Wielkanoc na Zamku Królewskim Stanisława Augusta

Sławomir Szczocki

Za czasów króla Stanisława Augusta msze wielkanocne były bardzo uroczyste, a sam król przez całą oktawę świąt chodził do kolegiaty na msze – powiedział kustosz Zamku Królewskiego w Warszawie Sławomir Szczocki.

Jak obchodzono Wielkanoc na Zamku Królewskim w XVIII wieku?

.Kustosz Zamku Królewskiego w Warszawie Sławomir Szczocki został zapytany jak obchodzono Wielkanoc na Zamku Królewskim w dawnych czasach. „Zacznijmy od Niedzieli Palmowej czy też Wierzbnej. Tradycja robienia palm była bardzo długa” – powiedział Sławomir Szczocki. Zaznaczył, że w czasach wazowskich, dla króla palmy miały być przygotowywane przez synów największych magnatów. „Był też taki zwyczaj, że to duchowni przygotowywali palmy i rozdawali je możnym przed wejściem do kościoła” – dodał.

„Nie znamy przekazów czy królowie uczestniczyli w tradycyjnym wtedy smaganiu witkami lub czy królowie jedli, co było wtedy w zwyczaju, «bagniątka» czyli kotki bazi. Miało to gwarantować zdrowe gardło przez cały rok” – powiedział Sławomir Szczocki. Zaznaczył, że w czasach ostatniego króla, na Zamku w okresie przedświątecznym wystawiano niezwykle popularne oratoria Męki Pańskiej. Frekwencja była tak duża, że musiano je powtarzać. Uczestnicy doceniali świetną muzykę, oprawę oraz gwiazdorską obsadę partii solowych – podkreślił.

Wszelkiego rodzaju uroczystości Wielkiego Tygodnia zaczynały się w środę wieczorem. Inaczej niż dzisiaj, ciemne jutrznie z okazji Wielkiego Czwartku, Piątku i Soboty odprawiano wieczorem dnia poprzedniego. W Wielki Czwartek król rozpoczynał dzień idąc na mszę i przyjmując komunię. „Miało to miejsce w kolegiacie, bo choć na Zamku Królewskim jest kaplica, to w największe święta Stanisław August przechodził właśnie do kolegiaty św. Jana Chrzciciela – dzisiejszej katedry. Od czasów Zygmunta III Wazy, kiedy to nastąpił słynny zamach piekarski, król nie musiał wychodzić z zamku i wchodzić główną bramą do kolegiaty, tylko było zbudowane specjalne przejście do loży królewskiej” – wyjaśnił Sławomir Szczocki.

Jak dawniej wyglądały świąteczne msze?

.Zaznaczył, że świąteczne msze były bardzo uroczyste, podkreślano, że kazania wygłaszali kaznodzieje królewscy. „W Wielki Czwartek król uczestniczył w mszy i – co podkreślały gazety – przyjmował komunię. Następnie wracał do zamku, udawał się do kaplicy zamkowej, gdzie czekało 12 starszych mężczyzn – tzw. dziadów. Oni mieli przez króla myte nogi” – zauważył zamkowy kustosz.

Dodał, że w ówczesnych gazetach, gdy pisano o tym, wymieniano wybranych starców z imienia i nazwiska, informowano także skąd pochodzili. „Podawany był też wiek. I takim corocznym konkursem było, ile razem mają lat. Liczby oscylowały około 1 tysiąca” – przekazał. Zaznaczył, że czasami w myciu nóg wyręczał króla królewski jałmużnik – biskup Naruszewicz. „Starcy dostawali też nowy strój, potem wyprawiano im ucztę, podczas której dostawali jałmużnę, a obsługiwał ich przy stole sam król” – podkreślił.

„Potem król zjadał obiad, oczywiście już bez towarzystwa starców i wieczorem szedł na lamentację czyli kolejną ciemną jutrznię. Można podejrzewać, że była to też uczta dla ucha” – dodał. Sławomir Szczocki zwrócił uwagę, że w Wielki Piątek z samego rana król znowu szedł na nabożeństwo. „Mamy potwierdzoną modlitwę Stanisława Augusta przy grobie pańskim. Wiemy też, że w czasach wazowskich Zygmunt III, Władysław IV jak i Jan Kazimierz byli kapnikami” – dodał.

Marsze biczowników

.Od średniowiecza w Polsce istniał zwyczaj biczowników, który potem został zakazany przez Kościół. W późniejszych czasach pojawiły się bractwa religijne tzw. kapników, którzy nosili płaszcze jak mnisi z dużymi kapturami, zasłaniającymi twarz, i którzy biczowali się, ale delikatnie i bezkrwawo. „Mamy potwierdzone przez jednego z pamiętnikarzy Stanisława Radziwiłła, że wprawdzie nie w piątek, a w sobotę Władysław IV chodził od grobu do grobu i takim właśnie małym biczykiem wymierzał sobie pokutę” – powiedział Sławomir Szczocki.

W Wielką Sobotę odwiedzano groby pańskie. W Warszawie trzeba było odwiedzić 7 albo 5 grobów – tyle, ile jest ran Chrystusa. „Król oczywiście też chodził, a właściwie to go podwożono pod kościoły” – zaznaczył kustosz. Przekazał, że groby wtedy były rozbudowane i nawiązywały głównie do scen ze Starego Testamentu. Pojawiały się takie historie jak ofiara Izaaka, Józef w studni czy Daniel w jaskini lwów.

Poza figurą zmarłego Chrystusa była też cała oprawa, łącznie z ruchomymi elementami, np. figury wykonywały określone ruchy – lew ruszał ogonem lub mlaskał językiem. „Mieli wtedy mnóstwo pomysłów. Wiemy, że ktoś miał ciekawy pomysł i jeden z grobów warszawskich obłożony został militariami” – dodał Sławomir Szczocki. Zaznaczył, że jeśli chodzi o groby to była jeszcze tradycja Turków – strażników grobów. Teraz straż pełnią strażnicy miejscy lub strażacy, a w czasach Augusta II, król wysyłał żołnierzy swojej gwardii, żeby pełnili wartę przed grobem.

Czy dawniej święcono potrawy na święta?

.Dodał, że jeśli chodzi o zwyczaj święcenia potraw, to na pewno odbywały się takie święcenia. „Niestety potwierdzeń nie mamy, ale w otoczeniu króla byli duchowni, więc pewnie koszyczek poświęcili” – powiedział. „Mamy natomiast z czasów Władysława IV opis świeconego, który zrobił wojewoda Sapieha w Dereczynie. Był baranek z cukru obłożony pistacjami, co w naszych realiach jest raczej egzotyczne. Cztery dziki nadziewane różnymi mięsami, bo są cztery pory roku. Dwanaście jeleni nadziewanych różnymi mięsami z pozłacanymi rogami, na znak 12 miesięcy. Były 52 ciasta, jak 52 tygodnie w roku. I były 364 babki, z których każda miała inną sentencję. Były tak pięknie zrobione, że ludzie nie chcieli ich jeść” – zaznaczył.

Podkreślił, że z babką wielkanocną wiąże się ciekawostka. „W wielu przekazach jest informacja, że babka to jest polska tradycja. Niektórzy twierdzą, że babki pojawiły się już pod koniec XVII wieku, a niektórzy przenoszą to nawet na późne średniowiecze. Wiemy, że babki stały się w pewnym momencie popularne we Francji. Mogły się tam pojawić za przyczyną innego króla Stanisława Leszczyńskiego, który jak mówią niektórzy, miał swój własny przepis na babkę” – dodał.

Zaznaczył, że dodatkowo w domach możnych babkę pieczono w sobotę rano. „Podczas robienia babki nie powinno być żadnych mężczyzn, bo babka źle wyrośnie. Każda pani domu miała swój przepis, który był wielką tajemnicę” – zaznaczył. Oprócz jadła były też święcone napoje. W święconym Sapiehy miały być cztery puchary z winem z czasów Stefana Batorego, w czasach Władysława IV było to stare wino, 12 srebrnych konewek wina z czasów Zygmunta III, 52 srebrne baryłki z różnymi winami i 365 gąsiorków wina węgierskiego. „Ale to nie koniec, bo jeszcze był przygotowany poczęstunek dla służby i to było 8760 kwart miodu, tyle ile godzin w roku” – dodał Sławomir Szczocki.

Wielka Niedziela w czasach Stanisława Augusta Poniatowskiego

.Zaznaczył, że w czasach Stanisława Augusta Wielka Niedziela zaczynała się rezurekcją o godzinie 21 w sobotę. „Rezurekcja trwała do północy i rano król wstawał niewyspany. W literaturze znalazłem, że to właśnie Stanisławowi Augustowi zawdzięczamy przesunięcie godziny rezurekcji z 21 na 6 rano w niedzielę, by można było przyjść wyspanym na mszę” – przekazał. „W Wielką Niedzielę była śpiewana suma, król przychodził do kolegiaty, wysłuchiwał kazania i potem wracał na zamek, gdzie przychodzili goście – rodzina, dyplomaci, politycy i składali królowi «Wesołego Alleluja» – tak właśnie pisano w gazetach” – zaznaczył kustosz.

Przekazał, że tego dnia były też oficjalne audiencje. „Zdarzało się, że tego dnia wręczano ordery św. Stanisława. Potem był porządny obiad i zasadniczo to właśnie w tym momencie to wielkie świętowanie się kończy” – dodał. Poniedziałek Wielkanocny zaczynał się obowiązkową mszą w kościele. W prasie z czasów Stanisława Augusta mocno podkreślano, że właściwie przez całą oktawę świąt, król codziennie chodził do kolegiaty na msze – tym podkreślano, że był bardzo pobożny. Od poniedziałku wielkanocnego zaczynał się nowy sezon teatralny, przerwany Wielkim Tygodniem – dodał kustosz.

Za czasów królewskich również tego dnia lano się wodą. „Kitowicz, czyli kronikarz z czasów Stanisława Augusta opisywał, że jeżeli towarzystwo było na wyższym poziomie, to lano się perfumowaną wodą, a damy psikało się na rękę. Co nie oznacza, że nawet w wyższych sferach nie było lania wiadrem. Kronikarz opisuje historie, że szczególnie młode małżeństwa przygotowywały się do porządnego lania. Chowano wszystkie rzeczy, które mogły zostać uszkodzone i ubierano się w gorsze ubranie, żeby nie zniszczyć pięknych strojów” – opowiedział Sławomir Szczocki. Zaznaczył, że teoretycznie w lany poniedziałek powinny być polewane tylko panie, a od wtorku do Zielonych Światek, panie miały prawo oblewać panów. „I przez kilka pierwszych dni po świętach zdarzało się, że panowie budzili się w mokrej pościeli” – dodał.

Warszawa jako nowy Rzym

.Na temat historii Warszawy w XVIII wieku na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze prof. Jerzy MIZIOŁEK w tekście „Warszawa jako nowy Rzym. W kręgu tradycji antyku„.

„Warszawa, podobnie jak inne stolice europejskie czasów nowożytnych, pretendowała do miana „nowego” Rzymu. Koncept „Warszawa jako nowy Rzym” wyrażał się przede wszystkim w tworzeniu projektów wpisanych w przestrzeń miejską i wznoszeniu budowli nawiązujących do rzymskich pierwowzorów, ale niekiedy również w ideach głoszonych przez animatorów życia duchowego i politycznego. W jednym z listów z lat 70. XVIII w. wysłanych do marszałka Sejmu Stanisława Małachowskiego Hugo Kołłątaj pisał: „Rzeczpospolita musi mieć […] swój Rzym, swoje pryncypalne miasto […]. Wszystko to mówi za Warszawą, aby ją Rzeczpospolita Polska swoim obrała Rzymem, aby ją uczyniła siedliskiem wolnego a powszechnego rządu”.

.”Ambitny pomysł, aby z Warszawy uczynić „swój Rzym”, narodził się na długo przed napisaniem cytowanego listu, choć wydaje się, że przed Kołłątajem nikt nie sformułował tej idei expressis verbis. Powstał jednak przynajmniej jeden projekt, który znakomicie zapowiadał oświeceniowe marzenie o wspaniałej i wielkiej Warszawie; stało się to na krótko przed połową XVII wieku. Utworzono wówczas odpowiednią przestrzeń ceremonialną i przede wszystkim zaczęto kreować Forum z pomnikami chwały oręża. Rolę drogi triumfalnej pełniło Krakowskie Przedmieście, Forum zaś, z kolumną Zygmunta III pośrodku, znalazło swoje miejsce na dzisiejszym placu Zamkowym” – pisze prof. Jerzy MIZIOŁEK.

LINK DO TEKSTU: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/prof-jerzy-miziolek-warszawa-jako-nowy-rzym/

PAP/MJ

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 19 kwietnia 2025