Wrocławscy archeolodzy odkryli złote monety z połowy XVIII w.

Muzeum Archeologiczne, oddział Muzeum Miejskiego we Wrocławiu pozyskało do swoich zbiorów trzy nowe eksponaty. Są to złote monety z połowy XVIII w., które odkryto w trakcie badań archeologicznych prowadzonych na terenie miasta.
Złote monety z połowy XVIII w
.Jak poinformował w mediach społecznościowych Dolnośląski Wojewódzki Konserwator Zabytków, monety odkryto podczas badań archeologicznych prowadzonych w bloku zabudowy ograniczonym ulicami Legnicką, Sokolniczą i Nabycińską we Wrocławiu. Teren ten należał do dawnych wsi Nabitin (1175 r. ) i Stapin (1203 r.), a następnie do Przedmieścia Mikołajskiego.
Ukryty skarb
.„W latach 1768-1783 teren został w części wschodniej i środkowej zagospodarowany na potrzeby rozwijanych przez Prusaków fortyfikacji bastionowych rawelinu dzieła mikołajskiego. W części zachodniej, pod ziemią i fundamentami zabudowy dziewiętnastowiecznej oraz współczesnej, przetrwały jednak masowe groby, będące świadectwem tragicznych wydarzeń związanych najpewniej ze zdobywaniem miasta przez armię Pruską w trakcie wojen śląskich” – wyjaśniono.
To właśnie w tych grobach odkryte zostały bardzo dobrze zachowane monety: złoty dukat Republiki Zjednoczonych Prowincji Niderlandzkich z 1748 r. o wadze 3,5 g, próby 0,986; złoty dukat Franciszka I Stefana Lotaryńskiego, cesarza rzymskiego, księcia Toskanii, Cieszyna, Lotaryngii, wybity w 1750 r. w mennicy w Karlsburgu, o wadze 3,5 g, próby 0,986 oraz pół złotego suwerena jego małżonki Marii Teresy Habsburg, cesarzowej rzymskiej, królowej Niemiec, Węgier, Czech, Galicji i Lodomerii, arcyksiężnej Austrii, wybity w 1750 r. w mennicy w Antwerpii, o wadze 5,53 g, próby 0,920.
Współczesna Archeologia
.Zastępca Redaktora Naczelnego „Wszystko co Najważniejsze”, szef działu projektów międzynarodowych Instytutu Nowych Mediów, Michał KŁOSOWSKI, na łamach „Wszystko co Najważniejsze” twierdzi, że: „Bo ostatecznie to tego właśnie się zawsze szuka – oznak sensu, okruchów celu, artefaktów myśli, przebłysków dążenia do czegoś więcej, nawet jeśli miałoby być to po prostu antyczne bogactwo w postaci monet czy kolejna piramida. Każda prosta linia kamieni z epoki brązu czy żelaza świadczy przecież o jakimś przebłysku myśli i celu. Biorąc to pod uwagę, nie powinno dziwić, że archeologia swoje triumfy święci w Polsce, kraju skazanym na wieczną tymczasowość, zawieszonym w historii ostatnich dwustu lat ciągle „pomiędzy”, ciągle z potrzebą odbudowy i koniecznością poszukiwania sensu”.
„Poza tym wszystkim zadajemy pytania: dlaczego neandertalczyk, chowając bliskich w irańskiej jaskini Szanidar, pozostawiał im na ostatnią drogę malunki i wonne kwiaty? Albo jak to było z koczowniczymi ludami Wielkiego Stepu? Co ciągnęło je na zachód? Dlaczego Germanie tak nienawidzili Rzymu, a Wandalowie nie mogli zostawić stolicy imperium w spokoju? Co łączy koniec złotego okresu kultury Pueblo z małą epoką lodowcową i jaki jest sens tych malunków naskalnych, odkrywanych pod każdą szerokością geograficzną? Może nie na wszystko znajduje się odpowiedzi, może nie zawsze ma się do dyspozycji najnowszy sprzęt, radary i drony. Ale jest pasja, której nie da się przecenić. I są pytania, które nie dają spokoju. Przecież egipska cywilizacja nie mogła przyjść z ciemności wnętrza kontynentu, musiała przyjść od strony światła. Życie nie bierze w końcu początku z mroku, ale z jasności – pisze Michał KŁOSOWSKI w tekście „Sens zapomnianych światów“.
PAP/Agata Tomczyńska/WszystkocoNajważniejsze/eg