Zalegalizowanie eutanazji we Francji może doprowadzić do 30 tys. dodatkowych zgonów rocznie – ostrzegają francuscy lekarze

W „Journal du Dimanche” Gilles Freyer, ordynator onkologii w szpitalach w Lyonie i Saint-Étienne, ostrzega przed skutkami wprowadzenia nowego prawa dla francuskich szpitali.
Zalegalizowanie eutanazji we Francji
.„Ci, którzy przygotowują ten projekt, sami nie zrobią nic z tego, co chcą narzucić innym pod groźbą naruszenia prawa. Przygotowują zbiór przepisów skierowanych do tych, którzy poniosą całkowitą odpowiedzialność za złamanie ich praktyki, ich zobowiązania, ich etyki: do nas, lekarzy. I bez wątpienia szczególnie do tych, którzy pracują na oddziałach onkologii i leczenia paliatywnego. Będzie to nasz wielki i paradoksalny obowiązek, może nasza kara za to, że nie stanęliśmy na wysokości postmodernistycznego marzenia o nieśmiertelnej ludzkości. Nieważne. Społeczeństwo w mylącej jednomyślności chce godnej śmierci zamiast cierpienia w obojętnej ciszy szpitali czy, jeszcze gorzej, domów spokojnej starości. Powiedziane w ten sposób – jest to takie proste. A jednak tak głupie” – twierdzi Gilles Freyer.
„Reprezentanci państwa mogą bez końca dyskutować o barierach prawa udającego zrównoważone, skończy się jak w krajach, które właśnie naśladujemy, Belgii, Holandii, Kanadzie; 5 do 8 proc. wszystkich zgonów nastąpi w wyniku umyślnego działania, z nieuchronnym pochodem błędów i nadużyć, błędnymi rokowaniami, haniebną presją na najbardziej wrażliwych” – ocenia. „Wszystko to na pewno nadejdzie, bez możliwości kroku wstecz, niczym cena, którą trzeba zapłacić za przypadki, o wiele rzadsze, cierpień, które są dziś niedostatecznie uśmierzane czy źle leczone” – dodaje.
„Etyka konsekwencjalistyczna nauczyła nas tolerowania tego, że wybór moralny może nie być perfekcyjny – tak, niektóre cierpienia muszą istnieć, ponieważ nikt nie jest wszechmocny, nie jest też wszechmocna medycyna; pryncypializm moralny chce obalić wszelką formę zła i dlatego gotowy jest do tworzenia jeszcze większego zła” – podkreśla Gilles Freyer.
„Jutro zatem śmierć zaplanowana będzie dla wszystkich na oddziałach, na których pracuję, i w innych miejscach, ponieważ prawo dotyczy wszystkich. Policzmy: we Francji jest ok. 600 000 zgonów rocznie; przy 5 proc. to 30 000 osób, którym trzeba zadać śmierć każdego roku. Pomijając weekendy i dni wolne, wakacje, powiedzmy, że będzie 200 dni w roku, kiedy wykonywana będzie eutanazja, zatem 150 dziennie. Gdzie, jak i przez kogo? Wiele zespołów odmówi; ich relacje z chorymi i rodzinami zostaną nieuchronnie i głęboko zmienione, by nie powiedzieć – zniszczone. Wymiar sprawiedliwości będzie czatował na tych, którzy się uchylą, a już dziś należą do reakcyjnej przeszłości” – stwierdza.
„Jeśli mogę mieć prośbę, którą chciałbym adresować do osób odpowiedzialnych za wprowadzenie prawa, byłaby ona taka: proszę, nie u nas; rozdzielcie leczenie i zabójstwo; stwórzcie dla naszych chorych – i innych – centra, w których będą przyjęci, inne niż miejsca, w których będą leczeni; niech domy umierania będą kierowane przez państwo” – podkreśla lekarz.
„Ideologia tych, którzy marzą o łączeniu ich nazwiska z prawem, nagina fakty do swoich życzeń, ale nigdy nie zmieni tego, kim jesteśmy. Nie będziemy wyniosłymi ludźmi, którzy chcą być cudotwórcami. Tak naprawdę jesteśmy biednymi stworzeniami, których zachowania, a nawet dążenia są bezlitośnie determinowane” – stwierdza Gilles Freyer.
„W świecie, w którym nic już nie tłumaczy jakiejkolwiek transcendencji, gdzie człowiek stał się królem pustego królestwa, żadne postępowe szaleństwo nie uczyni nas szczęśliwszymi. My, lekarze, dobrze to wiemy, bo przeżywamy to każdego dnia przy chorych i słabych. Dlatego nie chcemy czynić z umierania ostatecznej metafory rozpaczy” – dodaje.
Eutanazja i samobójstwo wspomagane uczynią nas ludźmi bez sumienia?
.Historyk idei, filozof polityki, prof. Chantal DELSOL, w tekście „Eutanazja i samobójstwo wspomagane uczynią nas ludźmi bez sumienia?” podkreśla, że: „Działania podejmowana w celu zalegalizowania eutanazji i samobójstwa rozszerzonego są następstwem zmiany kulturowej dokonującej się na naszych oczach od ponad półwiecza i odpowiadającej za stopniowe wymazywanie żydowskiej i chrześcijańskiej moralności”.
