Wojska amerykańskie będą stacjonować w trzech duńskich bazach lotniczych
Rząd Danii po trwających półtora roku negocjacjach przedstawił we wtorek szczegóły porozumienia o współpracy obronnej z USA. Umowa, sprawi, że wojska amerykańskie będą mogły stacjonować w trzech bazach lotniczych na Półwyspie Jutlandzkim.
Wojska amerykańskie w Danii
.Dokument (Defense Corporation Agreement – DCA) pomiędzy Danią a USA, który ma zostać podpisany w najbliższych dniach przez szefów dyplomacji obu krajów, będzie jeszcze wymagał akceptacji duńskiego parlamentu.
Jak ujawniła na konferencji prasowej w Kopenhadze premier Danii Mette Frederiksen, amerykańscy żołnierze będą mogli stacjonować na Półwyspie Jutlandzkim w Karup, Skrydstrup oraz Aalborgu. „Dotyczy to zarówno krótszych, jak i dłuższych okresów. W ten sposób wzmacniamy dostęp USA do Europy oraz Morza Bałtyckiego” – podkreśliła Frederiksen.
Premier pytana o spodziewaną liczebność wojsk amerykańskich, odpowiedziała, że „to zależy od sytuacji (w kwestii bezpieczeństwa)”.
Umowa z USA
.Minister obrony Danii Troels Lund Poulsen zapewnił, że umowa z USA nie zmienia negatywnego stanowiska duńskiego rządu w sprawie możliwości przechowywania broni jądrowej na duńskim terytorium.
Na mocy umowy amerykańscy żołnierze podlegać będą prawodawstwu Stanów Zjednoczonych.
Duńsko-amerykańskie porozumienie nie obejmuje terytoriów zależnych od Danii – Grenlandii oraz Wysp Owczych.
W ostatnich tygodniach podobne umowy z USA podpisały Szwecja i Finlandia.
Porozumienie Rosji i Ukrainy coraz bliżej?
.Zachodni świat wspiera walczącą Ukrainę. Mimo że nikt nie chce eskalacji konfliktu z Rosją, wojska amerykańskie zawitają w Danii. A może właśnie dlatego. Temat pokonania Rosji podejmuje prof. Marek CICHOCKI, filozof, politolog. „W praktyce tylko dwa państwa mogłyby wymusić trwałą zmianę układu sił w naszej części Europy. Jednym są Stany Zjednoczone, a drugim jest Francja. Taki zmieniony układ sił musiałby zakładać obronę prozachodniej ewolucji Ukrainy w granicach ukształtowanych w wyniku wojny, strategiczną rolę Polski w regionie oraz odrzucenie rosyjskich roszczeń traktowania tej części Europy jako swojej strefy wpływów. Nic nie wskazuje jednak, by tak mogło się stać. Grozi nam raczej powrót do sytuacji z 2015 roku” – twierdzi specjalista.
„Coraz bardziej wydaje się, że decyzja Joe Bidena o wsparciu dla Ukrainy nie miała na celu przebudowy układu sił w Europie Wschodniej, jak to już raz próbowali zrobić Amerykanie w 1918 roku. Cel był bardziej doraźny: po pierwsze, zaangażować i osłabić wojskowy potencjał Rosji, po drugie, zdyscyplinować europejskich sojuszników Ameryki, przede wszystkim Niemcy. Wobec zbliżających się w 2024 roku wyborów prezydenckich, które Joe Biden może przegrać, Waszyngton najwyraźniej dochodzi do przekonania, że wobec rosyjskiej inwazji na Ukrainę osiągnął w krótkiej perspektywie oba strategiczne cele, dlatego należy raczej dążyć do wygaszania działań wojennych. Nie bez znaczenia dla tych kalkulacji są oczywiście wybuch konfliktu na Bliskim Wschodzie, atak Hamasu na Izrael i perspektywa nowej poważnej wojny oraz związany z tym cały kontekst wewnętrznej polityki amerykańskiej. Chodzi o to, że wojna na Bliskim Wschodzie może być uznana nie tylko za strategicznie ważniejszy problem dla Ameryki, ale też ideologicznie bardziej poruszający emocje” – rozważa prof. Marek Cichocki.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/AB