Zrobię wszystko, by pokonać Trumpa -Kamala Harris

Zrobię wszystko, co w mojej mocy, by zjednoczyć Partię Demokratyczną i nasz kraj, by pokonać Donalda Trumpa – oświadczyła wiceprezydent USA Kamala Harris, której kandydaturę poparł Joe Biden.
Mam zamiar zapracować i wygrać tą nominacje – Kamal Harris
.”Jestem zaszczycona, że otrzymałam poparcie prezydenta i mam zamiar zapracować na tę nominację i wygrać ją” – oznajmiła wiceprezydent, cytowana przez agencję AP.
Pochwaliła też decyzję Bidena o rezygnacji z ubiegania się o reelekcję, nazywając ten krok „bezinteresownym i patriotycznym czynem”. Dodała, że Biden stawia Amerykanów i kraj „ponad wszystko”.
Prezydent USA Biden ogłosił rezygnację z ubiegania się o reelekcję i poinformował o poparciu dla kandydatury Harris. „Dzisiaj chcę zaoferować moje pełne wsparcie i poparcie dla Kamali, która zostanie kandydatką naszej partii” – napisał na platformie X.
Swoje poparcie dla Harris wyrazili też m.in. Bill i Hillary Clinton.
Jak podał Reuters, kandydat Partii Republikańskiej Donald Trump ocenił, że Harris będzie łatwiejsza do pokonania w listopadowych wyborach niż Biden.
Czy Donald Trump wygra wybory prezydenckie?
.Dotychczas Donald Trump prowadzi zdecydowanie nie tylko w prawyborach Partii Republikańskiej, ale także w krajowych sondażach: pokonałby w wyborach urzędującego prezydenta Joe Bidena. Obserwując dominujące trendy społeczne i kulturowe w USA, należy więc poważnie rozważyć scenariusz, w którym trumpizm, rozumiany jako kompleksowa doktryna polityczna, rządził będzie w amerykańskiej polityce przez kolejne 12 lat.
„Jeśli bowiem Donald Trump wygra w listopadowych wyborach prezydenckich, a w trakcie swojej drugiej kadencji skutecznie odpowie na dominujące oczekiwania społeczne, realny stanie się scenariusz, w którym wybory w roku 2028 wygrane zostaną przez kolejnego republikanina. Kolejny kandydat republikanów, który zapewne ogłosi się nowym przywódcą ruchu MAGA oraz kontynuatorem polityki Donalda Trumpa, będzie miał przed sobą potencjalnie dwie kadencje – osiem lat rządów” – pisze Adam DĄBROWSKI, politolog, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego, stypendysta Queen’s University Belfas
Autor zastanawia się, z czego wynika popularność doktryny wyznawanej przez Donalda Trumpa. Trumpizm bowiem jako doktryna polityczna składa się z kilku elementów, które można zrekonstruować w jedną całość na podstawie polityki pierwszej kadencji Donalda Trumpa oraz przekazu, który głosi on w trakcie bieżącej kampanii wyborczej, jak również poglądów wyznawanych przez jego najwierniejszych wyborców. Na trumpizm składa się kilka elementów: polityka skupienia się na sprawach wewnętrznych, gdzie kluczowe są odpowiedzi na problemy nielegalnej imigracji, epidemii narkomanii, przestępczości oraz bezdomności w dużych miastach Ameryki. Te trzy problemy stały się osią politycznego sporu w Stanach Zjednoczonych i wygląda na to, że to właśnie Donald Trump chce na ten problem znaleźć odpowiedź.
Dziurawa granica z Meksykiem stała się przedmiotem najważniejszego od lat sporu między demokratami a republikanami. Administracja amerykańska szacuje, że w grudniu 2023 r. granicę przekroczyło ok. 300 000 nielegalnych imigrantów.
Kolejną osią działalności politycznej Trumpa są kwestie kulturowe, czyli sprzeciw wobec lewicowej ideologii woke, kwestionującej amerykańską tradycję i tożsamość kulturową. Wojna kulturowa w USA w dalszym ciągu eskaluje, a konserwatywni liderzy opinii prowadzą krucjatę sprzeciwu wobec propagowanego przez woke poczucia winy w stosunku do wszelkich mniejszości.
W wymiarze gospodarczym pomysłem na obronę pozycji USA w świecie, jest polityka protekcjonizmu handlowego. Działania te wymierzone mają być już nie tylko w Chiny, jako głównego rywala, ale również w innych partnerów handlowych, w tym sojuszników. Wśród pomysłów pojawia się np. propozycja przeniesienia produkcji półprzewodników z Tajwanu do Stanów Zjednoczonych, tak by ewentualna inwazja Chin na Tajwan nie wiązała się ryzykiem przejęcia kontroli nad technologią i mocami produkcyjnymi. W ramach strategii międzynarodowej Trump sygnalizuje też, że nie będzie bronił krajów NATO, które same nie inwestują wystarczająco dużo we własne bezpieczeństwo. Deklaracje te należy osadzić w szerszej refleksji strategicznej, mającej swe źródła w pierwszej kadencji Donalda Trumpa. W tym czasie przyjęta została strategia, zgodnie z którą ocena zdolności militarnych USA – w relacji do głównych rywali wskazanych w strategii bezpieczeństwa – wymusiła koncentrację uwagi na Pacyfiku i kwestii Tajwanu.