczne panujące w Rosji, Chinach, Korei Północnej czy Iranie, a także o rosnące aspiracje państw globalnego Południa. Państwom tym udaje się niestety coraz bardziej rozbijać jedność świata zachodniego, a przy wszystkich obecnych problemach dodatkowym elementem w tej rywalizacji będzie w nieodległej przyszłości niekorzystna dla Zachodu demografia.
Rosnąć będzie w tej sytuacji przyszłoroczna rywalizacja USA z Chinami, trwać będą zbrojne konflikty w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie, największe państwa autokratyczne będą wzmacniać współpracę na rzecz osłabiania Zachodu, coraz szerzej lekceważone będą globalne umowy dotyczące bezpieczeństwa międzynarodowego, trwać będzie presja migracyjna będąca w oczywistym konflikcie z ograniczeniami wjazdowymi wprowadzanymi przez państwa Zachodu. Wobec kluczowej dla świata roli USA ważne będzie pogodzenie przez prezydenta Trumpa obiecywanej przez niego w wyborach szybkiej poprawy wewnętrznej sytuacji w kraju z troską o bezpieczeństwo całego świata.
W obu sprawach nieuchronnie pojawią się niestety kłopoty mające ogólnoświatowy wydźwięk i interpretowane zarówno przez sojuszników, jak i wrogów USA jako rezultat realizowanego przez Trumpa hasła „America first”.
Niepewne są konsekwencje planowanej polityki gospodarczej, a w szczególności nowych wysokich ceł, które uderzą w gospodarki krajów z największą wymianą handlową ze Stanami Zjednoczonymi, czyli Meksyku, Kanady i Chin, łącznie osiągających niemal połowę obrotów handlowych z USA i mających znaczną nadwyżkę w tych obrotach, w przypadku Chin sięgającą nawet 300 mld dolarów rocznie. Przy ocenie tak zaplanowanych działań pod uwagę trzeba wziąć fakt, iż USA mają obecnie wiele wewnętrznych problemów gospodarczych, takich jak wysoka inflacja, wysokie podatki, przesadnie duża federalna administracja, narastająca bieda części społeczeństwa czy problemy kulturowe symbolizowane obecnie przerażającym używaniem narkotyków, a szczególnie fentanylu.
Wiarygodność obietnic poprawy dobrostanu wszystkich mieszkańców Stanów Zjednoczonych, ważna dla globalnego wizerunku tego kraju, będzie przy tym poddawana trudnej próbie wprowadzania wielu daleko idących zmian przez nowych decydentów, określanych często mianem oligarchów, deklarujących niewiarygodnie szerokie wsparcie dla najbiedniejszych.
Działania na rzecz poprawy światowego bezpieczeństwa będą z kolei utrudnione przez bardzo skomplikowaną sytuację międzynarodową. Niełatwo uwierzyć w zapewnienia prezydenta Trumpa o realności jego planu błyskawicznego zakończenia wojny w Ukrainie. Wiarę w to uniemożliwiają ciągle demonstrowane przez obie strony konfliktu całkowicie sprzeczne wyobrażenia o warunkach zawieszenia działań wojennych. Mimo popierania przez większość Ukraińców w nadziei na pokój planu rezygnacji, być może czasowej, z zajętych przez Rosję terytoriów nawet ostatnia niespodziewanie koncyliacyjna deklaracja prezydenta Zełenskiego, po raz pierwszy dopuszczająca takie rozwiązanie pod warunkiem zgody na ochronę przez wojska NATO reszty terytorium Ukrainy, została błyskawicznie przez Rosję odrzucona.
Pojawiają się eksperckie głosy, że żaden kompromis nie jest tu możliwy i jedynym sposobem zakończenia wojny będzie pełne zwycięstwo jednej ze stron. Dla świata Zachodu oznacza to konieczność znacznie silniejszego niż dotychczas wsparcia Ukrainy. Czy można w tej sprawie liczyć na wiodący udział USA i wspólne poparcie wszystkich państw Unii, jest pytaniem niemającym na razie definitywnej odpowiedzi.
Trudno także wierzyć w skuteczność amerykańskich posunięć na rzecz zażegnania konfliktu na Bliskim Wschodzie – prawdopodobne pełne wsparcie dla Izraela może w nadchodzącym roku pomóc w zawieszeniu działań wojennych w Strefie Gazy, ale problemy w relacjach z Syrią, Libanem i Iranem oraz sprawa braku drogi do stworzenia niezależnego państwa palestyńskiego nie zakończą się z pewnością w przyszłym roku.
Możliwe są też trudne do dyplomatycznego rozwiązania problemy dotyczące Tajwanu i Morza Południowochińskiego. Do przyszłorocznych dramatycznych wydarzeń zaliczyć będzie można trwający od prawie dwu lat konflikt wewnętrzny w Sudanie, który doprowadził już do głodu połowę z ponad 50 mln swoich mieszkańców, wśród których 10 mln jest wręcz w stanie krytycznym.
Tekst dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-michal-kleiber-co-nas-czeka-w-2025-roku/
PAP/MB