
Wymieranie języków na świecie znacząco przyspiesza

Wymieranie języków na świecie postępuje w coraz szybszym tempie – piszą naukowcy na łamach periodyku „Science Advances”.
Wymieranie języków na świecie
.Według przewidywań ekspertów w najbliższych 40 latach średnio co miesiąc może wymierać jeden język, jeżeli nie zostaną podjęte odpowiednie działania zapobiegawcze.
Naukowcy opierają swoje wnioski na analizach najobszerniejszej dostępnej publicznie bazy danych o nazwie Grambank, dokumentującej gramatykę języków świata. Utrata rzadkich języków oznacza niepowetowaną stratą dla całej ludzkości.
Grambank został zainicjowany przez naukowców z Wydziały Lingwistyki i Ewolucji Kulturowej przy Instytucie Maxa Plancka w Lipsku (Niemcy). W projekcie tworzenia bazy brało udział ponad 100 autorów z 68 instytucji naukowcy z całego świata.
Uwzględniono w niej dane z 2400 języków i dialektów. Baza rejestruje 195 cech gramatycznych, które mogą występować w językach.
Analiza tempa zaniku języków
.Analiza tempa zaniku języków dowodzi, że zjawisko to zachodzi nierównomiernie w świecie. Największe ryzyko wymierania dotyczy języków rdzennych z północnego wschodu Ameryki Południowej, obszarów od Alaski do Oregonu i północnej Australii.
Jak się ocenia, obecnie opisano gramatycznie ok. 4300 języków spośród ok. 7000 wszystkich języków świata. Grambank jest więc dopiero w połowie na drodze do udokumentowania wszystkich opisanych języków.
Jak piszą badacze, oczywiste jest, że języki różnią się od siebie pod względem słownictwa. Warto jednak zdawać sobie sprawę, że to samo dotyczy gramatyki. Każdy język jest pod tym względem wyjątkowy, posiadając własny, gramatyczny „odcisk palca”.
Wymieranie języków nie jest zjawiskiem nowym i zachodziło przez cały czas rozwoju ludzkiej cywilizacji. Dzisiaj jednak przyspiesza wskutek globalizacji i zmian ekonomicznych i społecznych.
Hannah Haynie, współautorka z University of Colorado w Boulder (USA), porównuje to do sytuacji mapowania genomu. To trochę tak jak gdyby w trakcie mapowania ludzkiego genomu część genów znikała na oczach naukowców.
Więcej w artykule źródłowym: www.science.org/doi/10.1126/sciadv.adg6175
Jak naprawić nasz język?
.„Język polski jest potwornie zbrutalizowany. Ta brutalizacja wynika z naturalnej reakcji psychologicznej jego użytkowników. Widząc stopień nasycenia języka wulgaryzmami, automatycznie używamy ich coraz częściej” – pisze dr hab. Karol SAMSEL, poeta, literaturoznawca, filozof.
Jak dodaje, „wulgaryzmy są naturalną potrzebą językową. Wyrastają ze spontanicznych odruchów. Podobnie jak śmiech, wulgaryzmy są niekontrolowaną, spontaniczną reakcją, która ma dać upust emocjom”.
„Te doświadczenia świata rzeczywistego przenikają do świata literatury. Aby literatura była autentyczna, jej światy i teksty także musiały się zbrutalizować. Gdyby autorzy nienaturalnie oczyszczali język z wulgarności i stosowali język purystyczny – czyli używali wyłącznie, wręcz patologicznie, czystych form językowych – byłoby to godne większego potępienia niż używanie wulgaryzmów. Słowa niecenzuralne bowiem nazywają rzeczywistość – która czasami aż domaga się siarczystego zaklęcia – po imieniu” – pisze dr hab. Karol SAMSEL.
Literaturoznawca twierdzi, że „przenikanie się języka popularnego i literackiego dokonuje się na prawach osmozy. Tak jak od wydania Tajemnic Paryża Eugène Sue (1982) mamy do czynienia z awansem literatury popularnej do kręgu literatury wysokiej, tak samo wraz z awansem literatury popularnej pojawiają się odstępstwa językowe i kompromisy związane z językowym decorum. Na początku wulgaryzmy wpływały na literaturę i jakość jej tworzenia. Dzisiaj jednak zalew form wulgarnych wpływa na język i jego brutalizację”.
Jego zdaniem „dziś wulgaryzmy są martwym złogiem języka. Mimo to w wypowiedziach wybijają się na pierwszy plan. Gdy przyjrzymy się strukturze języka, zauważymy, że wulgaryzmy są bardzo problematyczne. Wzmocniły i przebodźcowały język. Między innymi to wpłynęło na nienaturalną hiperbolizację obrazów językowych. Taki przehiperbolizowany język doprowadza nas na skraj przepaści. Jeśli nazwiemy jakieś wydarzenie „drastycznym”, a kolejne okaże się o wiele gorsze, to co pozostaje? Jak opisać tę rzeczywistość?”.
PAP/WszystkoCoNajważniejsze/PP