Wojska Obrony Terytorialnej WOT świetnie się sprawdzają – Donald Tusk
Premier Donald Tusk zapowiedział, że w najbliższych dniach rząd będzie pracował nad regulacjami, które mają dotyczyć wzmocnienia Wojska Obrony Terytorialnej WOT.
Wszędzie gdzie pojawiają się Wojska Obrony Terytorialnej WOT, ludzie są wdzięczni
.W Nowej Soli odbyło się kolejne posiedzenie sztabu kryzysowego związane z sytuacją powodziową na południowym zachodzie Polski z udziałem premiera Donalda Tuska.
Premier podziękował żołnierzom i dowódcom Wojsk Obrony Terytorialnej. Jak mówił, „wszędzie, gdzie się pojawiacie, ludzie są bardzo usatysfakcjonowani z waszej służby”. Jak podkreślił, że „już nikt nie będzie w Polsce debatował o tym, czy WOT jest potrzebny, czy nie, bo najlepiej się udowadnia, czy ktoś jest potrzebny w czasie takich sytuacji, jak ta”.
Premier zapowiedział, że rząd będzie szukał sposobów, aby „służba w WOT nie była ze stratą dla pracodawców, czy samych służących”. Jak dodał, ponieważ WOT „się tak świetnie sprawdza”, rząd chciałby, aby „istnienie WOT nie było dla nikogo problemem, tylko korzyścią”. „Więc nad takimi regulacjami (które będą sprzyjały wzmocnieniu WOT – przyp. PAP) będziemy w najbliższych dniach pracować” – zapowiedział szef rządu.
Wojska Obrony Terytorialnej (WOT) utworzone zostały 1 stycznia 2017 roku. Jest to jeden z pięciu rodzajów Sił Zbrojnych Rzeczpospolitej Polskiej. Zaliczają się do nich również Wojska Lądowe, Siły Powietrzne, Marynarka Wojenna oraz Wojska Specjalne.
Atak na polską granicę w wojnie hybrydowej
.„Latem 2021 r. pod patronatem białoruskiego KGB i, jak wiele na to wskazuje, na zlecenie Kremla zaczyna się ściąganie z Biskiego i Środkowego Wschodu oraz z Afryki wszystkich chętnych, którzy chcą przedostać się do Europy. Oferuje się im potrzebne wsparcie, by mogli rozpocząć szturmowanie polskiej granicy. W tym samym czasie Rosja rozpoczyna koncentrację swoich wojsk przy granicy z Ukrainą, szykując się do inwazji i likwidacji państwa stojącego na drodze do odbudowy namiastki sowieckiego imperium. Polska też stoi na tej drodze, ale na szczęście troszkę dalej.
Sytuacja staje się niewesoła. Jak zatem wygląda polski instynkt przetrwania na początku wojny hybrydowej, będącej jednym z elementów zaplanowanej przez Władimira Putina ekspansji? Notabene obejmującej tereny, które zaledwie trzydzieści pięć lat temu znajdowały się pod kontrolą Moskwy. Otóż szturm migrantów nie przyniósł w III RP odruchów jednoczenia się dla obrony przed zewnętrznym zagrożeniem. Choć sprokurowało go mocarstwo, które ma na sumieniu już dwukrotne zniszczenie Polski – pierwszy raz pod koniec XVIII w., a potem w 1939 r. Poza tym owo mocarstwo kilkakrotnie przetrzebiło polskie elity intelektualne, polityczne i finansowe, zazwyczaj posyłając je na Syberię, skąd już nie wracały, lub po prostu fundując im kulę w potylicę.
Otóż wszczęcie wojny hybrydowej przez mocarstwo, którego wojska z regularnością szwajcarskiego zegarka wysyłały do piachu spory procent mieszkańców Kraju nad Wisłą przez ostatnie trzysta lat (tak od III wojny północnej), przeszło w tymże kraju wręcz niezauważone. Od razu bowiem stało się elementem nieustannie trwającej w III RP kampanii wyborczej. Zjednoczona Prawica demonstracyjnie rzuciła się do obrony granic, reagując, zdawać by się mogło, jak rządzący, którzy faktycznie dobrze diagnozują zagrożenie. Wzniesiono nawet metalową zaporę, fajnie wyglądającą na zdjęciach. Podobnie fajnie, jak konferencje prasowe premiera Morawieckiego i ministra Błaszczaka. Tylko gdyby nie te szczegóły” – pisze na łamach Wszystko co Najważniejsze Andrzej KRAJEWSKI, Andrzej KRAJEWSKI, historyk i publicysta związany z „Dziennikiem Gazetą Prawną”.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB