Zlekceważenie Rosji przez Obamę było ogromnym błędem - Anne Applebaum
Władimir Putin już krótko po upadku ZSRR miał zapędy imperialistyczne, o których wiedział świat Zachodu, ale lekceważył je m.in. w związku z interesami finansowymi z Rosją, powiedziała amerykańska publicystka Anne Applebaum w rozmowie z portugalskim tygodnikiem “Expresso”.
Barack Obama zlekceważył Rosję – Anne Applebaum
.Publikująca wywiad lizbońska gazeta przypomniała, że pochodząca z USA pisarka i dziennikarka jest żoną aktualnego szefa polskiej dyplomacji Radosława Sikorskiego, a także specjalistką od historii ZSRR i współczesnej Rosji. Wymieniając Putina w gronie czołowych dyktatorów współczesnego świata, Applebaum wskazała na fakt, że grono to wzajemnie się broni, pomagając sobie w utrzymaniu się przy władzy oraz zachowaniu zrabowanego własnym społeczeństwom majątku.
“W zglobalizowanym świecie to normalne, że wzajemnie sobie oni pomagają. Dziwna (…) jest tymczasem współpraca w tym wysiłku państw demokratycznych”, oceniła publicystka. Zauważyła, że świat Zachodu kierując się interesem finansowym, poszedł na współpracę z Rosją kierowaną przez Putina, m.in. w kwestii budowy gazociągów Nord Stream i Nord Stream 2, choć wiedział, że prezydent Rosji ma zapędy imperialistyczne.
Władimir Putin wzorem dla dyktatorów na całym świecie
.Przypomniała, że już w 1994 r. Putin jako zastępca mera Sankt Petersburga dał się poznać jako zwolennik odbudowy wpływów, jakie miał ZSRR. Przypomniała, że podczas międzynarodowego spotkania w Hamburgu wyszedł on z sali na znak protestu po przemówieniu prezydenta Estonii, który w swoim odczycie podkreślał jedynie niezależność swego kraju od Rosji.
“Ambicje imperialistyczne Putina są dziś realne”, przestrzegła publicystka, zaznaczając, że Zachód błędnie myślał, że można bez ryzyka dla bezpieczeństwa międzynarodowego robić interesy gospodarcze z Kremlem. Myślenie takie określiła mianem “naiwnego” i “pazernego”. Odnotowała, że Putin, którego reżim od 2000 r. opiera się na przywłaszczaniu sobie publicznych środków, stał się w ostatnich latach wzorem do naśladowania dla dyktatorów na całym świecie.
Dodała, że przed Pomarańczową Rewolucją z 2004 r. zbliżony do rosyjskiego reżim panował również na sąsiedniej Ukrainie. “Ukraińska korupcja nie była wówczas bardzo odmienna. Społeczeństwo zbuntowało się jednak przeciwko tej formie uprawiania polityki”, odnotowała Anne Applebaum. Przypomniała, że rosyjską inwazję na Ukrainę w 2022 r. poprzedziła wojna w Syrii, w której Rosja była bardzo aktywna, przekraczając czerwone linie wyznaczone jej przez prezydenta USA Baracka Obamę. Ich przestrzegania, jak dodała, nie potrafił on wyegzekwować od Kremla. “Zlekceważenie Rosji przez Obamę było ogromnym błędem”, podsumowała Applebaum.
Donald Trump i NATO – gra o najwyższą stawkę
.Jak twierdzi amerykańsko-polska dziennikarka Anne APPLEBAUM w tekście „Trump porzuci NATO”, zwycięstwo Donalda Trumpa w amerykańskich wyborach prezydenckich jesienią 2024 r. doprowadzi do opuszczenia przez Stany Zjednoczone Sojuszu Północnoatlantyckiego. Jej zdaniem taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny z tego powodu, iż w przeciwieństwie do pierwszej kadencji, tym razem Trumpa nie będą otaczali analitycy, eksperci w zakresie polityki bezpieczeństwa, którzy rozumieją Rosję – tacy jak chociażby John Bolton – gdyż lider Partii Republikańskiej jest z nimi skonfliktowany.
„Gówno mnie obchodzi NATO” – tak były prezydent Donald Trump wyraził kiedyś swój stosunek do najstarszego i najsilniejszego sojuszu wojskowego Ameryki. Wypowiedź ta, wygłoszona w obecności Johna Boltona, ówczesnego doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego, nie była zaskoczeniem. Trump kwestionował wartość amerykańskich sojuszy na długo przed swoim wejściem do świata polityki. O Europejczykach napisał kiedyś, że „ich konflikty nie są warte krwi Amerykanów. Wycofanie się z Europy pozwoliłoby naszemu państwu zaoszczędzić miliony dolarów rocznie”. NATO, założone w 1949 roku i wspierane przez ponad trzy czwarte wieku zarówno przez demokratów, jak i republikanów oraz polityków bezpartyjnych, od dawna spotyka się z wrogością Trumpa. Jako prezydent wielokrotnie groził wycofaniem się z Sojuszu, w tym niesławnie, podczas szczytu NATO w 2018 roku.
.”Ale nigdy do tego nie doszło. Zawsze bowiem znalazł się ktoś, kto mu ten pomysł wyperswadował – Bolton, który sam o tym mówi, oraz, jak się uważa, Jim Mattis, John Kelly, Rex Tillerson, Mike Pompeo, a nawet Mike Pence. Nie sprawili jednak, że Trump zmienił zdanie. I jeśli w tym roku zostanie ponownie wybrany, żadna z powyższych osób nie znajdzie się w Białym Domu. Wszyscy oni zerwali stosunki z byłym prezydentem, w niektórych przypadkach dramatycznie. Co gorsza, nie ma innej puli republikańskich analityków, którzy rozumieją Rosję i Europę – większość z nich albo podpisała oświadczenia sprzeciwiające się Trumpowi w 2016 roku, albo skrytykowała go po roku 2020. Dlatego w drugiej kadencji Trumpa otaczaliby ludzie, którzy albo podzielają jego niechęć do amerykańskich sojuszy bezpieczeństwa, albo nic o nich nie wiedzą i nie zależy im na nich. Tym razem nieprzychylność prezydenta wobec amerykańskich sojuszników prawdopodobnie oznaczałaby wyraźną zmianę polityki. Jak powiedział mi Bolton, „szkody, które wyrządził w pierwszej kadencji, można było naprawić. Szkody w drugiej kadencji byłyby nieodwracalne” – pisze Anne APPLEBAUM.
PAP/Marcin Zatyka/WszystkocoNajważniejsze/MJ