Carl BILDT: "Jedna sieć, jedna przyszłość"

"Jedna sieć, jedna przyszłość"

Photo of Carl BILDT

Carl BILDT

Premier Szwecji w latach 1991–1994, były przewodniczący Umiarkowanej Partii Koalicyjnej, od 2006 do 2014 minister spraw zagranicznych.

zobacz inne teksty Autora

Dawno temu dwa supermocarstwa – Stany Zjednoczone i Związek Radziecki – organizowały szczyty, by ograniczyć zagrożenie wojną nuklearną. Dziś spotkania na najwyższym szczeblu odbywają się między USA i Chinami, w dużej mierze po to, by ograniczyć zagrożenia konfrontacją i konfliktem w cyberprzestrzeni.

Stawka jest ogromna. To, jak świat zareaguje na zagrożenie cyberatakami, wyznaczy ramy, w  jakich przyszłe pokolenia będą w stanie czerpać korzyści z ery cyfrowej.

.Oprócz możliwości konfliktu jest też niebezpieczeństwo, że rządy pójdą za daleko i ograniczą przepływ informacji tak, że stłamszą potencjał internetu.

W pewnym sensie już obserwujemy tlący się stale konflikt w cyberprzestrzeni. Chiny to niejedyny kraj, który pośrednio bądź bezpośrednio angażuje się w potężne cyberoperacje przeciw strukturom politycznym i ekonomicznym innych krajów. Jesteśmy w trakcie historycznej przemiany, kiedy technologie ofensywne są tańsze i potężniejsze niż te obronne.

.Z pewnością istnieje potrzeba wprowadzenia kodeksu drogowego cyberprzestrzeni i być może szczyty cybermocarstw – USA to lider technologii internetowych, zaś Chiny mają najwięcej użytkowników sieci – to pierwszy krok w tym kierunku. Ale grozi nam nie tylko polityczna konfrontacja państw. Obawa przed utratą kontroli w łonie samych państw sprawia, że rosną wymogi na temat przechowywania danych i inne nowe bariery, które mogą ostatecznie podzielić, a nawet zbałkanizować internet.

Kreml ma swoje powody, by mimo nieuniknionych kosztów ekonomicznych nalegać, aby wszelkie dane powstające w Rosji przechowywać na serwerach stojących w Rosji właśnie. Ale równie niepokojące są działania Unii Europejskiej, która w imię ochrony prywatności obywateli stara się wznosić bariery dla swobodnego przepływu danych.

W części krajów europejskich, w tym w Niemczech, panuje najwyraźniej przekonanie, że dane obywateli będą bezpieczne jedynie wtedy, gdy przechowywane będą na europejskiej ziemi, „z dala od łap”, powiedzmy złych amerykańskich szpiegów. Ta prosta filozofia stoi też najwyraźniej za niedawną decyzją Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który unieważnił tzw. umowę Safe Harbor, ułatwiającą swobodny przepływ informacji przez Atlantyk. W efekcie całe ramy prawne dla tych transferów danych zostały całkowicie zburzone.

Zapewnienie ochrony i spójności danych to rzeczywiście ważna kwestia. Ale ma to niewiele wspólnego z tym, gdzie dane są przechowywane. Hakerzy z Chin włamali się niedawno do amerykańskiego rządowego Biura Zarządzania Kadrami i ukradli 22 mln plików z wrażliwymi informacjami na temat pracowników federalnych. Chińscy i rosyjscy hakerzy rutynowo penetrują bezpieczne przemysłowe i rządowe sieci w USA i Europie. A kilka krajów podsłuchuje kable podwodne, którymi odbywa się światowa komunikacja. Jaki zatem problem rozwiązuje umiejscowienie danych w konkretnym miejscu?

.Aby rozwiać obawy o prywatność, wcale nie trzeba przenosić danych, należy za to rozwijać bezpieczne systemy i odpowiednio korzystać z szyfrowania. Przechowywanie informacji oznacza w istocie ciągły ich transfer między użytkownikami, bez poszanowania westfalskich granic. Bezpieczeństwo w świecie cyfrowym zależy od technologii, nie geografii.

Gwałtowny rozwój globalnego łańcucha wartości sprawia, że nasze gospodarki coraz bardziej zależą od swobodnego przepływu danych ponad politycznymi granicami. Wraz z nadejściem nowych globalnych technologii, takich jak blockchainy – stale rosnące transakcyjne bazy danych wykorzystywane np. jako podstawa wirtualnych walut – kwestia lokalizacji danych stanie się jeszcze bardziej nieistotna.

OECD wydała właśnie raport, w którym podkreśla, jak innowacje oparte na danych będą coraz bardziej napędzały gospodarki w przyszłości. „[Kluczowa] jest potrzeba promowania ‘otwartości’ w globalnym ekosystemie danych, a więc swobodny przepływ danych poprzez kraje, sektory i organizacje” – czytamy w raporcie.

Te zasady zawarte są w uzgodnionym właśnie Partnerstwie Transpacyficznym (TPP), które będzie dyktować warunki handlu i inwestycji w 12 krajach strefy Pacyfiku, w tym USA. Pozostałe kraje powinny pójść tym tropem.

.Przed nami ogromny globalny program cyfrowej administracji – czyli nowej domeny dyplomacji. Wymaga on ustanowienia formalnych i nieformalnych norm postępowania państw, lepszych mechanizmów prawnych do ścigania cyberprzestępstw popełnianych ponad granicami krajów, transparentnych przepisów wewnętrznych w dziedzinie policji oraz zachętę do konieczności szyfrowania danych w celu ich ochrony. We wszystkich tych obszarach i nie tylko trzeba tak walczyć z cyberprzestępczością i terroryzmem, by nie osłabić zasad, na których zbudowano internet.

Chiny staną przed trudnym wyborem. Dziś mówią o tak zwanej inicjatywie „Jeden Szlak, Jedna Droga”, by połączyć swoją gospodarkę z rynkami Azji Środkowej i Europy. Ale globalna przyszłość Chin, tak jak wszystkich innych, będzie zależała od Jednej Sieci – otwartego, darmowego, dynamicznego i bezpiecznego internetu.

Europę również czekają ważne wybory. UE nie może pozwolić, by jej mgliste pojęcie cyfrowej rzeczywistości otworzyło drogę do niezwykle szkodliwego cyfrowego protekcjonizmu. Unia musi pokonać bariery instytucjonalne, które praktycznie uniemożliwiają przyjęcie wspólnego stanowiska w sprawie cyberpolityki zewnętrznej. Europa musi też potraktować poważnie konsekwencje dyplomatyczne swoich działań: owszem, kraje UE mówią o lokalizacji danych, ale inne państwa także.

Przystosować się muszą także Stany Zjednoczone. Muszą pogodzić się z tym, że nie są już jedynym globalnym cybermocarstwem i że ich zachowanie musi odpowiadać globalnie przyjętym normom, do których wszyscy powinni się stosować.

.Internet już jest najważniejszą infrastrukturą świata. Ale to dopiero początek: wkrótce będzie to infrastruktura wszystkich innych infrastruktur. W tym nowym świecie szans nie ma miejsca dla polityki zrodzonej w atmosferze zamieszania, chaosu i konfrontacji.

Carl Bildt

logo sindicateTekst pochodzi z portalu Project Syndicate Polska, www.project-syndicate.pl publikującego opinie i analizy, których autorami są najbardziej wpływowi międzynarodowi intelektualiści, ekonomiści, mężowie stanu, naukowcy i liderzy biznesu.

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 29 października 2015
Fot.Shutterstock