Wraki statków nowym domem dla życia morskiego

Wokół wybrzeży Wielkiej Brytanii znajdują się wraki statków, z których wiele tysięcy stało się ostoją życia morskiego – informują najnowsze badania ogłoszone na łamach pisma „Marine Ecology”.

Podmorskie wraki schronieniem dla podmorskiej fauny

.Około 50 tys. wraków rozsianych wokół wybrzeży Wielkiej Brytanii stało się domem flory i fauny morskiej. Ponadto wraki stanowią znaczącą ochronę dna morskiego w rejonach, w których ciągle dokonuje się połowów metodą trałowania.

W rezultacie, chociaż wiele obszarów dna morskiego zostało znacząco uszkodzonych przez połowy, to dno morskie w otoczeniu wraków pozostaje w dużej mierze nienaruszone. Wiele z tych wraków spoczywa na dnie od grubo ponad stulecia.

W porównaniu z sąsiadującymi obszarami, gdzie przeprowadza się połowy metodą trałowania, w okolicy wraków życie morskie jest bogatsze o ok. 240 proc., a niekiedy dużo więcej.

Badanie, przeprowadzone przez naukowców z Uniwersytetu w Plymouth i Fundację Blue Marine, po raz pierwszy dowodzi istotnego znaczenia ekologicznego wraków i otaczających je obszarów w rejonach narażonych na połowy o dużym natężeniu.

Łączna waga odpadów plastikowych w morzach i ocenach świata przewyższyła łączną wagę ryb

.To, że wraki statków są schronieniem dla podwodnego życia, które zostało wyparte z innych miejsc, nie świadczy dobrze o przyszłości naszych mórz i oceanów. Ilość ryb drastycznie spada. Zdziesiątkowane przez połów i zmiany klimatyczne mogą już niedługo zacząć realnie znikać z naszych talerzy i stać się rzadkim przysmakiem. Profesor Aleksander SURDEJ, Ambasador Polski przy Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), uważa, że są to zatrważające informacje, które są zapowiedzią niepokojącej przyszłości. W artykule, opublikowanym na łamach Wszystko co Najważniejsze, opisuje on to, jak zanieczyszczenie oceanów i mórz pustoszy ekosystemy w których żyją ryby.

Autor zaznacza, że według najnowszych danych w wielu regionach świata zasobom ryb grozi dziesiątkowanie na skutek nadmiernych połowów. Ocenia się, że obecnie 34% światowych zasobów rybnych poddanych jest nadmiernej eksploatacji, podczas gdy w 1974 roku zjawisko to dotyczyło 10% ryb. Na około 1120 gatunków ryb tylko 2/3 znajduje się w korzystnych warunkach, podczas gdy 23% grozi wytrzebienie. Organizacje międzynarodowe (FAO, WTO, OECD) wskazują, że główną przyczyną nadmiernej eksploatacji jest subwencjonowanie przez rządy połowów ryb. Dopłaty do paliw, zakupu statków czy silników stanowią około 10% wartości przychodów przedsiębiorstw rybołówczych i zachęcają do nadmiernych połowów.

Do rekomendacji FAO zastosowała się już UE. Regulacje UE pozwalają na zakupy nowych trawlerów jedynie wtedy, gdy towarzyszy im wycofanie starych jednostek, a, co więcej, zakupowi takiemu nie wolno korzystać z subwencji krajowych czy unijnych.

Zrównoważonemu rybołówstwu szkodzi także brak transparentności w rejestracji i autoryzacji statków rybackich oraz niska skuteczność identyfikacji statków na obszarach połowów – przykładowo Ekwador zmaga się z ochroną stref połowowych wokół Wysp Galapagos, na który to obszar nielegalnie wkraczają obce jednostki połowowe, które wyciszają swoje urządzenia sygnalizacyjne, aby nie zostać zauważonymi.

„Nadmierny połów to dzisiaj zyski jednych, ale jutro problemy wielu. Nierespektowanie okresów połowów zagraża odnawianiu się zasobów i rodzi zagrożenie spadkiem ilości ryb. Ten zaś zagraża biedą społecznościom rybackim utrzymującym się głównie z połowu ryb – to w skali świata 39 milionów osób” -pisze profesor Aleksander SURDEJ.

Autor dodaje, że krucha sytuacja zasobów rybnych i rybołówstwa sprawia, że w niektórych krajach świeże ryby stały się drogą rzadkością i trzeba niemalże wziąć kredyt hipoteczny, aby na stole pojawiło się danie rybne. Branża rybacka musi ponadto jego zdaniem pamiętać o kształceniu rybaków – zawód powinien być atrakcyjny dla młodzieży tak, aby nie zabrakło chętnych do tej pięknej, lecz trudnej pracy. Niech Politycy regionów nadmorskich pamiętają także, że jeden rybak na morzu wspiera cztery powiązane miejsca pracy na lądzie.

