Sztuczna inteligencja wytwarza setki razy mniej CO2 niż człowiek

Praca sztucznej inteligencji, związana z tworzeniem tekstów i obrazów, powoduje emisję setek, a nawet tysięcy razy mniejszej ilości CO2, niż praca człowieka. Jednak nie oznacza to, że może lub że powinna ona zastąpić ludzi – zastrzegają autorzy związanych z tym badań.
Zużycie energii podczas używania algorytmów sztucznej inteligencji
.Od pewnego czasu mówi się o zasobochłonności „wydobywania” kryptowalut, takich jak Bitcoin. Proces weryfikacji transakcji i dodawania nowej kryptowaluty do łańcucha bloków wymaga zużycia ogromnej ilości wody i zarazem pochłania do 1 procenta energii używanej na całym świecie. Oczekuje się, że wydatki na energię będą rosły, ponieważ kryptowaluty i aplikacje typu blockchain stają się coraz bardziej powszechne.
Naukowcy zwracają uwagę, że na sztuczną inteligencję również trzeba patrzeć pod kątem zużycia energii. Ma ono bowiem związek nie tylko z określonymi kosztami, ale również z emisją CO2– zwracają uwagę eksperci z Unviersity of Texas (USA).
Badacze ci porównali ilość dwutlenku węgla (CO2), jaka emitowana jest w trakcie pisania tekstów oraz tworzenia ilustracji – przez człowieka i systemy sztucznej inteligencji (SI).
W tym zestawieniu ludzie przegrali i to znacząco. Przy tworzeniu strony tekstu SI powodowała od 130 do 1,5 tys. mniej emisji CO2 niż człowiek, wykonujący tę samą pracę. Przy tworzeniu ilustracji było to od 310 do 2,9 tys. razy mniej.
„Lubię myśleć o sobie, że kieruję się danymi, a nie tylko odczuciami na temat prawdy. Dyskutowaliśmy o tym, co jest prawdziwe w obszarze emisji CO2 spowodowanej przez sztuczną inteligencję i chcieliśmy się przyjrzeć odpowiednim danym. Chcieliśmy sprawdzić, czy rzeczywiście jest tak bardzo efektywna” – mówi Andrew Torrance, autor pracy opublikowanej w piśmie „Nature” (https://www.nature.com/articles/s41598-024-54271-x).
Wyniki tego porównania wydały się badaczom zadziwiające. „Nawet przy ostrożnych szacunkach, SI marnuje nieporównanie mniej energii” – podkreśla Torrnace.
Na przykład system Bloom okazał się przy pisaniu tekstów aż 1,4 tys. razy bardziej oszczędny od obywateli USA, a 180 razy – od mieszkańców Indii. Z kolei DALL-E2 emitowała 2,5 tys. razy mniej dwutlenku węgla, niż amerykańscy artyści, i 310 razy mniej, niż artyści hinduscy. W przypadku systemu Midjourney było to odpowiednio 2,9 tys. i 370 razy mniej.
SI może pomóc w zmniejszeniu emisji CO2
.Naukowcy podkreślają, że ewoluują zarówno technologie, jak i społeczeństwa, dlatego z czasem liczby te mogą się zmienić.
SI może nawet wyeliminować niektóre zawody, co może mieć kolosalne konsekwencje społeczne i ekonomiczne, w tym – destabilizujące. Dlatego zdaniem naukowców warto raczej stawiać na współpracę ludzi i maszyn. Człowiek będzie mógł stać się bardziej kreatywny, mając jednocześnie kontrolę nad finalnym dziełem czy produktem. Potrzebne będą także przepisy regulujące użycie chronionych prawami autorskimi utworów.
„Nie twierdzimy, że SI jest z natury dobra lub zła lub, empirycznie patrząc – lepsza. Stwierdzamy tylko, że zużywa mniej energii, niż człowiek” – mówi prof. Torrance.
Wspomniane badanie zostało przeprowadzone, aby lepiej zrozumieć SI i jej wpływ na środowisko, także w odniesieniu do Celów Zrównoważonego Rozwoju ONZ.
SI, zdaniem naukowców, może np. służyć do tworzenia konspektów tekstów czy ich wstępnych wersji, które będą wymagały edycji wykonanej przez człowieka.
„To nie przekleństwo, to dobrodziejstwo” – stwierdza prof. Torrance. – „Uważam, że SI pomoże dobrym autorom stać się doskonałymi, średnim – dobrymi, i sprawi, że pisanie będzie dostępne dla coraz większej liczby osób. Może sprawić, że ludzie będą bardziej produktywni i będą mogli lepiej korzystać ze swojego ludzkiego potencjału. Jestem pełen optymizmu. Myślę, że technologia ta będzie stawała się coraz lepsza pod każdym względem i pomoże nam wywierać dobry wpływ na Ziemię. Mamy nadzieję, że to dopiero początek i ludzie będą coraz bardziej zgłębiać tę technologię”.
