Zgodni wyborcy Trzaskowskiego i Nawrockiego –NATO nam pomoże

Na pytanie czy NATO obroni Polskę w razie zagrożenia atakiem Rosji 67 proc. Polaków odpowiedziało twierdząco. Najbardziej liczą na to wyborcy Rafała Trzaskowskiego (81 proc.) oraz Karola Nawrockiego (78 proc.) – wynika z opublikowanego w czwartek sondażu pracowni Opinia24 dla Radia ZET.
Czy NATO obroni Polskę? Polacy odpowiadają twierdząco
.Respondentów zapytano, czy uważają, że sojusznicy z NATO będą bronić Polski w przypadku zagrożenia atakiem Rosji na Polskę. Badani odpowiedzieli następująco: zdecydowanie tak – 19 proc., raczej tak – 48 proc., raczej nie – 12 proc., zdecydowanie nie – 5 proc., nie wiem / trudno powiedzieć – 15 proc.
Jak podkreślono oznacza to, że „niemal siedmiu na dziesięciu Polaków (67 proc.) wierzy w zobowiązania krajów członkowskich NATO i uważa, że w razie groźby wybuchu konfliktu zbrojnego Rosją z Polską sojusznicy staną w naszej obronie”. „Przeciwnego zdania jest niemal co piąty pytany (17 proc.)” – zaznaczono.
Jak wynika z sondażu, najbardziej na gwarancje bezpieczeństwa liczą wyborcy Rafała Trzaskowskiego. „81 proc. zwolenników kandydata Koalicji Obywatelskiej uważa, że gdyby groził nam atak Rosji, kraje członkowskie broniłyby Polski. Przeciwnego zdania jest 6 proc. ankietowanych” – podano.
Według sondażu, wyborcy Karola Nawrockiego i Szymona Hołowni też stoją na stanowisku, że w sytuacji zagrożenia możemy liczyć na wojskową pomoc sojuszniczą. „Uważa tak 78 proc. zwolenników kandydata popieranego przez Prawo i Sprawiedliwość i 68 proc. osób deklarujących chęć głosowania na kandydata Trzeciej Drogi. Przeciwnego zdania jest 12 proc. wyborców Karola Nawrockiego i 21 proc. Szymona Hołowni” – wynika z sondażu.
38 proc. wyborców Krzysztofa Stanowskiego i 26 proc. wyborców Sławomira Mentzena uważa, że nie możemy spodziewać się pomocy ze strony NATO. Jednocześnie zauważono, że „62 proc. zwolenników Krzysztofa Stanowskiego i 65 proc. sympatyków Sławomira Mentzena oczekuje, że kraje NATO w razie zagrożenia atakiem Rosji na Polskę wywiążą się z zobowiązań sojuszniczych”.
Respondentów zapytano też, czy ich zdaniem w razie ataku Rosji na Polskę moglibyśmy liczyć tylko na Amerykanów. Odpowiedzieli oni następująco: zdecydowanie tak – 13 proc., raczej tak – 26 proc., raczej nie – 31 proc., zdecydowanie nie – 11 proc., nie wiem / trudno powiedzieć – 20 proc.
Badanie zrealizowane przez pracownię Opinia24 na zlecenie Radia ZET metodą wywiadów telefonicznych (CATI) oraz internetowych (CAWI) na próbie 1000 Polaków w wieku 18 lat i więcej w dniach 23-29 stycznia 2025 roku. Wyniki procentowe zaokrąglono do pełnych wartości.
Czas przezbrojenia Europy
.W jednym z tekstów dostępnych na łamach portalu „Wszystko co Najważniejsze” amerykański politolog, starszy pracownik nierezydencjonalny Inicjatywy Scowcroft Strategy w Centrum Strategii i Bezpieczeństwa Rady Atlantyckiej Scowcroft Andrew A. MICHTA przekonuje, iż „Europa rozbroiła się do tego stopnia, że przywrócenie niezbędnych zdolności obronnych zajmie dekadę”.
Autor uważa, że „To, czy europejscy sojusznicy wywiążą się ze swoich obietnic zwiększenia wydatków na wspólną obronę, będzie miało decydujący wpływ na stosunki transatlantyckie. W obliczu potencjalnej burzy w regionie Indo-Pacyfiku zwolennicy strategii »najpierw Chiny« coraz bardziej naciskają, aby przesunąć priorytety USA z Europy na ten region i skupić się na zagrożeniu stwarzanym przez chińskie aspiracje przejęcia Tajwanu. Poleganie na Ameryce, która przez ostatnie trzy dekady pokrywała 70 proc. kosztów obrony Europy, na jej gwarancji nuklearnej i wysokiej klasy zasobach już nie wystarczy. Stany Zjednoczone muszą stawić czoła Rosji i Chinom zjednoczonym w oporze przeciwko międzynarodowemu porządkowi, który Ameryka i jej sojusznicy wprowadzili po zimnej wojnie. Europa musi więc zintensyfikować działania i samodzielnie zapewnić większą część konwencjonalnych środków odstraszania i obrony w ramach NATO”.
Andrew A. MICHTA pisze, że „Stany Zjednoczone będą nadal zapewniać parasol nuklearny i dostarczać wysokiej klasy środki wspomagające, co pozwoli im skoncentrować swoje zasoby na zagrożeniach w regionie Indo-Pacyfiku. Jeżeli sojusznicy opuszczą Wilno, nie przyswoiwszy sobie podstaw tej nowej rzeczywistości geostrategicznej, szczyt nie zdoła wygenerować impulsu niezbędnego do przywrócenia wydolności NATO, a tym samym sprawi, że wszelkie dyskusje na temat członkostwa Ukrainy w Sojuszu staną się jałowe. Na europejskich rządach spoczywa ciężar dopilnowania, by po zakończeniu szczytu w Wilnie spełnione zostały złożone na nim obietnice”.
.Artykuł Andrew A. Michty dostępny jest w całości na łamach „Wszystko co Najważniejsze”: [LINK]
PAP/WszystkoCoNajważniejsze/sn