Ukraiński Cukorok wykrywa nadlatujące rosyjskie drony - Foreign Policy
Dla obrońców Ukrainy, stojących w obliczu niemal ciągłego zagrożenia ze strony rosyjskich dronów, prymitywnie wyglądający, kieszonkowy detektor bezzałogowców „Cukorok” stał się jednym z najbardziej pożądanych urządzeń na polu bitwy – pisze magazyn „Foreign Policy”.
Cukorok – niepozorny, ale kluczowy sprzęt na współczesnym polu walki
.”Cukorok” jest elektronicznym urządzeniem rozpoznawczym, które samo nie transmituje sygnału i jest dlatego niewidoczne dla wroga. Stale nasłuchuje i analizuje sygnał, wyszukuje i identyfikuje kanały komunikacyjne rosyjskich dronów, a następnie ostrzega głośnym sygnałem o ich zbliżaniu się. Urządzenie jest w stanie rozpoznać popularne modele rosyjskich bezzałogowców, takie jak Łancet czy Orłan.
„Cukorok” jest mieszczącym się w dłoni prostokątem z dwiema niewielkimi antenami. „To niesamowite, ponieważ urządzenie jest tak tanie i proste” – powiedział „FP” żołnierz z obsługi moździerza przebywający w Donbasie na wschodzie Ukrainy. „Po ponad dwóch latach wojny armia rosyjska nadal cieszy się przewagą w wojnie elektronicznej. Wojna ta w dużej mierze skupia się na możliwości użycia i obrony przed dronami rozpoznawczymi i uderzeniowymi, a także rakietami dalekiego zasięgu. Zdolność wykrywania i ukrywania się przed dronami jest kwestią życia i śmierci” – zaznaczył amerykański magazyn.
Ukraińska armia potrzebuje 10 razy więcej detektorów dronów
.Ukraina – dodano – próbuje dogonić Rosję pod względem zdolności, często wykorzystując prostszy i tańszy sprzęt. Problemem są jednak zdolności produkcyjne sprzętu zakłócającego – podkreślił „FP”. „Zapotrzebowanie jest 10 razy większe niż to, co jesteśmy w stanie zapewnić” – powiedział Bohdan Daniłow ze wspierającej ukraińską armię Fundacji Prytuły.
Dmytro Selin, mieszkający w Londynie ukraiński inżynier i twórca „Cukorka”, powiedział, że „dostawy części niezbędnych do stworzenia każdego modelu nie są niezawodne, a przesyłki mogą utknąć na kilka tygodni”. „Popyt jest też zdecydowanie większy niż nasze możliwości” – dodał, mówiąc o pracującym z nim zespole. Selin przyznał, że celem zespołu jest osiągnięcie produkcji na poziomie 10 tys. detektorów miesięcznie. Obecnie połowa komponentów produkowana jest w Chinach, a połowa na Ukrainie. Produkt końcowy montowany jest już na Ukrainie.
„Żołnierze artylerii uważają «Cukorka» za ostateczne ostrzeżenie, pozwalające im uciekać do przygotowanych schronów. Jego zaletą jest prostota, pozwalająca na użytkowanie każdemu żołnierzowi” – zauważył „FP”. „To nie jest cudowne rozwiązanie, ale uzupełnienie innych urządzeń wykrywających i zakłócających” – podkreślił twórca urządzenia.
Rosyjski imperializm
.Na temat historii rosyjskiego imperializmu na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze prof. Jacek HOŁÓWKA w tekście „Imperialne marzenia Kremla„. Autor zwraca w nim uwagę, iż Rosja nie jest pierwszym imperium, które nie może pogodzić się ze zmniejszeniem swojego terytorium i wpływów.
„Ukraina należy do Rosji tylko w tym fantastycznym sensie, w jakim do Rosji należą Prusy Wschodnie, czyli obwód kaliningradzki, wszystkie etnicznie polskie tereny objęte zaborem rosyjskim w XIX wieku, a także zagrabione obszary Azji Mniejszej lub Besarabii. W takim metaforycznym sensie do Rosji należą wszystkie ziemie, które kiedykolwiek były częścią imperium rosyjskiego i które stają się jego częścią w wyobraźni najemnych kondotierów. Deklarację noworoczną popiera jedynie prosty i bezwstydny pogląd, że zagrabienie czyjejś ziemi przez Rosjan jest zawsze słuszne, ponieważ Rosja jest mocarstwem i ma nim być zawsze. Tak uważa władca Kremla i to sprawę zamyka. Natomiast ewentualna utrata posiadanych przez Rosję terenów jest zawsze niesprawiedliwa, gdyż powstaje przez dławienie rosyjskiej państwowości. Jest to objaw samowoli ludów drugorzędnych, niemających historii lub pełniących podrzędną rolę w jej przebiegu. Rosja musi zawsze zwyciężać, ponieważ wymaga tego jej odwiecznie praktykowany tryb istnienia. Nigdy nie była republiką, krajem rządzonym przez parlament lub wolę ludu. I to nie ma prawa się zmienić, ponieważ co raz stało się rosyjskie, musi na zawsze pozostać rosyjskie”.
.”Rosja nie jest pierwszym imperium, które głęboko przeżywa ograniczenie swych wpływów i posiadłości. W czasach nowożytnych to doświadczenie spotkało kolejno wszystkich kolonizatorów: Brytyjczyków, Francuzów, Belgów i Holendrów. Wytrącenie ich z roli metropolii kolonialnej raniło ich poczucie dumy, wydawało się bolesne i niesprawiedliwe. Kolonizatorzy zawsze cierpieli, pozostawiając zamorskie terytoria ich mieszkańcom. Uważali, że oddają je w ręce ludzi niepewnych i niedoświadczonych, czyli skazują je na upadek. Żadne wojsko nie lubi wycofywać się z administrowanych terenów. Gdy opuszcza pole swego działania, nagle widzi, jak jest bezużyteczne i zbędne. Widzi, że nie udało mu się zorganizować życia lokalnych społeczności, czyli dominowało jedynie dlatego, że stosowało przemoc bez żadnej racji” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