Już nie science-ficiton – Nowa Era Sztucznej inteligencji
W ocenie Ewy FABIAN, warszawskiej adwokat i entuzjastki nowych technologii, w najbliższym czasie część z nas, a oby jak najwięcej, zacznie baczniej przyglądać się rozwojowi tzw. sztucznej inteligencji, rozprawiając się z mitami, proponując nowe definicje, zauważając jej obecność w codziennym życiu. I zaczniemy – część z nas, a oby jak najwięcej – wyciągać wnioski.
„Sztuczna inteligencja była rozważana i opisywana przez wielu wizjonerów. Dziś przywoływanie tych pomysłów jest już jednak mniej pilne, niż opisywanie tego, co stanowi naszą rzeczywistość. Ważniejszą potrzebą jest, abyśmy nauczyli się rozumieć czas teraźniejszy i przewidzieć czas przyszły. Być może taka logika przyświecała Gideonowi Lewis-Krausowi, autorowi Wielkiego przebudzenia sztucznej inteligencji kiedy wybrał dla swojej publikacji formę literacką. Są tam dialogi, których nie powstydziłby się Issac Asimov, opis wyglądu postaci (w tym przypadku, naukowców i współpracowników Google), a nawet epilog zatytułowany „Maszyny bez dusz”. W pierwszej chwili forma tego artykułu mnie lekko zdumiała. Pomyślałam jednak, że być może piszący o tych zjawiskach zorientowali się już, że bez wywołania zdumienia nie da się tematyki AI łatwo i do tego prawidłowo wytłumaczyć” – zaznacza autorka artykułu.
Co więcej, dotarcie do zrozumienia, choćby częściowego, mechanizmów deep learning, to dla wszystkich spore wyzwanie. Postawię tezę, że w pełni rozumie to zagadnienie garstka ludzi. Jej zdaniem tym bardziej powinniśmy to wyzwanie podejmować, rozmawiać o sztucznej inteligencji i o niej pisać. Przyswojenie sobie hasła deep learning i poprzestanie na tym nie wystarczy w sytuacji, w której mamy szukać zastosowań dla nowej technologii czy wprowadzać dla niej prawne regulacje. Potwierdzają to choćby głosy po przyjęciu przez Unię Europejską Rozporządzenia ogólnego o ochronie danych osobowych (2016/679), które wchodzi w życie w maju 2018 roku.
„Wielu autorów i komentatorów już jakiś czas temu przestało czekać na świadome maszyny, bo tak długo, jak jesteśmy w stanie stworzyć wystarczająco silną iluzję człowieka lub efektów jego pracy, będzie to poszukiwana przez nas sztuczna inteligencja” – pisze Ewa FABIAN.
Po przyswojeniu sobie tego, co sztuczna inteligencja potrafi, przychodzi czas na zastanowienie się, jak zmienił się w związku z tym paradygmat i jak powinno to zostać odzwierciedlone w systemie prawnym. W tej prognozie nie będę się oczywiście silić na wymienianie potencjalnych implikacji dla prawa, ale warto przytoczyć choćby dwa przykłady.
„Skoro mowa o tłumaczeniu, ma ono swoje miejsce w systemie ochrony praw autorskich. Prawo do korzystania z tłumaczenia (przekładu) lub rozporządzania nim jest prawem zależnym. Oznacza to, że autor oryginału lub inny uprawniony do zezwalania na wykonywanie praw zależnych musi udzielić zgody na korzystanie z tłumaczenia, w przeciwnym razie korzystający z niego narusza autorskie prawa majątkowe. Korzystanie z wykonanego przez nas tłumaczenia cudzego utworu wymaga zgody uprawnionego; dopiero po uzyskaniu tej zgody można go wydać, opublikować w Internecie, czerpać korzyści finansowe itd. Tłumaczenie samo w sobie jest też utworem. Oznacza to, że tłumaczenie jest chronione, jako nowy utwór, według tych samych zasad, co utwór oryginalny. Tymczasem abyśmy mieli do czynienia z utworem, musi być to dzieło człowieka. Wynika to nie tylko z polskiego prawa, ale także z regulacji międzynarodowych i nie ma co do tego najmniejszych wątpliwości. Na etapie tworzenia systemu ochrony praw autorskich nikomu nie przyszło do głowy, że utwór może być dziełem maszyny” – dodaje ekspert.