Zmasowane naloty Izraela na Hezbollah. „Konflikt może eskalować w wojnę totalną”
Zmasowane naloty Izraela na Hezbollah mają zmusić tę libańską grupę do zaprzestania ataków na Izrael; wojsko ma możliwość dalszego wzmacniania presji. Inwazja lądowa jest ostatecznym, ale odległym krokiem, który zostanie podjęty, jeżeli wspierana przez Iran grupa nie ustąpi – piszą 24 września izraelskie media.
Zmasowane naloty Izraela na Hezbollah
.Izrael i Hezbollah w praktyce rozpoczęły 23 września otwartą wojnę, chociaż jak na razie wojska izraelskie nie wkroczyły jeszcze na terytorium Libanu, a szyickie ugrupowanie nie użyło swojej najbardziej zaawansowanej broni – napisał na łamach dziennika „Haarec” Amos Harel. Władze Izraela ogłosiły, że ich celem jest zmuszenie Hezbollahu, by przestał atakować Izrael, niezależnie od wyniku wojny w Strefie Gazy. Kontrolująca południe Libanu grupa od dekad walczy z Izraelem, a od wybuchu wojny w Gazie regularnie go ostrzeliwuje, co spotyka się z kontratakami. Hezbollah deklarował, że przerwie ostrzały, gdy zostanie zawarty rozejm w Gazie. Perspektywa takiego porozumienia wydaje się odległa, dlatego Izrael chce rozwiązać kwestię Hezbollahu niezależnie od wojny z Hamasem – komentuje gazeta.
Jak dodał „Haarec”, celem izraelskiego wojska jest też zniszczenie budowanego przez dekady arsenału Hezbollahu i odepchnięcie jego bojowników na północ od rzeki Litani. Izrael stopniowo zwiększa więc presję na Hezbollah, mając nadzieję, że ten w końcu ustąpi; jeżeli się tak nie stanie, wojsko jest przygotowane do kolejnych operacji, które podniosą stawkę – zaznaczył Lazar Berman w portalu Times of Israel. Wsród nich wymienił m.in. masowe naloty na kontrolowane przez tę grupę dzielnice Bejrutu czy ataki na libańską infrastrukturę.
„Jeżeli przywódca Hezbollahu Hasan Hansrallah wciąż się nie wycofa, wówczas trudno wyobrazić sobie, by Izrael miał inne wyjście, niż jakaś forma operacji lądowej” – skomentował Berman. Harel zgadza się z nim, oceniając, że „na razie nie wydaje się, by Izrael spieszył się z operacją lądową w południowym Libanie”. Dotychczasowe działania Izraela doprowadziły już do znacznego ograniczenia możliwości Hezbollahu, czym należy tłumaczyć stosunkowo małą liczbę odpalanych przez tę organizację pocisków – napisał Ron Ben-Yishai w portalu Ynet. Według izraelskiego wojska 23 września Hezbollah wystrzelił na Izrael ok. 200 rakiet, a do popołudnia 24 września ponad 100.
Konflikt może przekształcić się w wojnę totalną
.Coraz bardziej osamotniony Nasrallah będzie musiał zdecydować, czy sięgnąć po ostateczną broń i użyć rakiet dalekiego zasięgu. Najprawdopodobniej wstrzymuje go przed tym presja Iranu, który, podobnie zresztą jak USA, nie chce przekształcenia konfliktu w wojnę regionalną – dodał Ben-Yishai. Podobną ocenę na łamach dziennika „Israel Hajom” przedstawił były dowódca izraelskiego lotnictwa generał Zwika Hajmowicz, dla którego konfrontacja wciąż przebiega w ramach pewnych nieskodyfikowanych, ale ustalonych zasad i granic. Ich złamaniem i rozpoczęciem „totalnej wojny” byłoby użycie przez Hezbollah zaawansowanej broni i zaatakowanie terenów Izraela na południe od Hajfy lub intensyfikacja izraelskich nalotów na północny Liban – zaznaczył emerytowany wojskowy.
Po latach nieustających prowokacji ze strony Hezbollahu Izrael w końcu podjął zdecydowane działania wobec tej terroryzującej północ kraju grupy – napisano we wtorkowym artykule redakcyjnym dziennika „Jerusalem Post”. To konieczny dla obrony kraju i od dawna odwlekany krok – dodała gazeta. Ostrzegła, że wspierany przez Iran Hezbollah jest groźnym przeciwnikiem, a trwająca konfrontacja może się też wiązać z poważnym zagrożeniem dla izraelskich cywilów.
Wojna Izraela z Hamasem
.Na temat wojny Izraela z Hamasem, która rozpoczęła się 7 października 2023 r., na łamach „Wszystko co Najważniejsze” pisze prof. Jacek HOŁÓWKA w tekście „To wojna czy powstanie?„.
„Cicha wojna bywa bardziej niebezpieczna niż otwarty spór. Konflikt polityczny łatwo się zamienia wtedy w uporczywe drobne utarczki między rozmaitymi grupami ludności, coraz silniej skłóconymi. Tak się stało w Izraelu. Arabskie samobójczynie wysadzały w powietrze siebie i żydowskich klientów w supermarketach, izraelscy żołnierze wykręcali ręce palestyńskim wyrostkom noszącym butelki z podejrzanym płynem. Na zachód od rzeki Jordan, na terenie, który oficjalnie nie podlegał izraelskiej administracji, powstawały izraelskie osiedla chronione i patrolowane przez wojsko. Jednocześnie w Strefie Gazy budowano podziemne tunele mające wyjścia po stronie Izraela, które z czasem złożyły się na podziemny labirynt zakamarków wykorzystywanych przez Hamas na skład broni i rakiet. Dla Izraela było to zagrożenie, którego nie wolno było ignorować. Jednak bez wywołania silnych protestów na świecie Izrael nie mógł wprowadzić swego wojska na teren Gazy, zarządzić okupacji całej strefy i totalnie zdominować lokalnej ludności”.
.”Teraz, po ataku przeprowadzonym przez Hamas na początku października 2023 r., sytuacja jest zupełnie inna. Trzeba się liczyć z rozmaitymi groźnymi konsekwencjami. Izrael może zlikwidować z trudem wypracowany status autonomicznej Strefy Gazy i może pogodzić się z oskarżeniem, że podejmuje działania do złudzenia przypominające atak Rosji na Ukrainę (z tą różnicą, że Ukraińcy nie dopuścili się żadnej prowokacji). Być może konieczne okaże się zaangażowanie jakichś znacznych sił rozjemczych w Strefie Gazy. Wtedy zapewne w sferze publicznych i akademickich dyskusji powróci sytuacja z późnego okresu wojny w Wietnamie. Rozwinie się dyskusja na temat tego, czy istnieją wojny sprawiedliwe, czy w sytuacji poważnego zagrożenia okrucieństwa popełniane przez silnie zmotywowanych żołnierzy stają się nieuniknione, kiedy zwodzenie polityczne staje się zdradą, jak powstrzymać sojuszników zagrożonej strony przed użyciem broni nuklearnej lub przed innym masowym odwetem” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MJ