„Rybołówstwo nie stanowi znaczącego sektora gospodarki większości krajów– zwykle to mniej niż 1% PKB. Nie o liczby tutaj jednak chodzi – bez wielkiego wyboru świeżych ryb znacznie zmalałaby różnorodność dań kuchni, zdrowie i satysfakcja życiowa ludzi. Dbajmy o czystość mórz i oceanów, dbajmy o ryby” – dodaje autor.

Do katastrofy doprowadza nas nasze niszczenie przyrody w tempie i skali, jakich dotychczas Ziemia nie znała

.„Łatwo zapomnieć, że klucz do rozwiązania globalnego problemu zmian klimatycznych w zasadzie sprowadza się do jednego: ilości węgla w ziemskiej atmosferze. To miara, która w znacznym stopniu determinuje globalną temperaturę, a co za tym idzie, przyszłość całej ludzkości” – pisze Sir David ATTENBOROUGH, brytyjski biolog, popularyzator wiedzy przyrodniczej, pisarz i podróżnik, który w Wszystko co Najważniejsze również wypowiada się o zagadnieniach związanych z ochroną przyrody.

Jego zdaniem, zmiany tego jednego czynnika najbardziej przejrzysty sposób na opisanie naszej własnej historii, historii gatunku ludzkiego. To też najlepszy sposób, by opisać relacje ze światem zewnętrznym. Przez większą część historii ludzkości poziom dwutlenku węgla w ziemskiej atmosferze wahał się między 180 a 300 ppm. Ludzkość żyła wówczas w brutalnym i nieprzewidywalnym świecie. Nie było nas wiele, zdarzały się nawet okresy, podczas których nasi przodkowie istnieli na Ziemi tylko w niewielkiej liczbie i niewiele brakowało, by nie było nas wcale. Ale nieco ponad 10 000 lat temu zawartość dwutlenku węgla w atmosferze się ustabilizowała, wraz z nią zaś ustabilizował się ziemski klimat. Był to niezwykle łagodny okres z przewidywalnymi porami roku i powtarzalną pogodą. Po raz pierwszy w dziejach Ziemi możliwe stało się powstanie cywilizacji! To wszystko, co osiągnęliśmy w ciągu ostatnich 10 000 lat, było możliwe właśnie dzięki stabilności i przewidywalności natury. Globalnie temperatura nie wahała się przez ten czas więcej niż plus lub minus 1 stopień Celsjusza. Aż do teraz.

„Do katastrofy doprowadza nas poziom spalania paliw kopalnych i nasze niszczenie przyrody w tempie i skali, jakich dotychczas Ziemia nie znała. Klimatyczna stabilność, na której wszyscy polegaliśmy, już się kończy” – pisze Sir. Sir David ATTENBOROUGH.

Zdaniem brytyjskiego przyrodnika, natura jest naszym kluczowym sprzymierzeńcem. Gdziekolwiek przywrócimy dziką przyrodę i naturalny ekosystem, natura sama będzie wychwytywać węgiel i pomoże nam przywrócić równowagę na naszej planecie. Jednak w tym momencie musimy sami przed sobą przyznać, że żaden naród nie zakończył jeszcze rozwoju w tym kierunku. Żadne rozwinięte państwo nie jest jeszcze w pełni zrównoważone energetycznie. Musimy razem przejść przez tę wyboistą drogę, aby wszystkie narody na Ziemi miały dobry standard życia, a jednocześnie niewielki ślad ekologiczny. Jako cała ludzkość będziemy musieli wspólnie nauczyć się, jak to osiągnąć. Ale także zapewnić, że nikt nie pozostanie w tyle. Zaznacza on, że trzeba wykorzystać tę szansę, by stworzyć lepszy świat. Ale motywować nas do tego musi nie strach, lecz nadzieja.

Zwłaszcza że niestety, to Ci, którzy najmniej przyczynili się do powstania tego problemu, są najbardziej nim dotknięci.

„Ostatecznie jednak wszyscy, niezależnie od szerokości geograficznej, odczujemy skutki zmian klimatu. To nieuniknione, a część tych skutków możemy już obserwować. Czy tak ma się skończyć nasza historia na Ziemi? Czy ta opowieść, historia o najmądrzejszym, ale skazanym na zagładę gatunku ma skończyć się przez jakże ludzką w swej istocie cechę niedostrzegania szerszego obrazu w pogoni za krótkoterminowymi celami? Być może fakt, że ci, którzy są najbardziej dotknięci zmianami klimatu, to już nie jakieś wyimaginowane przyszłe pokolenie, ale dzisiejsza młodzież, daje nadzieję na wyjście obronną ręką z tego kryzysu. Być może to da nam impuls, którego tak bardzo potrzebujemy, sygnał, aby zacząć pisać naszą historię na nowo; aby przekształcić tę tragedię w triumf. W końcu jesteśmy największymi znawcami rozwiązywania problemów, jacy kiedykolwiek istnieli na Ziemi. Tak naprawdę tylko od nas zależy, czy to się uda” – dodaje autor.

PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB
Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 7 grudnia 2023