Włochy - najniebezpieczniejsze miasta

Mediolan, Rzym i Florencja to najniebezpieczniejsze miasta we Włoszech. Ranking na podstawie wskaźnika przestępczości opublikował dziennik „Il Sole 24 Ore”. Dziesięć pierwszych miejsc w tej klasyfikacji zajmują, jak zauważono w analizie, miasta masowo odwiedzane przez turystów.

Gdzie znajdują się najniebezpieczniejsze miasta Italii i co grozi tam turystom?

.W skali kraju liczba zawiadomień o popełnionych przestępstwach wzrosła po raz pierwszy od 2013 roku; prawie o 4 proc. Wzrost dotyczy przede wszystkim ciężkich przestępstw: zabójstw, uszkodzeń ciała i napadów.

W Mediolanie, uznanym za najmniej bezpieczne miasto we Włoszech, zanotowano w minionym roku ponad 7 tys. przestępstw na 100 tys. mieszkańców. Liczba zgłoszeń wzrosła o około 5 proc.

Wzrost przestępczości zanotowano także w Rzymie; aż o ponad 16 proc. w porównaniu z rokiem 2019, a więc ostatnim przed pandemią Covid-19. Najwięcej jest napadów i kradzieży.

Florencja, odwiedzana przez miliony turystów, zmaga się z plagą napadów ulicznych.

Na kolejnych miejscach w rankingu, który opisuje najniebezpieczniejsze miasta Włoch są inne lokalizacje turystyczne: Rimini, Turyn, Bolonia, Prato, Imperia, Livorno, Neapol.

Za najbezpieczniejsze miasta uznano także Oristano na Sardynii, Potenzę w regionie Basilicata i Treviso w Wenecji Euganejskiej.

Bezpieczeństwo w stale zmieniającej się rzeczywistości

.Europa narodziła się na skrzyżowaniu chrześcijaństwa i Rzymu. Należę do uprzywilejowanego pokolenia, które doświadczyło wszystkich wspaniałych korzyści płynących z integracji Europy, ponieważ mieliśmy siedemdziesiąt lat rozwoju dobrobytu, możliwości i wiedzy, siedemdziesiąt lat bez wojen. Tym wszystkim była Europa dla pokolenia ludzi, którzy dzisiaj zbliżają się do siedemdziesiątki, których życie pokrywa się z podróżą europejską. Europa jest koncepcją i bardzo dynamiczną rzeczywistością. Nie możemy sobie pozwolić na to, by traktować Europę jako coś oczywistego, jako coś, co istnieje, co ma swoje zasady i co po prostu musimy wspierać. Nie. Sensem Europy jest budowanie rzeczywistości, w której można iść do przodu lub się cofać. Tak ważny kraj jak Włochy, trzecia co do wielkości gospodarka i trzeci co do wielkości kraj w Europie pod względem liczby ludności, musi wnieść wkład w nadawanie kierunku, w którym ma zmierzać Unia Europejska. Nie może po prostu grzecznie siedzieć przy stole, który jest już zastawiony.

Mieliśmy czas „europeizmu heroicznego”, europeizmu początków, koncepcji Spinellego, a także europeizmu włoskich mężów stanu. Alcide De Gasperi w przemówieniu do senatu w 1950 roku powiedział: „Ktoś stwierdził, że Federacja Europejska jest mitem. To prawda. Jest to mit w sensie Sorelowskim. Ale wyjaśnijcie mi, jaki mit powinniśmy przedstawić naszej młodzieży w odniesieniu do stosunków między państwami, przyszłości Europy i przyszłości świata, bezpieczeństwa, pokoju, jeśli nie mit Unii. Czy chcecie mitu dyktatury? Mitu siły? Mitu własnego sztandaru, któremu towarzyszy heroizm? Wtedy znów wywołamy konflikt, który prowadzi do wojny. Ten europejski mit jest mitem pokoju”.

De Gasperi mówił o federacji jeszcze przed traktatami rzymskimi. Mieliśmy wtedy długi okres, o którym można powiedzieć, że był to „statyczny europeizm” – Europa jako rzecz oczywista. Świat jest podzielony na bloki. W bloku zachodnim istnieje wspólnota europejska, która jest przede wszystkim wspólnotą rynku, zasad handlu, które pozwalają nam rozwijać się pod względem gospodarczym. Trzydzieści lat temu, kiedy upadło imperium sowieckie, wszystko się zmieniło. Unia Europejska wykonała milowy krok, ponownie stała się projektem politycznym o ogromnych ambicjach, ale o dynamicznej europejskości, która może iść do przodu, ale może też się cofać. Jeśli ktoś wierzy w ten mit, nie może traktować go jako sytuacji, w której po prostu trzeba uczestniczyć. Musi uznać go za „ogród”, o którym mówił ojciec Occhetta, cytując Davida Sassoliego.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 16 września 2024