Zachód wymiera przez kryzys kultury

Zdaniem wicepremiera, ministra kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotra Glińskiego naczelnym czynnikiem odpowiadającym za problemy demograficzne w państwach rozwiniętych jest kryzys kultury. To właśnie dlatego świat Zachodu ma zmagać się z kryzysem demograficznym w postaci depopulacji i braku zastępowalności pokoleń.
.Wicepremier Piotr Gliński wystąpił w poniedziałek na Uniwersytecie Warszawskim w czasie konferencji naukowej „Podsumowanie III Kongresu Demograficznego w Polsce (2021-2022) Polska XXI wiek – wyzwania demograficzne”, która zakończyła III Kongres Demograficzny. Wystąpienie ministra kultury i dziedzictwa narodowego dotyczyło m.in. tematu depopulacji, za którą ma odpowiadać kryzys kultury. Wicepremier stwierdził, że „z jednej strony mamy do czynienia z depopulacją, a z drugiej strony z presją migracyjną wywołaną m.in. także wzrostem populacji w niektórych rejonach świata”. Przyznał, że politycy na całym świecie nie potrafią sobie z tym problemem poradzić”.
Mówiąc o głównych przyczynach depopulacji w kontekście Polski prof. Piotr Gliński wskazał na trzy obszary. „Z punktu widzenia profesora socjologii wydaje się, że główną przyczyną problemów, jakie mamy z depopulacją nie tylko w Polsce, ale na ogół w krajach demokratycznych, rozwiniętych – to jest kwestia kryzysu kultury współczesnej. Dominujące trendy współczesnej kultury nie sprzyjają najogólniej rzecz biorąc posiadaniu dzieci. To są zjawiska różne – od patologicznych po zjawiska ideologiczne, czyli forsowanie pewnego stylu życia, który nie potrzebuje dzieci czy też wręcz formowanie pewnych programów politycznych, które mówią o tym, że dziecko przeszkadza planecie” – powiedział wicepremier Gliński. „To się przekłada na wiele innych kwestii czysto kulturowych i z tym sobie nie potrafimy do końca poradzić” – ocenił.
Kryzys kultury, brak mieszkań, wszystko to równa się brak dzieci
.Wicepremier powiedział, że drugą przyczyną depopulacji w Polsce jest kwestia nierozwiązanego problemu polityki mieszkaniowej. „Koleje rządy przedstawiając kolejne propozycje nie poradziły sobie z tą kwestią. Wydaje się, że główną przeszkodą jest dominacja rynku i dominacja pewnych grup interesu, które są zainteresowane, żeby rynek mieszkaniowy wyglądał tak jak w dominującej formie od wielu lat wygląda” – powiedział prof. Gliński. „Tego nie dało się rozbić, ale to nie znaczy, że to zadanie nie jest do wykonania” – ocenił. Przyznał, że „wymaga to jeszcze większego zaangażowania osób decydujących w tych kwestiach”.
Jako trzecią przyczynę niskiej demografii wicepremier wskazał politykę społeczną. „W Polsce przeprowadziliśmy pewne reformy i to jest zupełnie oczywiste, że poszliśmy do przodu – udało się zrealizować pewne postulaty wbrew nieprawdziwym stwierdzeniom” – powiedział Gliński. Przyznał, że pewną poprawę przyniósł m.in program Rodzina 500 Plus. „Gdybyśmy nie wprowadzili tych rozwiązań, to jak udowodniono – zapaść demograficzna w Polsce byłaby głębsza, co nie znaczy, że nie mamy w tym zakresie więcej do zrobienia” – ocenił wicepremier. Wskazał m.in. na potrzebę opieki nad kobietą z dzieckiem przynajmniej w ciągu 3 lat.
„Pełniejsza opieka ekonomiczna w wydłużonym czasie (nad kobietą z małym dzieckiem – PAP) najprawdopodobniej mogłaby pomóc, podobnie jak rozwiązanie kwestii mieszkaniowej, zwłaszcza dla grup dopiero budujących swoją pozycję materialną” – ocenił wicepremier Gliński. „Wiele spraw związanych z funkcjonowaniem chociażby polskiego życia politycznego uniemożliwia do końca ich realizację” – dodał.
Powiedział, że „zmiana czy ogłoszenie, że minął kryzys kulturowy nie jest w zasięgu ręki”. „To nie jest coś, co można zadekretować, ale na pewno trzeba o tym mówić i to zagrożenie wskazywać” – wskazała Gliński.
