Roland MASZKA: "O wartości refleksji"

"O wartości refleksji"

Photo of Roland MASZKA

Roland MASZKA

Polonista. Absolwent gedanistyki. Współautor podręczników szkolnych. Pasjonat teatru i tradycyjnej książki, siebie zalicza do epoki Gutenberga. Inicjator dobrych praktyk w szkole.

zobacz inne teksty Autora

.Stoję przed Ratuszem Głównego Miasta. Wysoką gotycką wieżę zwieńczono niegdyś, w dobie renesansu, hełmem ze złoconą figurą – zwłaszcza w słońcu, z daleka, dawał do zrozumienia przybyszom o bogactwie i potędze miasta blaskiem złota rażącym w oczy…

.Przechodząc przez kolejne bramy, potężnie ufortyfikowanego grodu nowoprzybyły nie miał wątpliwości. Zwłaszcza że pierwszym gmachem, który mijał – była wieża katowni. Przypominała mu, że tu należy przestrzegać prawa.

Mógł podziwiać kunsztowne fasady domów i detale, które wiele mówiły o mieszkańcach. Patrzył na alegorie cnót, które wystawiono tak, by wiedział, jakie zasady przyświecają tym, którzy potęgę tego miejsca stworzyli: Pax, Libertas, Fortuna, Fame, Concordia, Iustitia, Pietas, Prudentia…

Miasto przemawiało do przybysza setkami znaków…

Stawał wreszcie przed ratuszem, na którym wielki mechaniczny zegar odmierzał czas – tak ważny właśnie tu… Mógł, jeśli zechciał, posłuchać karilonu… Mógł, jeśli był bogatym kupcem, udać się na giełdę lub – zdrożony – wypocząć i posilić się w jednej z licznych gospód, w późniejszych czasach mógł zatrzymać się w którymś z luksusowych hoteli… Prawdopodobnie jednak przybywał tu w interesach, chciał je jak najkorzystniej przeprowadzić… Miał jednak czas, by „porozmawiać” z miastem…

.Stoję przed ratuszem i patrzę na renesansowy wielki zegar, za chwilę odezwie się karilon. Niektórzy specjalnie przychodzą tu, by usłyszeć jego dźwięk. Spoglądają, czekają, aż wielka wskazówka pokaże pełną godzinę… Niewielu jednak zwraca uwagę na inny chronometr, umieszczony poniżej w narożnym wykuszu budowli. To słoneczny poprzednik wielkiego zegara na wieży. Dyskretnie niewidoczny… Z inskrypcją: Umbra sunt dies nostri. O jej istnieniu niewielu już dzisiaj wie, choć miasto ma przecież wielokrotnie więcej mieszkańców niż kiedykolwiek…

Myślę o tej inskrypcji: ‘Cieniem są dni nasze’, i wydaje mi się, że jest kierowana bezpośrednio do mnie… Czy widział ją dawny przybysz, który patrzył na słoneczny zegar z tego miejsca? Przemawia z odległości wieków i przypomina mi o niesamowitej tajemnicy. Tajemnicy przemijania – czasu, którego w istocie mamy tak niewiele… Zanurzeni rzece upływu pozwalamy, by nas unosiła… Tak było zawsze… Ale odnoszę wrażenie, że dawne miasto każdym swoim szczegółem, każdym fragmentem przypominało człowiekowi o… refleksji.

Brak przemyśleń jest uleganiem przemijaniu. Istota vanitas w tym się właśnie przejawia, by nie zaniedbywać refleksji. Stare obrazy przypominają o tym najlepiej.

Martwa natura z czaszką. Na atłasowej purpurowej materii, obok przewróconej klepsydry, w otoczeniu otwartej księgi, korony, srebrnej amfory i globusa – ludzka czaszka. Czytelne znaki mówiące, że wszelkie doczesne wartości materialne, sława, władza i wiedza są przemijalne… A jednak widzę otwartą księgę i przypominam sobie, co na jednym ze spotkań o czytaniu powiedziała pewna nauczycielka. Jest tyle książek, które chciałaby przeczytać, a o których wie, że ich nie przeczyta, bo nie wystarczy jej czasu… Są więc książki, które powinniśmy przeczytać, a na które w codziennym ferworze zajęć czasu nie mamy. Odkładamy je z tygodnia na tydzień, niekiedy z roku na rok, aż wreszcie… zapominamy.

