Wołodymyr Zełenski spotkał się z Keithem Kelloggiem

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski spotkał się ze specjalnym wysłannikiem prezydenta USA Donalda Trumpa, emerytowanym generałem Keithem Kelloggiem.
„Częścią mojej misji jest słuchanie”
.„Na prośbę strony amerykańskiej podczas spotkania przewidziano (jedynie) zdjęcie protokolarne. Pytań (ze strony prasy), oświadczeń, odpowiedzi (na pytania dziennikarzy) nie przewidziano” – napisała agencja Interfax-Ukraina, po tym, jak Wołodymyr Zełenski spotkał się z Keithem Kelloggiem.
Wcześniej Kellogg rozmawiał z szefem ukraińskiej dyplomacji Andrijem Sybihą.
„Omówiliśmy sposoby osiągnięcia całościowego, sprawiedliwego i trwałego pokoju. Potwierdziłem gotowość Ukrainy do osiągnięcia pokoju poprzez siłę i podzieliłem się naszą wizją niezbędnych kroków. Podkreśliłem, że bezpieczeństwo Ukrainy i bezpieczeństwo obszaru transatlantyckiego są niepodzielne” – napisał Sybiha na platformie X.
Kellogg przybył do Kijowa 19 lutego. Oświadczył wówczas, że wysłucha stanowiska ukraińskich władz w sprawie porozumienia pokojowego z Rosją.
„Będziemy słuchać. Jesteśmy gotowi zapewnić to, co jest potrzebne. Rozumiemy potrzebę gwarancji bezpieczeństwa. Częścią mojej misji jest słuchanie. Następnie wrócę do Stanów Zjednoczonych i porozmawiam z prezydentem Trumpem, aby upewnić się, że wszystko dobrze rozumiemy” – powiedział.
Zapowiadając wcześniej wizytę Kellogga prezydent Zełenski mówił, że będzie chciał pokazać mu linię frontu.
„Czekamy na Kellogga. Mamy ustalenie, że (…) będzie tutaj przez dwie doby, a może i dłużej. Chcę pojechać z nim na front; (…) sądzę, że nie odmówi” – powiedział Zełenski. Wyraził jednocześnie nadzieję, że po powrocie Kellogga do USA będzie jasne, kiedy on sam spotka się z Trumpem.
Prezydent Wołodymyr Zełenski spotkał się z Keithem Kelloggiem, ale co dalej?
.Jeśli nie jesteś przygotowany, zostaniesz zmieciony – można powiedzieć, patrząc na to, co dzieje się w ostatnich miesiącach. Historia nie zna przykładów liderów, którzy przetrwali, unikając konfliktu. A jeśli spojrzymy na obecną administrację Białego Domu, bo to o niej oczywiście jest ten tekst, widzimy, że w tej grze nie mają sobie równych.
Może to dlatego, że prezydentura w Stanach Zjednoczonych nigdy nie była rolą dla pasywnych obserwatorów. Ci, którzy osiągali sukces, robili to poprzez wywieranie presji, eskalację, czasem wręcz prowokację, a nawet konflikt. Współczesna polityka wymaga bezustannej gotowości do zwarcia, a prezydentura Donalda J. Trumpa jest tego doskonałym przykładem. Podobnie jak postać z opowiadania Stephena Crane’a – człowiek, który snuł się po mieście w poszukiwaniu walki, wymachując rewolwerem i wyzywając wszystkich wokół – zachowuje się obecny gospodarz Białego Domu. Donald Trump szuka konfrontacji, wywołuje napięcia i wymusza przez to decyzje na większości nieprzygotowanych i spacyfikowanych partnerów czy konkurentów. I choć można kwestionować jego metody, jedno było pewne: przeciwnicy nie mają komfortu uniknięcia walki. I na tym polega główna przewaga Donalda Trumpa: to on wybiera czas i miejsce, zupełnie jak w amerykańskim westernie.
„Ma w tym bowiem doświadczenie. Zanim jeszcze został zaprzysiężony, wdawał się w konflikty – zarówno z sąsiednimi krajami, jak i z wielkimi mocarstwami. 25-procentowe cła nałożone na Kanadę i Meksyk, groźby aneksji terytoriów, presja na Chiny – to tylko początek. Każde z tych posunięć miało na celu jedno: zmuszenie przeciwników do odpowiedzi, przyjęcia narzuconych reguł gry. I jak się okazało, wielu z nich ustąpiło niemal natychmiast. Meksyk wysłał 10 tysięcy żołnierzy na granicę, Kanada powołała specjalnego cara fentanylowego i zwiększyła budżet bezpieczeństwa granicznego o 1,3 mld dolarów. Cel nowego amerykańskiego prezydenta został osiągnięty” – pisze w swoim artykule Michał KŁOSOWSKI, zastępca redaktora naczelnego Wszystko co Najważniejsza.
Nie jest to jednak jedynie taktyka siłowego nacisku. To próba redefinicji światowej polityki. Stara szkoła dyplomacji zakłada w końcu kompromis, powolne negocjacje, unikanie otwartych konfrontacji. Donald Trump w nowej, cyfrowej epoce postawił na bezpośredniość i zastraszanie, co w wielu przypadkach przyniosło mu sukces. Nawet Chiny, początkowo próbujące grać twardo, ostatecznie ugięły się pod amerykańską presją.
Obecna administracja USA nie tylko kontynuuje tę linię, znaną z pierwszej kadencji prezydenta Donalda Trumpa, ale udoskonaliła ją, nadając jej większy strategiczny wymiar. Już nie chodzi tylko o prowokację dla samej prowokacji, ale o metodyczne budowanie pozycji w globalnej rozgrywce. Konferencja bezpieczeństwa w Monachium nie była walentynkowym prezentem dla świata. Wręcz przeciwnie – to tam amerykański wiceprezydent J.D. Vance, występując w roli katechumena, postawił otwarte wyzwanie zarówno Unii Europejskiej, jak i Wielkiej Brytanii, pokazując, że świat już nie działa według starych zasad. A liderzy tych krajów albo się podporządkują, albo zginą, siedząc okrakiem na barykadzie.
Artykuł dostępny na łamach Wszystko co Najważniejsze: https://wszystkoconajwazniejsze.pl/michal-klosowski-walka-to-esencja-i-polityki-i-zycia/
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB