Ukraina znajduje się bliżej NATO niż kiedykolwiek wcześniej - Mark Rutte
Sekretarz generalny NATO Mark Rutte oznajmił 16 października w Brukseli, że państwa członkowskie Sojuszu są „na dobrej drodze”, by wypełnić zobowiązania polegające na przekazaniu w tym roku Ukrainie pomocy wojskowej o wartości 40 mld euro. Holender stwierdził, że Ukraina znajduje się bliżej NATO, niż kiedykolwiek wcześniej. Zapewnił, że temat planu Zełenskiego pojawi się na zaplanowanym na 17 października spotkaniu.
Kiedy Ukraina dołączy do NATO?
.”Jesteśmy na dobrej drodze do przekazania 40 mld euro obiecanych środków na nadchodzący rok, tak jak ustaliliśmy w Waszyngtonie. (…) Mogę dziś ogłosić, że sojusznicy (w ramach) NATO zobowiązali się przekazać Ukrainie 20,9 mld euro pomocy wojskowej w pierwszej połowie 2024 roku i są na dobrej drodze do wypełnienia swoich zobowiązań na drugą połowę roku. Komunikat jest jasny. NATO pomaga Ukrainie i będziemy robić to nadal” – zadeklarował Mark Rutte na konferencji prasowej przed zaplanowanym na 17 października spotkaniem ministrów obrony NATO w Brukseli.
Szefowie resortów obrony państw Sojuszu spotkają się ze swoim ukraińskim odpowiednikiem Rustemem Umierowem na posiedzeniu Rady NATO-Ukraina 17 października wieczorem, aby omówić sytuację na froncie i najpilniejsze potrzeby Ukrainy, odpierającej rosyjską inwazję. Mark Rutte był pytany o plan zwycięstwa, który prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przedstawił 16 października w parlamencie. Jednym z jego elementów jest zaproszenie Ukrainy do NATO w najbliższej przyszłości.
Holender odparł, że Ukraina znajduje się bliżej NATO, niż kiedykolwiek wcześniej. Zapewnił, że temat planu Zełenskiego pojawi się zaplanowanym na 17 października spotkaniu. „To oczywiście silny sygnał od Zełenskiego i jego zespołu, że opracowali ten plan. (…) To nie znaczy, że mogę tutaj powiedzieć, że popieram cały plan. Byłoby to trochę trudne, ponieważ jest wiele kwestii, które musimy lepiej zrozumieć” – przyznał nowy szef Sojuszu Północnoatlantyckiego.
Ministrowie obrony NATO mają zlecić nowemu sekretarzowi generalnemu m.in. przedstawienie propozycji dotyczących modernizacji całego procesu standaryzacji uzbrojenia Sojuszu. Chodzi m.in. o produkcję amunicji, której braki w magazynach okazały się problemem dla krajów Zachodu po ataku Rosji na Ukrainę. Około 10 sojuszników, w tym Wielka Brytania, Niemcy i Stany Zjednoczone, ma podpisać 17 października list intencyjny w sprawie promowania standaryzacji m.in. amunicji artyleryjskiej.
Korea Północna na froncie wojny rosyjsko-ukraińskiej
.Mark Rutte poruszył tę kwestię na konferencji prasowej. Jak powiedział, państwa NATO cały czas produkują za mało broni i amunicji, a koszty są zbyt wysokie. „Musimy to szybko zmienić. Inwestycje w obronność są krytyczne dla obrony miliarda naszych obywateli. (…) Nie może być silnej obronności bez silnego przemysłu obronnego. Żeby to osiągnąć musimy zwiększyć wydatki na obronność” – powiedział.
Holender stwierdził, że oczekuje, iż sojusznicy dadzą zielone światło nowej inicjatywie, która ma poprawić standaryzacje dotyczące uzbrojenia. „Standardy wzmacniają nasze zdolności, aby walczyć razem, a ich lepsze wdrożenie pozwoli ograniczyć koszy przetargów zbrojeniowych” – powiedział. Rutte był też pytany o słowa Zełenskiego, który zarzucił w tym tygodniu władzom Korei Płn. przekazanie żołnierzy do sił zbrojnych Rosji twierdząc, że ukraińskie agencje wywiadowcze poinformowały go o udziale Koreańczyków z Północy w wojnie przeciwko Ukrainie.
