Włoski sposób na przytrzymanie uwagi w wyborach do Parlamentu Europejskiego
We Włoszech w wyborach do Parlamentu Europejskiego na listach przy kilkudziesięciu kandydatach pojawia się dopisek „zwany”, bo często są oni znani pod innym imieniem, jego zdrobnieniem czy nawet pseudonimem. W tych wyborach, zauważają media, słowo „zwany” ( po włosku: detto) robi zawrotną karierę.
Nowa moda w kampanii wyborczej do PE
.To wręcz „lawina zwanych” w wyborach europejskich – podkreśla agencja Ansa.
Najgłośniej jest o premier Giorgii Meloni, która nie wybiera się do Parlamentu Europejskiego, ale będzie „jedynką” na listach swej partii Bracia Włosi we wszystkich okręgach jako jej „lokomotywa”, by przyciągnąć jak najwięcej wyborców. To praktyka stosowana we włoskim życiu politycznym.
Meloni zaapelowała niedawno do wyborców, by na kartach do głosowania wpisywali tylko jej imię: Giorgia. Jak stwierdziła, „jestem jedną z was”.
W związku z wątpliwościami, jakie się wtedy pojawiły, wyjaśniono, że szefowa rządu będzie figurować na listach jako: Giorgia Meloni zwana Giorgią. Taką formę dopuszczają przepisy.
Już kilka dni później okazało się, że wielu innych kandydatów używa określenia „zwany”, co tłumaczą tym, że opinii publicznej znani są pod innym lub skróconym imieniem albo nazwiskiem.
Jest zatem kandydatka partii Forza Italia , była burmistrz Mediolanu Letizia Maria Brichetto Arnaboldi zwana Letizią Moratti.Z listy o nazwie Stany Zjednoczone Europy startuje Alessandro Cecchi Paone zwany Cecchi, zwany Pavone.
Przymiotnik „zwany” robi karierę we Włoszech
.Najbardziej spektakularny przykład to zapis: Sergio De Caprio zwany Capitano Ultimo, zwany Capitano, zwany Ultimo.
Capitano Ultimo (ostatni kapitan) to pseudonim emerytowanego generała karabinierów, który zasłynął tym, że w 1993 roku aresztował ukrywającego się przez lata szefa sycylijskiej mafii cosa nostra- Toto Riinę. Ze względów bezpieczeństwa i z powodu licznych pogróżek ze strony mafii przez 31 lat ukrywał swoją twarz i miał ją zawsze zasłoniętą kominiarką lub chustką. Odsłonił ją w kwietniu tego roku zapowiadając start w wyborach europejskich.
Na liście Braci Włochów jest kandydat Piergiacomo Sibiano zwany Piga, Salvatore Deidda zwany Sasso, Massimiliano Giammusso zwany Massi zwany Musso i Giuseppa Savarino zwana Giusi.
Wśród kandydatów Forza Italia jest Rossella Chiusaroli zwana Ros, Francesca Salatiello zwana Fra, a także: Edmondo Tamajo zwany Tamaio zwany Di Maio zwany Edy zwany Edi zwany Eddy.
Na listach centrolewicowej Partii Demokratycznej jest między innymi jej liderka Elena Ethel Schlein zwana Elly.
Wybory do PE to dobry moment do dyskusji nie tylko nad tym, jaką strategię wybrać na następne pięć lat
.Przy okazji wyborów w 2019 roku Jarosław OBREMSKI, senator RP i były wiceprezydent Wrocławia opisywał na łamach Wszystko co Najważniejsze znaczenie elekcji do Parlamentu Europejskiego.
„Każdy trener drugoligowego zespołu marzy o chwili w lidze mistrzów. Wie nie tylko to, że bez ambitnych aspiracji nie utrzyma się i na tym poziomie rozgrywek, lecz i to, że droga w górę prowadzi przez ekstraklasę i wymaga przeanalizowania potencjału zawodników, siły konkurencji, możliwości pozyskania sponsorów, a nawet jakości i wielkości stadionu. Podobnie jest w polityce zagranicznej. Aby się rozwijać, trzeba zmieniać ligi, a to wymaga analizy potencjału gospodarczego, geopolitycznego usytuowania na mapie, zamierzeń i siły innych” – opisuje autor artykułu.
W jego ocenie nasz rozwój i potencjał wymuszają na Polsce grę o pierwszą, europejską ligę, gdyż gra na obecnym poziomie rozgrywek stanowi strategiczne niebezpieczeństwo znaczącego ograniczania suwerenności i trwałego ugrzęźnięcia w pułapce średniego rozwoju, i to nie tylko w wymiarze gospodarczym, lecz także braku możliwości oddziaływania kulturowego i w efekcie zatracania tożsamości.
„Wydaje się, że w Polsce panuje zgoda, iż polityczna, gospodarcza, kulturowa pierwsza liga nam się po prostu należy. Różnimy się jednak odpowiedzią, kiedy to może nastąpić. Jedni uważają, że nadal jesteśmy nieurodziwą starą panną i jeszcze nie czas na awans, jeszcze lata treningów przed nami i optymalne zachowanie na dziś to przylgnięcie do najsilniejszego sąsiada, uczenie się od niego i proszenie o radę. Drudzy, że czas powstać z kolan i, nawet blefując, zacząć walkę o awans” – pisze Jarosław OBREMSKI.
Przeanalizujmy, jakie czynniki determinują nas do gry w pierwszej lidze, a co ogranicza szanse promocji.
Nasza przynależność do pierwszych 25 najbogatszych krajów świata, kluczowe, geostrategiczne położenie na Nizinie Środkowoeuropejskiej, które uniemożliwia nieopowiadanie się po którejś ze stron bloków militarnych i gospodarczych, wielkość demograficzna i militarna w UE, mimo wszystko rola lidera Międzymorza jako nadziei wyrwania naszej części Europy z obowiązującej od 200 lat pułapki Mitteleuropy lub radzieckiej (rosyjskiej) czy tureckiej strefy okupacyjnej. Warto też zwrócić uwagę na nasilającą się w całej UE tendencję powrotu do polityki społecznej bardziej opartej na antropologii chrześcijańskiej niż liberalnej i w efekcie praktykowania wartości europejskich bliższych rozumieniu z czasów Schumana. To odwróciłoby obecną naszą sytuację braku soft poweru. Trzymając się piłkarskich metafor – wobec „sędziowskich niedoskonałości” lepszą strategią jest niedostosowywanie się do obowiązujących w Europie reguł symulowanych fauli w polu karnym, co czynią najlepsi z samym Ronaldo, na rzecz gry fair.
Niestety, nasze szanse są osłabiane znaczącymi przeszkodami.
Po pierwsze, paradygmatem naszej, akceptowanej przez społeczeństwo myśli politycznej jest wiązanie ewentualnej utraty suwerenności, a nawet zagrożenia egzystencjalnego (broń atomowa) z Rosją. W konsekwencji uniemożliwia to Polsce subtelniejszą grę, którą np. prowadzą Węgry i Republika Czeska.
Po drugie, po kryzysie z 2008 roku, strukturalnym problemie strefy euro, wyparowała europejska solidarność. Pod maską zwiększenia efektywności zarządczej model poszukiwania kompromisów zastąpiono dyktatem najsilniejszych. Jaskrawym przykładem jest francuska postawa wobec pracowników delegowanych. Egoizm Francji okazał się ważniejszy niż wierność podstawowym filarom UE, w tym wolności przepływu usług. W kilka lat, i to o 180 stopni, zmieniła się linia orzecznictwa TSUE oraz kierunki działań Komisji Europejskiej. To mniej więcej tak, jakbyśmy grając w piłkę, do perfekcji doszli w grze „łapania na ofsajdzie”, w wyniku czego zarządzający ligami całkowicie zmienili przepisy o spalonym.
„Stawiam tezę, że obecna praktyka UE utrudnia marzenia o pierwszej lidze. Trzeba cały czas mieć świadomość, że modyfikowane reguły gry i wyznaczani arbitrzy będą sprzyjać niezmiennemu składowi pierwszej ligi. Im lepsze ratingi, tym bardziej będą szukane preteksty do niedopuszczenia nas do rozgrywek. Będą pretensje co do jakości kibiców z jednoczesnym zakazem oceniania przez nas kibiców w żółtych kamizelkach pod trójkolorową flagą. Ograniczane będą obiecane środki na remonty, gdyż jakość stadionów może być powodem zawieszenia nas w rozgrywkach” – podsumowuje autor.