USA to najważniejszy partner Unii, musimy zrozumieć podstawowe interesy Ameryki - Kaja Kallas

Musimy zrozumieć „podstawowe interesy Ameryki”; Chiny są strategicznym konkurentem i nie powinniśmy powtarzać tych samych błędów z Chinami, które popełniliśmy z Rosją – powiedziała szefowa unijnej dyplomacji Kaja Kallas przemawiając w Brukseli na konferencji ambasadorów Unii Europejskiej. W jej ocenie Waszyngton to najważniejszy partner Unii.
Unia Europejska „musi pomóc zakończyć tę wojnę”
.Kaja Kallas zaczęła swoje wystąpienie od wojny Rosji przeciwko Ukrainie, która – jak oceniła – musi być dla UE nadal „najwyższym priorytetem”.
„Putin chce całej Ukrainy. (…) Nie martwi go NATO. Gdyby tak nie było, nie wycofywałby swoich wojsk z granic z NATO, aby walczyły na Ukrainie. Bardziej martwi go ekspansja demokracji i wartości, które reprezentuje UE” – powiedziała.
Dodała, że Unia Europejska „musi pomóc zakończyć tę wojnę”. „Ale aby zapanował trwały pokój w sposób, na jaki zasługuje Ukraina, musimy naciskać na Kreml, aby zmienił swoje cele. Jedynym językiem, którym rozumieją Rosjanie jest siła” – uważa.
Jej zdaniem UE ma siłę i środki, aby „przewyższyć” Rosję pod względem wydatków i produkcji, ale potrzeba jej „woli politycznej”.
„Nasze łączne PKB z Wielką Brytanią, USA i Kanadą jest 25 razy większe niż PKB Rosji. Musimy być silniejsi wobec Rosji, nakładając sankcje na tych, którzy pomagają Rosji utrzymać jej machinę wojenną w ruchu, blokując zyski ze sprzedaży ropy i gazu, które bezpośrednio zasilają budżet państwa. Nasze sankcje działają. Gospodarka Rosji ma problemy. Nie możemy teraz poluzować uścisku” – powiedziała.
Najważniejszy partner Unii może pomóc w rywalizacji z Chinami
.W kwestii wsparcia dla Ukrainy Kallas oświadczyła, że „nie akceptuje argumentu, że to czy tamto nigdy wcześniej nie zostało zrobione”. „Chcę, abyśmy znaleźli dalsze rozwiązania finansowe dla Ukrainy. Ukraińcy walczą bardzo dzielnie, (…) a Rosja stanowi dla nas wszystkich egzystencjalne zagrożenie. Więc nie chcę słyszeć o tym, czego nie możemy zrobić. Powinniśmy być architektami kreatywnych rozwiązań” – oceniła.
Dodała, że UE ma wielu partnerów na całym świecie, ale Stany Zjednoczone to najważniejszy partner Unii. „Niektórym z nas może nie podobać się wszystko, co mówią lub robią nasi odpowiednicy (w USA), ale taka jest demokracja. Musimy sobie z tym poradzić” – powiedziała Kaja Kallas.
„Transatlantycki handel i inwestycje wspierają ponad 60 milionów miejsc pracy po obu stronach Atlantyku. Stanowią 42 proc. naszego globalnego PKB. Potrzebujemy Ameryki, a Ameryka potrzebuje nas” – powiedziała Kaja Kallas.
Dodała jednak, że UE musi „zrozumieć podstawowe interesy Ameryki”.
„Tak jak chcemy, aby Stany Zjednoczone, najważniejszy partner Unii, pomogły powstrzymać rosyjską agresję w Europie, musimy zrozumieć podstawowe interesy Ameryki. Chiny są strategicznym konkurentem. Są coraz bardziej asertywne, obecne na całym świecie i konkurencyjne. (…) UE jest nadal największym rynkiem handlowym Chin. Ale nie powinniśmy powtarzać tych samych błędów z Chinami, które popełniliśmy z Rosją. Zależności czynią nas podatnymi na zranienie. Kiedy było to konieczne, UE udowodniła, że może uwolnić się od Rosji” – powiedziała szefowa dyplomacji UE.
Dodała, że Unia dąży do bliższych partnerstw poza swymi granicami. „Japonia, Korea Południowa, Australia, Nowa Zelandia i inne kraje w regionie, w których wiele osób podziela nasze wartości i interesy od technologii po obronę. Możemy mieć bardziej produktywne relacje ze Zjednoczonym Królestwem. Nie są w UE, ale nadal są w Europie” – podsumowała Kaja Kallas.
Dla wielu Ameryka była „God’s chosen land”, z misją cywilizacyjną wobec świata
.Nie oni pierwsi tak myśleli. Anglicy uważali. że cywilizowanie świata to brzemię białego człowieka, przy czym szczytem rozwoju ludzkości był angielski gentleman. Ameryka w ubiegłym wieku dwukrotnie uchroniła Europę przed tyranią. Nie robiła tego całkowicie bezinteresownie. W obu przypadkach weszła do wojny dość późno, gdy państwa europejskie się już wykrwawiły, co pozwoliło jej umocnić swoją dominację przemysłową i finansową. Trzeba jednak przyznań, że nie była to ich wojna. Przenieśli się za Atlantyk, żeby uciec od europejskich szaleństw. Ale jak Europa dokonała samozagłady, to czemu nie skorzystać z okazji? Nawet tak miły (?) człowiek, jak Franklin Delano Roosevelt, dbał o przyszłą pozycję Ameryki i podgryzał bratnie imperium brytyjskie, np. zmuszając do przekazania wielu baz Royal Navy.
