W Kanadzie rodzi są coraz mniej dzieci – najniższe statystyki od 100 lat
Kanadyjki mają coraz mniej dzieci; dane za 2022 r. wskazują, że statystycznie na każdą kobietę w wieku reprodukcyjnym przypadało 1,33 dziecka. To najmniej od ponad wieku – podał Statistics Canada, kanadyjski urząd statystyczny.
Czy Kanade czeka demograficzny kryzys?
.Trend spadkowy zaczął się już w 2009 r., a w 2020 wraz z pojawieniem się pandemii wskaźniki dzietności rozumianej jako liczba dzieci, które statystycznie może mieć kobieta w wieku reprodukcyjnym, znów spadły – poinformowało Statistics Canada w opublikowanym w środę komunikacie. Poza USA we wszystkich krajach grupy G7 zauważono spadek dzietności między 2021 a 2022 r.
„Wskaźnik dzietności zanotowany w Kanadzie w 2022 r. (1,33 dziecka na kobietę) jest najniższym zanotowanym od ponad wieku zbierania danych” – napisano w komunikacie. W 1921 r. w Kanadzie wskaźnik dzietności wynosił 3,5 dziecka na kobietę, pod koniec lat 1950. wzrósł do prawie 4, a w latach 1960. XX w. zaczął spadać. Tempo spadku dzietności było różne, w latach 1971-1972 z roku na rok dzietność spadła o 7,6 proc., a w latach 2021-2022 – o 7,4 proc.
Kanadyjscy statystycy zwrócili uwagę, że wahania liczby urodzeń w latach 2020 – 2022 są podobne do sytuacji w wielu innych krajach. „Ze względu na to, że pandemia Covid-19 rozpoczęła okres kryzysu publicznej opieki zdrowotnej oraz ekonomicznego i społecznego wstrząsu, jest możliwe, że część populacji zareagowała na ten okres ogólnej niepewności poprzez decyzje dotyczące dzieci” – napisano w komunikacie.
Wykres dołączony do komunikatu wskazuje, że od 1921 r. największe spadki spodziewanej dzietności kobiet obserwowano podczas Wielkiej Depresji aż do początku drugiej wojny światowej (w latach 1929 – 1939), a następnie po 1969 r, czyli po wprowadzeniu do legalnej sprzedaży pigułek hormonalnych dla celów regulacji cyklu menstruacyjnego kobiet, a potem po 1969, gdy zdekryminalizowano antykoncepcję i usuwanie ciąży. Od 1972 r. w Kanadzie nie ma prostej zastępowalności pokoleń i przyrost ludności jest pochodną imigracji.
Coraz mniej dzieci i coraz starsi rodzice
.Między 2021 a 2022 r. spadek dzietności dotyczył wszystkich grup wiekowych wśród kobiet poniżej 40 roku życia, ale statystycy zauważyli, że od czasu zwiększenia dostępności pigułki antykoncepcyjnej spada spodziewana dzietność wśród młodszych, natomiast rośnie wśród starszych kobiet. W 1990 r. dzietność wśród kobiet w wieku 30-34 lata była wyższa niż dzietność kobiet w wieku 20-24 lata, a w 2010 r. dzietność kobiet w wieku 35–39 lat po raz pierwszy była wyższa niż kobiet w wieku 20-24 lata. Spada dzietność nastolatek, rośnie kobiet po 40. roku życia i w 2014 r. dzietność kobiet w wieku 40-44 lata była już wyższa niż kobiet w wieku 15-19 lat.
Zauważalny jest rosnący wiek rodziców. W 1977 r. statystyczna kanadyjska matka miała średnio 26,8 roku, gdy rodziła pierwsze dziecko, a w 2022 r. – 31,6 roku. Statystyczny ojciec miał w 1974 r. 30,1 roku a w 2022 r. – 34,3 roku.
Znacząco mniejszą liczbę urodzeń zaobserwowano w 11 z 13 prowincji i terytoriów. Trendy urodzeniowe są inne w Nunavut, gdzie Inuici chcą mieć dzieci. Także w Quebeku, gdzie od 1997 r. wprowadzano program tanich przedszkoli. Quebec również uelastyczniał od 2006 r. program urlopów rodzicielskich. Statystycy wskazują, że mogło się to przyczynić do zwiększonego wskaźnika dzietności w prowincji w latach 2003-2008. Program tanich przedszkoli wzorowany na quebeckim jest obecnie wdrażany w całej Kanadzie. Rząd federalny zawarł z prowincjami i terytoriami umowy w sprawie dopłat do kosztów przedszkoli, tak by rodzice nie płacili więcej niż 10 dolarów za dzień.
Przeludnienie to mit
.Wiele rozwiniętych krajów zmaga się obecnie z małą ilością urodzeń. Istnieje wiele przyczyn tego problemu, ale jedną z nich może być szkodliwa ideologia, która zakłada, że posiadanie dzieci jest nieetyczne. O antynatalizmie pisze na łamach Wszystko co Najważniejsze Leigh PHILLIPS, publicysta i autor książek: „Austerity Ecology & the Collapse-porn Addicts” oraz „The People’s Republic of Walmart”, której współautorem jest ekonomista Michał Rozworski.
