Jarosław OBREMSKI: O powadze mediów. I konieczności przywrócenia w nich równowagi

O powadze mediów. I konieczności przywrócenia w nich równowagi

Photo of Jarosław OBREMSKI

Jarosław OBREMSKI

Senator RP. Były wiceprezydent Wrocławia.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Marzę o poważnej telewizji dostrzegającej inne potrzeby odbiorcy, jego wieloaspektowość — potrzebę obcowania z kulturą, filozofią, próby zrozumienia współczesnego świata, korzeni własnej tożsamości, wymiaru religijnego… – pisze Jarosław OBREMSKI

.Nie jestem entuzjastą współczesnych polskich telewizji. Okowy politycznej poprawności, polaryzacja społeczna wskutek zderzenia wyłącznie skrajnych opinii, częsta wulgarność, brak prezentowania kultury wyższej niż kabarety i często braki w wiedzy ogólnej dziennikarzy. Pracownicy mediów chcą raczej wychowywać, służyć swojej wizji świata, a to budzi opór i lęk przed manipulacją. Skąd taki paradoks, że coraz bardziej wykształcone (przynajmniej formalnie) społeczeństwo otrzymuje coraz bardziej uproszczony przekaz medialny. Na ile też odpowiada to za kapitał społeczny w Polsce, który jest za mały i przez to spowalnia rozwój naszego kraju?

Za największy grzech publicznych mediów uważam brak powagi, tematy zastępcze i debaty, w których gwiazdami są nie wiadomości i zaproszeni goście, lecz sami prowadzący, którzy oceniają i wpychają zaproszonych w szufladki uproszczeń.

Oczywiście postpolityka, czyli brak wielkich narracji i idei, służy spłyceniu także politycznego przekazu w mediach. Zauważę jednak brak powagi również w niepolitycznym wymiarze mediów. Płytka rozrywka, sport, gawędy o seksie… Marzę o poważnej telewizji dostrzegającej inne potrzeby odbiorcy, jego wieloaspektowość — potrzebę obcowania z kulturą, filozofią, próby zrozumienia współczesnego świata, korzeni własnej tożsamości, wymiaru religijnego…

Nie interesuje mnie pseudopsychoanaliza Sławomira Sierakowskiego o wzroście Jarosława Kaczyńskiego, jego kotach i tego konsekwencjach. Czy 20 lat temu ktoś ośmieliłby się analizować podobnie Krzysztofa Skubiszewskiego czy wczesne wdowieństwo Tadeusza Mazowieckiego? Interesuje mnie, jakie mogą być konsekwencje intelektualnej fascynacji prezesa PiS-u książkami Thomasa Piketty’ego!

Polska cierpi na dryf, brak jej strategii, tonie w doraźności decyzji. Potrzebuje dyskusji, debaty o edukacji, innowacyjności, demografii, bezrobociu młodych, energetyce, naszej odpowiedzialności za Europę. To wymaga innych dziennikarzy albo przynajmniej solidniejszego przygotowania się do debaty.

Telewizja publiczna musi być propozycją adresowaną do więcej niż przeciętnego widza. Oglądanie jej ma być wyborem aspiracji, snobizmu. Musi trochę wymagać, i to po obu stronach telewizyjnego okienka.

Jeszcze jeden problem. W Polsce coś się zmieniło, i to nie chodzi o werdykt z 25 października 2015 r. Po 25 latach naszej demokracji duża część naszego społeczeństwa uważa, że ten model modernizacji, rozwoju wyczerpał się. Pojawiły się pokolenia krytyczne, wykształcone, bardziej internetowe niż telewizyjne, odrzucające pragmatyzm czy może finansowy cynizm ostatniego ćwierćwiecza, wynoszące na sztandarach innych bohaterów (Żołnierzy Niezłomnych, Solidarność Walczącą), odrzucające dogmat świętości Okrągłego Stołu. Jest to grupa społeczna, która była poza obiegiem węższej (PiS) i szerszej (Kukiz i Morawiecki) poprawności politycznej polskich mediów. Grupy ośmieszanej bez wysłuchania, z doklejaną szybko łatką eurosceptyków (tylko za wskazania kryzysu instytucjonalnego brukselskiej Europy), nacjonalizmu (za manifestowanie, chodzenie na mecze czy kult Powstania Warszawskiego) i radykalizm (za negowanie bezalternatywności np. ekonomii Balcerowicza).

Albo tę młodą i dużą grupę dostrzeżemy i dokooptujemy ją do establishmentu, do demokratycznego systemu, jak uczynili kiedyś Niemcy z „Zielonymi”, albo mamy permanentną zimną wojnę domową. 25 października 2015 r. wyborcy dokooptowali tę grupę do systemu politycznego. Przegrani nie są w stanie tego zaakceptować, a przecież trzeba więcej, konieczne jest dokooptowanie między innymi tego środowiska (to nie jest PiS albo to nie jest tylko i wyłącznie PiS) jako ekspertów i dziennikarzy.

.Od tego zależy bardzo dużo: zależy, czy Polska będzie składać się z dwóch wrogich plemion biegających na skargę do innych.

Jarosław Obremski

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 31 stycznia 2016