Talerz pełen tożsamości. Polska kuchnia wczoraj i dziś

Polska kuchnia. Wystarczy wypowiedzieć te dwa słowa, a przed oczami wielu z nas pojawia się natychmiastowa wizja: parujący talerz barszczu z uszkami, chrupiące pierogi z rumianą cebulką, może jeszcze schabowy na pół talerza z ziemniakami i kapustą zasmażaną, jak u babci. Pachnie domem. Kojarzy się z bezpieczeństwem, wspomnieniem dzieciństwa i rodzinnych spotkań. Ale czy to cała prawda o naszej kuchni? Czy Polacy w 2025 roku rzeczywiście nadal kochają mielone i rosół w każdą niedzielę? A może polska kuchnia to dla nas coś zupełnie innego niż to, co gotowały nasze babcie i mamy?

Polska kuchnia. Wystarczy wypowiedzieć te dwa słowa, a przed oczami wielu z nas pojawia się natychmiastowa wizja: parujący talerz barszczu z uszkami, chrupiące pierogi z rumianą cebulką, może jeszcze schabowy na pół talerza z ziemniakami i kapustą zasmażaną, jak u babci. Pachnie domem. Kojarzy się z bezpieczeństwem, wspomnieniem dzieciństwa i rodzinnych spotkań. Ale czy to cała prawda o naszej kuchni? Czy Polacy w 2025 roku rzeczywiście nadal kochają mielone i rosół w każdą niedzielę? A może polska kuchnia to dla nas coś zupełnie innego niż to, co gotowały nasze babcie i mamy?

Polska kuchnia – czy nadal się z nią utożsamiamy?

.Prawda jest nieoczywista. Z jednej strony jesteśmy niesamowicie przywiązani do tego, co swojskie. Wystarczy pojechać na majówkę pod las albo do agroturystyki na Mazurach – nigdzie placki ziemniaczane nie smakują tak dobrze jak tam. Bigos, choć wymaga cierpliwości, nadal króluje na świątecznych stołach, a pierogi – te z mięsem, ziemniakami czy z kapustą i grzybami – traktujemy niemal jak kulinarne dziedzictwo narodowe. To jedzenie, które łączy pokolenia. Nawet ci, którzy deklarują się chociażby, jako miłośnicy kuchni azjatyckiej, przynajmniej raz w roku z nostalgią siadają przy stole, żeby zjeść żurek z białą kiełbasą na Wielkanoc czy śledzia w śmietanie na Wigilię. Ale coś się zmienia. Polska kuchnia zaczyna być dla nas czymś więcej niż tylko tradycją. Zaczynamy ją redefiniować.

Coraz częściej patrzymy na nią z dumą, ale już nie tylko przez pryzmat kalorycznego komfortu i sytości. Ceniąc jej korzenie, szukamy w niej świeżości, sezonowości, lekkości, a nawet finezji. Kiedyś królowały ciężkie sosy i mięso na każdym talerzu – dziś doceniamy prostotę kasz, warzyw korzeniowych, kiszonek, dzikich ziół. Szefowie kuchni w topowych restauracjach wydobywają z niej smaki, które wydawały się zapomniane: pasternak, brukiew, szczaw, rokitnik. Nie boją się podać pstrąga z fermentowaną śliwką czy serwować lodów z koperkiem.

Polska kuchnia dla wielu z nas stała się znakiem tożsamości. Często wyjeżdżając za granicę, dopiero tam zaczynamy dostrzegać, jak bogata i różnorodna jest nasza tradycja kulinarna. „Tęskniłem za chlebem” – to jedno z częściej wypowiadanych zdań wśród Polaków mieszkających poza krajem. Chleb, najlepiej na zakwasie, z chrupiącą skórką i miękkim wnętrzem, to dla wielu symbol polskości na równi z biało-czerwoną flagą. Do tego ogórki kiszone, których nie potrafią zrobić nigdzie indziej tak, jak u nas. I oczywiście sernik – ten klasyczny, z rosą lub krakowski, z kratką z ciasta kruchego. Niby nic nadzwyczajnego, a jednak dla nas to smaki, które mówią „jestem w domu”.

Co nam przeszkadza w naszej tradycyjnej kuchni? Czy są smaki, które przestały nas zachwycać?

.A czego nie lubimy w polskiej kuchni? Czasem właśnie tej ciężkości, z którą była utożsamiana przez lata. Tłuste, smażone, zasmażane, zbyt obfite. Dziś coraz więcej z nas świadomie rezygnuje z mięsa albo ogranicza jego spożycie. Szukamy alternatyw, przerabiamy klasyki: pierogi nadziewamy soczewicą zamiast mięsem, do żurku wrzucamy wędzone tofu zamiast kiełbasy. Rosół? Może być warzywny, na pieczonej cebuli i korzeniu pietruszki, z dodatkiem imbiru. Lubimy eksperymenty, chociaż czasem nasze babcie mogą spojrzeć z niedowierzaniem, gdy mówimy, że zrobiliśmy wegański bigos albo bezglutenowy makowiec.

Ale polska kuchnia ma też swoje niepodważalne atuty. Cenimy ją za autentyczność i szczerość. To kuchnia, która nie udaje – jest taka, jaka jest. Sezonowa, osadzona w rytmie natury. Zimą syci i rozgrzewa, latem daje oddech lekkością chłodników i świeżych owoców. I choć zachwycamy się kuchnią włoską czy japońską, to wciąż nasze serce bije mocniej na widok pajdy chleba ze smalcem i ogórkiem, a aromat gotującego się kompotu z jabłek przenosi nas w czasie lepiej niż jakiekolwiek haute cuisine.

Co ciekawe, polska kuchnia zaczyna być modna nie tylko u nas. Turyści coraz częściej pytają o tradycyjne potrawy, wybierają regionalne smaki, chcą poznać kiszonki, sery zagrodowe, miody z małych pasiek. Doceniają nasze pierogi, nie jako kolejny rodzaj ravioli, ale jako coś zupełnie wyjątkowego. My sami, widząc to zainteresowanie, na nowo odkrywamy, że nasza kuchnia ma duszę i historię, której nie trzeba się wstydzić, a którą warto pielęgnować i pokazywać światu.

Czy identyfikujemy się z polską kuchnią? Bardziej niż nam się wydaje. Może nie codziennie gotujemy żurek czy lepimy pierogi, ale na pytanie, co podalibyśmy gościowi z dalekiego kraju, bez zastanowienia wymieniamy bigos, barszcz, sernik i ogórki kiszone. I to mówi wszystko. Polska kuchnia to nasza opowieść – o przeszłości, rodzinie, miejscu, z którego pochodzimy. A jednocześnie to historia, którą teraz piszemy na nowo, z dumą, świadomością i otwartością na zmiany.

Laura Wieczorek

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 23 marca 2025