Autor zastanawia się, jakież cuda moglibyśmy stworzyć, gdyby każdy z tych ośmiu miliardów ludzi został uwolniony od znoju! Za naszego Korea Południowa przeszła drogę od wschodzącej gospodarki do potęgi przemysłowej i kulturalnej. Jakie zagadki rozwiążemy, jakie nowe formy sztuki wymyślimy, gdy Nigeria, Indonezja, Wietnam i cała reszta również dołączą do globalnej rozmowy?
„Tymczasem zamiast świętować ogromny postęp technologiczny i moralny oraz wzywać do jego kontynuacji, The New York Times ubolewa nad narodzinami ośmiomiliardowego dziecka. Reporterka ds. klimatu Cara Buckley wykorzystała tę okazję, aby napisać groteskowy pean na cześć Ruchu na rzecz Dobrowolnego Wymarcia Ludzi (Voluntary Human Extinction Movement, VHEMT). Spójrzcie, co zrobiliśmy z tą planetą – powiedział założyciel ruchu Les Knight w rozmowie z Buckley” – zaznacza autor.
Opisywany przez niego ruch przekonuje, że Homo sapiens szkodzi planecie i w związku z tym powinniśmy przestać się rozmnażać. „Ludzie mówią o muzyce, sztuce i literaturze oraz o naszych wielkich osiągnięciach – zabawne, że nigdy nie wspominają o złu, które wyrządziliśmy” – kontynuuje Knight. „Sądzę, że wieloryby nie będą tęsknić za naszymi piosenkami”.
Co więcej, profilowi Knighta w „The New York Times” towarzyszą wywiady z innymi antynatalistami i maltuzjanistami z różnych organizacji. Jedną z takich organizacji jest Center for Biological Diversity (Centrum Biologicznej Różnorodności), która pomimo swojej akademicko brzmiącej nazwy prowadzi między innymi kampanię rozdawania prezerwatyw z rysunkami przedstawiającymi dzikie zwierzęta, aby zachęcić ludzi do rezygnacji z posiadania dzieci. Inna ze wspomnianych organizacji to Population Connection (Łączność Populacji), kolejna maltuzjańska grupa ucząca poprzez swoją kampanię, że posiadanie jednego dziecka mniej jest „być może najlepszym sposobem na zmniejszenie swojego śladu węglowego”.
„To zresztą nie pierwszy raz, kiedy The New York Times prezentuje na swoich stronach antyhumanistów. W 2018 roku artykuł opiniotwórczy autorstwa filozofa z Clemson University Todda Maya sugerował, że byłoby dobrze, gdyby ludzie wyginęli, ponieważ nie ma żadnego innego stworzenia, którego drapieżne zachowanie byłoby choćby w przybliżeniu tak powszechne lub miało tak głębokie skutki, jak zachowanie ludzi. Jak stwierdził May, nauka daje nam powód do wyeliminowania… dalszego istnienia naszego gatunku” – pisze Leigh PHILLIPS.
Autor dodaje, że raport CNN na temat przełomowego ośmiomiliardowego człowieka ostrzegał, że obecny przyrost naturalny „stwarza więcej wyzwań dla planety”. W szeroko rozpowszechnionym artykule z 2017 roku brytyjski „The Guardian” poinformował czytelników, że najlepsze, co można zrobić w ramach walki ze zmianami klimatu, jest posiadanie mniejszej liczby dzieci. Twórcy artykułu powołali się na badanie opublikowane w piśmie „Environmental Research Letters”, porównujące takie postępowanie do rezygnacji z lotów transatlantyckich, przejścia na weganizm, używania energooszczędnych żarówek i tym podobnych.
Przypomina też, ża na swojej stronie internetowej ruch Dobrowolnego Wymarcia Ludzi przyznaje, że nie ma nadziei, iż jego argumenty zdołają „zapobiec katastrofie ekologicznej”. To przekonanie dostarcza jednak organizacji kolejnego argumentu przeciwko reprodukcji, zgodnie z którym pary zapewne „chciałyby rozważyć możliwość, że skazują swoje potomstwo na szybko pogarszającą się jakość życia i niewyobrażalnie straszną śmierć”.
„W wyniku bombardowania nastawionymi na wywoływanie strachu opiniami wielu zwykłych ludzi staje się maltuzjanistami. Sondaż z 2020 roku wykazał, że jeden na czterech Amerykanów, którzy zdecydowali się zrezygnować z posiadania dzieci, zrobił to ze strachu przed zmianami klimatu. Ten sam sondaż donosi, że ponad 40 proc. bezdzietnych Latynosów podjęło decyzję o rezygnacji z rodzicielstwa z powodu obaw o globalne ocieplenie” – podsumowuje autor.