Walka z dezinformacją może zwiększać nieufność do wiarygodnych źródeł

Wysiłki mające na celu zwalczanie dezinformacji zwiększają nieufność opinii publicznej także wobec autentycznych, opartych na faktach źródeł – wynika z badania przeprowadzonego pod kierunkiem Uniwersytetu w Zurychu, z udziałem Polaków.
Uboczne skutki walki z dezinformacją
.W czerwcowym „Nature Human Behaviour” (http://dx.doi.org/10.1038/s41562-024-01884-x) ukazał się artykuł opisujący międzynarodowe badanie składające się z trzech osobnych eksperymentów ankietowych przeprowadzonych w Hongkongu, Polsce i USA.
Jego autorzy sprawdzali skutki uboczne istniejących strategii walki z dezinformacją i porównywali je z kilkoma alternatywnymi interwencjami.
„Zbadaliśmy, w jaki sposób wskazówki dotyczące sprawdzania faktów i umiejętnego korzystania z mediów wpływają na postrzeganie przez jednostki zarówno informacji faktycznych, jak i fałszywych, a także na ich zaufanie do kluczowych instytucji demokratycznych” – napisali autorzy badania.
„Wyniki pokazały, że choć wszystkie istniejące interwencje skutecznie zmniejszały wiarę w fałszywe informacje, to jednocześnie negatywnie wpływały na zaufanie do informacji opartych na faktach. Podkreśla to potrzebę dalszego udoskonalania strategii, aby minimalizować szkody i maksymalizować korzyści wynikające z działań przeciwko dezinformacji” – dodali.
Badacze, w tym dr hab. Tomasz Gackowski z Katedry Komunikacji Społecznej i Public Relations UW oraz prof. Magdalena Wojcieszak z Wydziału Komunikacji Uniwersytetu Kalifornijskiego, przeprowadzili trzy eksperymenty w formie ankiet internetowych (z udziałem 6127 uczestników), aby sprawdzić skuteczność głównych strategii stosowanych obecnie w walce z dezinformacją. Są nimi: sprawdzanie faktów, inicjatywy edukacyjne na rzecz poprawy umiejętności korzystania z mediów oraz specjalistyczne relacjonowanie wiadomości, w którym reporterzy skupiają się na jednej konkretnej dziedzinie, aby dostarczać dokładniejszych informacji.
Następnie porównali je z alternatywnymi strategiami, których ideą jest wspieranie krytycznego, ale niezbyt sceptycznego podejścia do informacji. Np. zamiast skupiać się na tym, czy wiadomości są prawdziwe, czy fałszywe, jedna ze strategii kładła nacisk na zrozumienie uprzedzeń politycznych w reportażach.
Nieufność jest coraz powszechniejsza
.Jak pokazały wyniki, zarówno trzy główne narzędzia, jaki i strategie alternatywne sprzyjały, by wzrastała nieufność społeczeństwa nawet w stosunku do wiarygodnych informacji. Nowe metody jedynie w niewielkim stopniu przewyższały te tradycyjne, jeśli chodzi o poprawę zdolności społeczeństwa do odróżnienia faktów od fikcji.
„Dyskurs publiczny na temat fałszywych wiadomości nie tylko zwiększa nieufność wobec fałszywych informacji, ale także podważa zaufanie do wiarygodnych źródeł, które odgrywają kluczową rolę w funkcjonowaniu demokracji” – mówi główna autorka publikacji dr Emma Hoes. Jej zdaniem należy więc dokładnie rozważyć korzyści i zagrożenia wynikające ze zwiększonego sceptycyzmu opinii publicznej. „Jest to szczególnie istotne w zachodnich demokracjach, gdzie wiarygodne, oparte na faktach wiadomości są na szczęście nadal znacznie częstsze niż dezinformacja” – zaznacza.
Autorka dodaje, że w społeczeństwach takich niewiele osób faktycznie spotyka się na co dzień z fake newsami. Za to ze strategiami przeciwko nim już tak. Dlatego ona i jej współpracownicy wzywają do zmiany obecnego podejścia i opracowania ulepszonych metod. „Najlepszym rozwiązaniem jest edukowanie społeczeństwa w zakresie dostrzegania faktów krytycznym okiem, ale bez jednoczesnego odrzucania wiarygodnych informacji i źródeł” – uważa.
Era nowych mediów
.Branży dziennikarskiej nie udało się zaadaptować do ery internetu, a każde potencjalne rozwiązanie – od tabletów, przez paywalle i reklamy programatyczne, po konsolidacje i miliarderów – zawiodło. Sieci i gazety zostały wykupione przez fundusze hedgingowe, które następnie sprzedały wszystko, co się dało, ograniczyły wszelkie możliwe koszty i zagarnęły każdy grosz z przepływów pieniężnych. Jedyne, w co starsze firmy wciąż inwestują, to lobbing.
„Tymczasem zaufanie do dziennikarzy spadło do rekordowo niskiego poziomu. Instytut Reutersa w Oksfordzie informuje, że jedna trzecia ludzi aktywnie unika wiadomości – i trudno mieć im to za złe. Sam mam dość życzeniowego przepowiadania klęski, które jest powszechne w serwisach informacyjnych starego typu i któremu towarzyszy łatwowierne relacjonowanie polityki jako sportu, normalizowanie rozkwitu populistycznej faszystowskiej ideologii, odmowa wskazywania przypadków rasizmu, chroniczny brak różnorodności, zależność od dostępu do władzy, moralna panika wywołana nową technologią oraz marnowanie zasobów na kopiowanie newsów i treści clickbaitowe. Semafor i Gallup (instytuty badawcze – red.) donoszą, że zaufanie do dziennikarzy spada teraz także wśród amerykańskich demokratów. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze sztuczna inteligencja, która produkuje i dewaluuje to, co nazywamy treściami, czyniąc z nich towar i odbierając wiadomościom starego typu znaczenie, wartość i cel. Próbowałem przekonać organizacje informacyjne, że nie są lub nie powinny być częścią branży produkcji treści, że dziennikarstwo jest usługą opartą na rozmowie, społeczności i współpracy. Nie udało się” – pisze prof. Jeff JARVIS, wykładowca, pisarz, intelektualista badający nowe media.
Jego zdaniem musimy diametralnie zmienić naszą wizję dziennikarstwa i jego roli w społeczeństwie, któremu grozi przejęcie przez autorytarną, antyoświeceniową faszystowską ideologię.
„Niedawno pisałem o dziennikarstwie przynależności. Wraz z Carrie Brown pomogłem uruchomić program studiów zaangażowanego dziennikarstwa, a przedsięwzięcie to jest kontynuowane przez naszych alumnów. Istnieją też inne inicjatywy mające na celu przekształcenie tej branży: dziennikarstwo rozwiązań, dziennikarstwo współpracy, dziennikarstwo konstruktywne, dziennikarstwo naprawcze, dziennikarstwo dialogu, dziennikarstwo skoncentrowane na rozmowach, dziennikarstwo solidarności, dziennikarstwo przedsiębiorcze i inne. Łączy je etyka wsłuchiwania się w społeczności i ich potrzeby oraz świadomość konieczności wprowadzania innowacji” – zaznacza autor.