Tradycyjna rodzina a przyrost naturalny
.O kryzysie demograficznym, upadku tradycyjnego modelu rodzinny oraz politykach populacyjnych w poszczególnych państwach Zachodu na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze prof. Wolfgang MAZAL w tekście „Demografia – być albo nie być Europy”.
„Model rodziny się zmienia. Czerpiąc inspirację z historii, wiemy, że w przyszłości jest miejsce na koncepcję rodziny. Jednak pytanie podstawowe to pytanie o kondycję rodziny, o jej dobro. To wciąż kwestia otwarta, która zależy od podejmowanych obecnie decyzji politycznych. Politycy w wielu krajach, którzy muszą podejmować decyzje dotyczące długoterminowej polityki demograficznej, czują się dziś dość niepewnie. Z jednej strony są pod wpływem „lewicowych naukowców”, którzy nawołują do odrzucenia wartości i wyznaczników tradycyjnej rodziny. Z drugiej są świadomi potrzeb obywateli i wiedzą, że ludzie jednak chcą zachować tradycyjny styl życia. Dla nich nowe rozwiązania często mogą okazać się destabilizujące. To duże wyzwanie dla przyszłości rodziny, która znajduje się pod ciągłą presją”.
„Dziś rodzina jest pod presją ideologiczną i ekonomiczną, choćby w zakresie właściwej polityki mieszkaniowej; także pod presją sytuacji na rynku pracy. Jeśli zdecydujemy, że nie będziemy wspierać rodziny, to bardzo możliwe, że cała europejska koncepcja społeczeństwa się rozpłynie. Potrzebna jest właściwa decyzja, którą należy podjąć w trzech krokach” – pisze prof. Wolfgang MAZAL.
Patrioci mają więcej dzieci
.Na temat historycznych demograficznych przemian oraz polityki migracyjnej na łamach „Wszystko Co Najważniejsze” pisze Michał KŁOSOWSKI w tekście „Patrioci mają więcej dzieci. I troszczą się o starszych„.
„Muammar Kaddafi, postać co prawda owiana złą legendą, powiedział kiedyś, że islam w Europie zwycięży nie dzięki jakiejś niezwykłej ekonomicznej czy kulturowej sile, ale dzięki temu, że arabskie kobiety będą rodzić na Starym Kontynencie więcej dzieci niż mieszkanki Francji, Hiszpanii czy Niemiec. I wcale nie chodziło o wizję przyszłości wyciągniętą wprost z powieści Michela Houellebecqa, ale o prostą konstatację, że walka o przyszłość Europy to nie tylko batalie o zarządzanie zasobami, kształt europejskiej kultury czy spokój na granicach, ale także – a może przede wszystkim – walka o to, kogo będzie więcej. Fizycznie: czy większa będzie jedna populacja, czy inna, czy zwycięży ten, czy inny model kulturowy. Bo w końcu kultura, jak pokazują, na szczęście nieudane, próby wykorzenienia narodowych wartości w polskim społeczeństwie okresu zaborów, w wielu przypadkach niesiona jest poprzez kolejne generacje w rodzinie. Tradycja, wzorce zachowań, etyka i wiara to elementy, których można nauczać w szkołach. W Polsce wiemy jednak, że jak pokazuje historia, najskuteczniejszym sposobem, aby zadbać o przekaz między pokoleniami, jest to, by nauka następowała w domach, w rodzinach i dopiero później dopełniana była w szkołach”.
.”Widać to zwłaszcza dziś, kiedy mowa o migracji. Zjawisko to przyjmuje w naszych czasach skalę, której nie obserwowano od czasów upadku Cesarstwa Rzymskiego i wielkiej wędrówki ludów. Wówczas to jedne populacje zastępowały inne, a starzejące się Cesarstwo nie było w stanie przeciwstawić się napierającym na jego granice ludom. Ówczesny Rzym był bogaty i przekonany o swojej wielkości, wchłaniał kolejne obszary i ludy. Ale właśnie dlatego, że napływających na terytorium Cesarstwa było coraz więcej i byli oni zwyczajnie młodsi, mieszkańcy starego imperium musieli powoli ulec. Niezależnie od swoich wspaniałych wartości, spoglądając na marmurowe budowle, pomni minionej potęgi. Ten proces trwał przez wieki” – pisze Michał KŁOSOWSKI.
PAP/Magdalena Gronek/WszystkoCoNajważniejsze/MJ