Rosyjscy dyplomaci - Unia Europejska wprowadza restrykcje

Służby bezpieczeństwa UE poparły pomysł Czech, aby ograniczyć możliwość poruszania się rosyjskich dyplomatów jedynie do terytoriów krajów, do których zostali delegowani. Polska już wprowadziła te ograniczenia – przypomniał w Brukseli szef polskiego MSZ Radosław Sikorski.
W UE nadal służy około 2 tys. rosyjskich dyplomatów
.Jak podkreślił, Polska wspiera czeską inicjatywę, która jest rekomendowana także przez służby bezpieczeństwa większości krajów członkowskich. „W Polsce zamknęliśmy rosyjski konsulat w Poznaniu i jesteśmy gotowi zamknąć kolejne, jeśli na terytorium naszego kraju będzie dochodziło do ataków hybrydowych, np. podpaleń. Ograniczyliśmy też prawo do poruszania się rosyjskich dyplomatów po naszym kraju, w tym pracowników ambasady rosyjskiej w Warszawie (wyłącznie) do województwa mazowieckiego” – powiedział szef polskiego MSZ. Podobne ograniczenia dotyczą pracowników konsularnych i ich rodzin w Gdańsku i Krakowie.
Minister, który spotkał się w Brukseli z dziennikarzami, oznajmił, że liczy na to, że inne kraje członkowskie także zastosują takie środki. Sikorski dodał, że tak długo, jak długo Rosja zachowuje się jak agresor, jej dyplomaci nie powinni móc korzystać z przywilejów strefy Schengen. Zauważył, że chodzi w tym przypadku również o kwestie bezpieczeństwa.
„W UE nadal służy około 2 tys. rosyjskich dyplomatów. Przyjmijmy, że minimum 20 proc. z nich to oficerowie wywiadu, a to oznacza, że po terytorium Unii może poruszać się 400 agentów, którzy mogą pomagać w atakach hybrydowych. Nie rozumiem, dlaczego mielibyśmy to tolerować?” – pytał Sikorski. Jak podkreślił, w momencie, kiedy dyplomata wrogiego państwa przebywa na terytorium danego kraju, znajduje się pod obserwacją służb wywiadowczych tego państwa. W momencie, kiedy z niego wyjedzie, taka obserwacja jest już znacznie utrudniona.
Na pytanie, czy polska prezydencja będzie rekomendowała wpisanie czeskiej inicjatywy – ta narodziła się już rok temu – do listy unijnych sankcji na Rosję, Sikorski powiedział, że na pewno będzie ją promowała. Dodał też, że rozmawia na ten temat z szefem czeskiej dyplomacji Janem Lipavskim. „By ograniczyć prawo do poruszania się rosyjskich dyplomatów, nie potrzeba jednomyślności krajów UE, bo wprowadzenie ograniczeń leży w kompetencjach samych państw członkowskich” – zaznaczył Sikorski.
Zanosi się na poważny impas
.Ostatni incydent miał miejsce po serii zdarzeń, które udowodniły, że Rosja może bezkarnie sabotować podmorską infrastrukturę państw NATO. W 2023 roku kontenerowiec New Polar Bear uniknął kary za uszkodzenie gazociągu. W październiku kolejnego roku Niemcom nie udało się wyciągnąć konsekwencji wobec masowca Yi Peng 3, który za pomocą kotwicy uszkodził kable zasilające i transmisyjne.
Sytuacja zmieniła się, gdy Finlandia zaangażowała siły specjalne do przejęcia okrętu Eagle S, który przeciął kable w Boże Narodzenie. Sojusznicy NATO w regionie bałtyckim zainicjowali wówczas projekt „Wartownik Bałtyku” (Baltic Sentry), łącząc siły w celu monitorowania Morza Bałtyckiego i zapobiegania dalszym sabotażom. Ostatni atak sugeruje jednak, że Rosja wcale się nie przestraszyła – odzyskanie wiarygodności wymaga czasu i wiąże się z ryzykiem. Lepiej jej więc nie tracić.
Tymczasem to właśnie robił Zachód przez ostatnie dziesięciolecia bezczynności w obliczu rosyjskiej agresji na każdym polu: w cyberprzestrzeni, na lądzie, morzu i w powietrzu. Na przykład samolot lecący z Londynu do Wilna na początku stycznia 2025 r. musiał awaryjnie lądować w Warszawie z powodu problemów z nawigacją GPS. Eksperci obwiniają za to działania wojny elektronicznej w rosyjskiej eksklawie królewieckiej. Według raportu Barents Observer rosyjskie służby na dalekiej północy nie tylko zagłuszają sygnały nawigacji satelitarnej, ale także je modyfikują. Może to zepchnąć nieostrożne samoloty z kursu, dlatego komercyjne linie lotnicze podejmują dodatkowe środki ostrożności podczas lotów w pobliżu granicy norwesko-rosyjskiej.
Sabotaż to tylko powierzchowna strona wrogich działań, których istotą jest wojna psychologiczna. Ingerencja w lotnictwo może na przykład sprawić, że zachodni samolot (być może nawet przewożący pasażerów znajdujących się w kręgu zainteresowania Kremla) będzie zmuszony do lądowania w Rosji lub na Białorusi. Obok ataków na infrastrukturę fizyczną takie działania – rzeczywiste lub domniemane – osłabiają wiarę obywateli w zdolność władz do zapewnienia bezpieczeństwa w codziennym życiu. Nawet jeśli ataki nie skutkują faktycznymi zakłóceniami, skłaniają do podjęcia środków zaradczych, które powodują napięcie oraz pochłaniają czas i pieniądze. Odwrócenie uwagi decydentów strony przeciwnej jest zwycięstwem samym w sobie.
Artykuł dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/edward-lucas-przeciete-sieci/
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB