Wiara, nie wiedza. Jak influencerzy karmią nasze emocje

Moda na diety przybiera dziś formę niemal duchowego przeżycia. W sieci roi się od „cudownych metod” i „tajemnych recept na zdrowie”. Za nimi często stoją emocje, potrzeba przynależności i złudne poczucie kontroli, a nie nauka. Jak influencerzy karmią nasze emocje i jak duży mają wpływ na nasze decyzje?
Influencerzy i ich wpływ na nasze żywieniowe decyzje
.Na imprezie, w pracy, a nawet przy rodzinnym stole coraz częściej słyszymy: „Jestem na nowej diecie, działa świetnie!”. Nie ma w tym nic zaskakującego. Trendy żywieniowe istnieją od dziesięcioleci, ale nigdy nie rozprzestrzeniały się tak szybko jak dziś w epoce mediów społecznościowych, gdzie każdy może zostać samozwańczym ekspertem od zdrowia.
Diety obiecujące błyskawiczne efekty zdobywają popularność, bo odwołują się do emocji i osobistych przekonań. To, co jemy, jest częścią naszej tożsamości. A gdy coś dotyka tak prywatnej sfery, łatwo zamienia się w niemal religijne wyznanie.
Naukowy wymiar wyborów żywieniowych
.To, co wkładamy do koszyka, zależy od wielu czynników: biologicznych, kulturowych i marketingowych. Nasz mózg wciąż preferuje wysokokaloryczne produkty, a sklepy i reklamy potrafią skutecznie sterować naszymi wyborami. Badania z 2023 roku wykazały, że kontakt z reklamami jedzenia aktywuje w mózgu obszary odpowiedzialne za zachowania żywieniowe. Niezależnie od wieku, po obejrzeniu takich treści ludzie jedzą więcej.
To dowód, że środowisko, w jakim funkcjonujemy, ma ogromny wpływ na nasze nawyki. A jeśli tradycyjne reklamy potrafią kształtować nasze wybory, tym bardziej robią to dziś, w cyfrowej rzeczywistości przesyconej dezinformacją.
Dezinformacja, jako przepis na sukces
.Podczas pandemii COVID-19, gdy miliony osób spędzały więcej czasu w sieci, media społecznościowe stały się idealnym miejscem do szerzenia fałszywych informacji o zdrowiu i żywieniu. Na TikToku czy Instagramie błyskawicznie rozprzestrzeniały się „rady” promujące kontrowersyjne diety, jak karnistyczna, oparta wyłącznie na produktach zwierzęcych, czy kampanie przeciwko olejom roślinnym, obwinianym o choroby cywilizacyjne.
Wiele z tych tez dawno obalono, ale to nie przeszkadza im w zdobywaniu zwolenników. Według przeglądu badań z 2022 roku, o których w swoim tekście na łamach „The Conversation” piszą Pablo Arrona Cardoza i Daiva Nielsen połowa analizowanych treści o żywieniu w internecie miała niską wartość merytoryczną.
Dlaczego więc ludzie z takim zapałem bronią swoich diet? Bo żywienie stało się częścią tożsamości. Dla niektórych przyjęcie konkretnego sposobu odżywiania oznacza wejście do wspólnoty, grupy osób, które potwierdzają swoje przekonania, wymieniają się poradami i wzajemnie utwierdzają w słuszności wyborów. Tworzy się echo-komora, w której sceptycyzm nie ma racji bytu.
Jak zauważył na łamach „The Conversation” Alan Levinovitz, badacz religii z James Madison University, język współczesnych diet przypomina kazania: jedzenie dzieli się na „dobre” i „złe”, „czyste” i „grzeszne”. Te kategorie nie mają nic wspólnego z nauką, ale dają prostą, moralną strukturę świata, a ta jest dla wielu bardziej atrakcyjna niż złożone dane naukowe.
Kiedy diety stają się formą wiary, każda krytyka brzmi jak atak na tożsamość. Dlatego trendy żywieniowe mają taką siłę rażenia, oferują nie tylko receptę na zdrowie, ale także sens i wspólnotę.
.Zanim więc ulegniemy kolejnemu „cudownemu” sposobowi odżywiania promowanemu przez influencera, warto zadać sobie jedno pytanie: czy naprawdę opiera się on na faktach, czy raczej na emocjach i potrzebie wiary?
Laura Wieczorek