.Zawsze przed dłuższym wyjazdem wrzucam do podróżnej torby książkę, którą zamierzałem niegdyś przeczytać… Tak było i teraz. Czytam książkę przebrzmiałą dla tych czasów, bo recenzowano ją już w 1968 roku… Ale czyż może przebrzmieć to, co w więzi między ojcem i synem najistotniejsze – twarde milczenie?

Mężczyźni nie wyrażają uczyć, a może raczej wyrażają w jedynym w swoim rodzaju kodzie: szorstkości… Bo jeśli Nagi sad jest powieścią o miłości między ojcem a synem – miłość ta wyrażana jest w szorstkości, poza którą skrywa się udręka i wszystko to, co niewypowiedziane, wstydliwe i przemilczane. Udało się autorowi dojść do istoty ojcowskiego uczucia, które najpełniej moim zdaniem wyraża przejście dziewięciu mostów… Chory chłopiec – niemowlę jeszcze, nieochrzczone z przekory ojca, który nie chce chrztu, bo wierzy, że chłopiec wyzdrowieje (a nie chce chrzcić go dla śmierci – chce ochrzcić go dla  życia). Ale dziecko jest coraz słabsze. Wtedy ktoś orzeka, że trzeba je przenieść przez dziewięć mostów, idąc nieustannie od świtu do zmierzchu – wtedy ocali się je od śmierci. Dziecko musi nieść matka… Ludzie idą procesją wzdłuż rzeki, szukając mostów… Matka niesie dziecko cały dzień, od mostu do mostu wśród zwątpienia i nadziei, w upale, pocie i wyczerpaniu… A kiedy nie ma siły już nieść, kiedy staje w drodze, mąż smaga ją po gołych stopach wiklinową witką, jak zwierzę, które ustaje w pracy… W końcu mijają dziewiąty most, wtedy mężczyzna bierze kobietę na ręce i niesie całą noc z powrotem…

Zatrzymuję się nad treścią książki i myślę o synu – tym, którego matka niosła na rękach… Czego nie zdążył powiedzieć ojcu, gdy był już dorosłym człowiekiem? Mój dziesięciodniowy wyjazd zostaje przerwany nagłą wiadomością, książka, którą miałem przeczytać staje się nieważna…  Czego nie zdążyłem powiedzieć własnemu ojcu? Myślę, ze dojmujący upływ czasu odczuwamy najpełniej w sytuacjach nieodwracalnych… Kiedy przemija młodość, zdrowie albo kiedy stajemy w obliczu śmierci… Dopóki nic się nie dzieje, przewracamy kartki książki unoszeni fabularnym wątkiem.

.Powracam przed Ratusz Głównego Miasta. Widzę ludzi idących reprezentacyjną ulica, której nazwa wzięła się od jej długości. Każdy z nich podąża w stronę swoich spraw i myśli. Dla każdego te sprawy i myśli są najważniejsze… Wokół fontanny, obok ratusza, zatrzymują się nieliczni o tej porze roku turyści i uczniowie, którzy jakoś nie trafili do szkoły, a może skończyli już lekcje.  Tempo życia w mieście jest szybkie. Czasu na zastanowienie się nad przeszłością niewiele… Nawet nad przeczytaną książką – jeśli czytamy – zatrzymujemy się tylko na chwilę i czytamy następną. I nie ma w tym nic wstrząsającego, bo życie musi się toczyć dalej. Nie mam wątpliwości, że wielu współczesnym mieszkańcom miasta przyświecają idee ważne i dawniej: pragnęliby pokoju i wolności, chcieliby żyć w zgodzie, a od obecnych włodarzy miasta wymagać sprawiedliwości i rozwagi… I nie muszą przypominać im o tym kamienne figury. Tylko czy mają czas, by się zatrzymać, zastanowić…

.Jest w edukacji przestrzeń nas refleksję i nad przeszłością, i nad teraźniejszością. Należy jednak „odkryć” wartość czasu… Widzieć znaki, jakie przeszłość stawia na naszej drodze. Idąc ze współczesnymi uczniami – dziećmi czy młodymi ludźmi, jestem przybyszem – który rozgląda się jakby był tu po raz pierwszy. Czytając tekst, nawet przebrzmiały, czytany po raz kolejny tekst – czytajmy go, jakbyśmy czytali po raz pierwszy. Nieważna jest liczba przeczytanych książek i wielość oglądanych miejsc, ważna jest jakość czytania i jakość oglądania… Ważna jest refleksja.

Roland Maszka

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 4 marca 2015