„Jak wiemy, starożytni Grecy i Rzymianie usprawiedliwiali samobójstwo, a wręcz je gloryfikowali, w tym także to wspomagane. Nieprzydatny starzec mógł zejść ze sceny, zanim stał się zbytnim obciążeniem, a pokonany wojownik prosił, aby go dobić, gdyż życie ze splamionym honorem nie przedstawiało dlań już żadnej wartości. Dopiero judaizm – „Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz?” (Ps 8,5) – a za nim chrześcijaństwo przyniosły radykalną zmianę. W cywilizacji Zachodu człowiek otrzymuje namaszczenie od swojego Stwórcy, stąd jego śmierć do niego nie należy”.
„Naturalną koleją rzeczy ogromny kryzys wiary w naszych społeczeństwach wiąże się z odejściem od towarzyszących jej praktyk. Dlaczego mam odrzucać samobójstwo i eutanazję, skoro moje życie należy do mnie? Skoro suwerenna jednostka ludzka nie może pokonać śmierci, niech przynajmniej ma prawo wybrać sobie jej sposób i datę. Domaganie się legalizacji eutanazji czynnej oznacza powrót do sytuacji, w jakiej znajdowali się nasi dalecy przodkowie: uzasadnia ją fakt, że człowiek współczesny nie wierzy już w godność przyrodzoną, będącą odpowiedzią na transcendencję – godność jest odtąd definiowana społecznie bądź indywidualnie. To głębokie pęknięcie w naszej antropologii kulturowej znajduje wyrażające się na różne sposoby odbicie we wszystkich dziedzinach życia. Samobójstwo wspomagane jest tylko jednym z aspektów tego zjawiska”.
„Przykazanie „Nie zabijaj” jest równie stare, jak ludzkość. Jest obecne we wszystkich kulturach, a różnice między nimi wynikają z uznawanych przez nie wyjątków od tej zasady. Zabijać można po to, żeby obronić swoje terytorium (wojna), żeby ukarać zbrodniarza, w imię wiary. Zawsze ludzie godzą się z zabijaniem w imię tego, co dana epoka sakralizuje. Dziś sakralizuje się wolę jednostki: mamy więc aborcję i będziemy mieli eutanazję” – dodaje.
Cywilizacja, która legalizuje eutanazję, traci wszelkie prawo do szacunku
.Michel HOUELLEBECQ, jeden z najwybitniejszych współczesnych pisarzy francuskich, na łamach „Wszystko co Najważniejsze”, twierdzi, że: „Zwolennicy eutanazji upajają się pojęciami, których znaczenie wypaczają do tego stopnia, że nie powinni mieć prawa się nimi posługiwać. Gdy mówią o „współczuciu”, kłamstwo jest namacalne. Gdy powołują się na „godność”, jest to już bardziej podstępne. Mocno oddaliliśmy się od Kantowskiej definicji godności, z wolna zastępując byt moralny (negując wręcz jego istnienie) bytem fizycznym, zastępując właściwą człowiekowi zdolność działania podporządkowaną imperatywowi moralnemu – bardziej zwierzęcą i trywialną koncepcją „stanu zdrowia”, która stała się czymś w rodzaju warunku możliwości godności ludzkiej czy wręcz jej jedynym i prawdziwym sensem”.
„Jeśli tak, to moje życie nie było jakoś szczególnie naznaczone godnością. I nie zanosi się na to, aby ten stan uległ poprawie. Wcześniej czy później wyjdą mi włosy i wypadną zęby, a moje płuca porwą się na strzępy. Stanę się impotentem, w ogóle niewiele będę mógł robić, być może moje zwieracze odmówią mi posłuszeństwa, a na dodatek oślepnę. Gdy osiągnę już stadium fizycznej degradacji, zapewne powiem sobie (będąc szczęśliwym, że nie usłyszę tego od innych), że nie mam już żadnej godności”.
„No i co z tego? Jeśli to ma być godnością, to równie dobrze możemy żyć bez niej, możemy się bez niej obejść. Natomiast wszyscy odczuwamy, w różnym stopniu, pragnienie bycia potrzebnymi, kochanymi, szanowanymi lub wręcz – to w moim przypadku może być prawdą – podziwianymi. Oczywiście także i to możemy stracić, wiele na to nie poradzimy, bo tu determinującą rolę odgrywa drugi człowiek. Jestem w stanie wyobrazić sobie, że poproszę o skrócenie mi życia tylko po to, by usłyszeć: „Ależ nie, ależ nie, zostań z nami”. Byłoby to zupełnie w moim stylu. Co więcej, bezwstydnie się do tego przyznaję. Konkluzja – boję się jej – może być tylko jedna: jestem osobnikiem kompletnie pozbawionym jakiejkolwiek godności”.
„W tym kicie, który zwykło nam się wciskać we Francji, powraca twierdzenie, że jesteśmy „zapóźnieni” względem innych krajów. Uzasadnienie projektu ustawy, który ma wkrótce trafić pod obrady parlamentu, jest w tej kwestii komiczne: szukając krajów, wobec których Francja jest „zapóźniona”, znaleziono jedynie Belgię, Holandię i Luksemburg. Szczerze, nie robi to na mnie większego wrażenia” – pisze Michel HOUELLEBECQ w „Cywilizacja, która legalizuje eutanazję, traci wszelkie prawo do szacunku„.
Oprac. Julia Mistewicz-Delanne