Sekretarz generalny odparł, że NATO nie może potwierdzić doniesień o żołnierzach z Korei Północnej walczących u boku sił rosyjskich przeciwko Ukrainie, ale doniesienia te są niepokojące. Rutte ogłosił też, że prace nad utworzeniem nowego dowództwa NATO w Wiesbaden w celu koordynowania pomocy i szkoleń w zakresie bezpieczeństwa dla Ukrainy są na dobrej drodze.
10 spotkanie ministrów obrony ma być również okazją do wymiany poglądów na temat obecnej sytuacji bezpieczeństwa globalnego z bliskimi partnerami NATO w regionie Indo-Pacyfiku oraz z Unią Europejską. Po raz pierwszy ministrowie obrony Australii, Japonii, Nowej Zelandii i Korei Płd. dołączają do spotkania szefów resortów obrony NATO. „W tym coraz bardziej połączonym świecie niezwykle ważne jest, abyśmy wspólnie stawiali czoła naszym wspólnym wyzwaniom w zakresie bezpieczeństwa” – podsumował Rutte.
Czy Stany Zjednoczone pozostawią Europę samą?
.Anne APPLEBAUM, amerykańsko-polska dziennikarka, laureatka Nagrody Pulitzera za książkę „Gułag” (2004) pisze na łamach Wszystko co Najważniejsze, że „Gówno mnie obchodzi NATO” – tak były prezydent Donald Trump wyraził kiedyś swój stosunek do najstarszego i najsilniejszego sojuszu wojskowego Ameryki. Wypowiedź ta, wygłoszona w obecności Johna Boltona, ówczesnego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, nie była zaskoczeniem. Trump kwestionował wartość amerykańskich sojuszy na długo przed swoim wejściem do świata polityki. O Europejczykach napisał kiedyś, że „ich konflikty nie są warte krwi Amerykanów. Wycofanie się z Europy pozwoliłoby naszemu państwu zaoszczędzić miliony dolarów rocznie”. NATO, założone w 1949 roku i wspierane przez ponad trzy czwarte wieku zarówno przez demokratów, jak i republikanów oraz polityków bezpartyjnych, od dawna spotyka się z wrogością Trumpa. Jako prezydent wielokrotnie groził wycofaniem się z Sojuszu, w tym niesławnie, podczas szczytu NATO w 2018 roku.
„Ale nigdy do tego nie doszło. Zawsze bowiem znalazł się ktoś, kto mu ten pomysł wyperswadował – Bolton, który sam o tym mówi, oraz, jak się uważa, Jim Mattis, John Kelly, Rex Tillerson, Mike Pompeo, a nawet Mike Pence” – zaznacza autorka.
.Niestety, nie sprawili jednak, że Trump zmienił zdanie. I jeśli w tym roku zostanie ponownie wybrany, żadna z powyższych osób nie znajdzie się w Białym Domu. Wszyscy oni zerwali stosunki z byłym prezydentem, w niektórych przypadkach dramatycznie. Co gorsza, nie ma innej puli republikańskich analityków, którzy rozumieją Rosję i Europę – większość z nich albo podpisała oświadczenia sprzeciwiające się Trumpowi w 2016 roku, albo skrytykowała go po roku 2020. Dlatego w drugiej kadencji Trumpa otaczaliby ludzie, którzy albo podzielają jego niechęć do amerykańskich sojuszy bezpieczeństwa, albo nic o nich nie wiedzą i nie zależy im na nich. Tym razem nieprzychylność prezydenta wobec amerykańskich sojuszników prawdopodobnie oznaczałaby wyraźną zmianę polityki. Jak powiedział mi Bolton, „szkody, które wyrządził w pierwszej kadencji, można było naprawić. Szkody w drugiej kadencji byłyby nieodwracalne”.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