„W II wojnie światowej Ameryka pokonała jednego tyrana z pomocą drugiego – pokonanie obu było chyba niemożliwe. Ale zwycięskiemu tyranowi pozwolili zbudować imperium, z którym się Ameryka mierzy aż do dzisiaj. Cynizm czy głupota? Gdy już izolacjonizm został porzucony i Ameryka stała się policjantem świata, rozkręciła się na dobre – wojna koreańska, wojna wietnamska, powstrzymywanie sowietów na Kubie i w Berlinie. A potem wojna z islamskim terroryzmem. Każda coraz droższa, z coraz mniejszym rezultatem – być może z powodu zakładania, że przeciwnik myśli podobnie jak my. Idealiści mówią, że chodziło o ratowanie wolnego świata. Cynicy mówią, że celem była amerykańska dominacja i zapewnienie zamówień dla kompleksu wojskowo-przemysłowego. Prawda leż gdzieś pośrodku. Ostatnio Ameryka widziała też swoją misję w promowaniu rewolucji obyczajowej: LGBT, gender, aborcja. Nie wszędzie budziło to sympatię, zwłaszcza w krajach islamskich. Moim skromnym zdaniem, sprawami łóżkowymi nie musi zarządzać światowy hegemon. Ale wygląda, że się to kończy. Zobaczymy, jak się rozwinie sytuacja” – pisze w swoim artykule Jan ŚLIWA.
Granice Ameryki są trudne do zdefiniowania. 7 grudnia 1941 Japończycy zaatakowali Filipiny, Guam i Hawaje. Do historii przeszło to jako „atak na Pearl Harbor”. Dlaczego? Wszystkie były posiadłościami amerykańskimi, ale nie były emocjonalnie odbierane jako własne, a ostra reakcja wymagała „ataku na Amerykę”. Hawaje były geograficznie najbliżej, nie były wtedy stanem, ale przynajmniej „U.S. territory”, więc dobrze się nadały jako motyw do odwetu. Amerykanie jak ognia unikali słowa „kolonie”. W przeciwieństwie do Anglików, udawali, że nie budują imperium. Stąd dziś takie książki jak „Przypadkowe imperium” czy „Jak ukryć imperium”. A miały takowe. Wiele terytoriów przejęły po rozpadzie imperium hiszpańskiego, jak Kubę, Filipiny i Puerto Rico. Prowadziły wojnę z Hiszpanią, potem tłumiły powstanie na Filipinach. Walka w dżungli była ciężka, ale to Filipińczycy walczyli o swoje. Z tego czasu pochodzi piosenka, dość szorstka w wymowie:
Ladrones to złodzieje, a Krag, którym mają być cywilizowani, to norweski karabin Krag–Jørgensen. Czy różni się to od wojny kolonialnej? Nie za bardzo. Równocześnie (1899–1902) Wielka Brytania, drugi filar demokracji, prowadziła wojnę przeciwko holenderskim Burom. Zakładała dla nich obozy koncentracyjne, choć gwoli ścisłości wynalazł je nieco wcześniej (1897) hiszpański generał Valeriano Weyler, zwalczający powstanie kubańskie. Miały one koncentrować „dobrych Kubańczyków”, a kto pozostał poza nimi, był zwierzyną łowną. W 1898 do wojny przystąpiły Stany Zjednoczone, zastępując brutalną władzę hiszpańską swoją własną.
I wojny światowej amerykańskie państwo i firmy zdobyły decydującą pozycję w wielu dziedzinach. Walutą światową jest dolar, system wymiany międzybankowej SWIFT jest de facto pod amerykańską kontrolą. Krytyczne węzły Internetu znajdują się w Stanach. Pozwala to na przykręcanie kurka, ale też na (w mniej lub bardziej elegancki sposób) uzyskanie dostępu do danych. Największe firmy internetowe, gromadzące dane osobowe (oczywiście z zachowaniem prywatności), są w Stanach.
Jeżeli Elon Musk by chciał wiedzieć o mnie więcej niż ja sam, to by mógł. Dlatego też walczono ze sprzętem Huawei, podejrzewając, że może bokiem podawać informacje do KP Chin. Z drugiej strony Chiny się bronią przed Googlem i kolegami, nie tylko, by kontrolować informacje docierające do Chińczyków, ale by amerykańskie firmy nie gromadziły danych o obywatelach chińskich.
A gdzie tu jest Europa? Ano nigdzie. Europa ma za to najdziwniejsze zakrętki świata i 56 płci.
Artykuł dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/jan-sliwa-asertywna-ameryka-amerykanie/
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB