Roland MASZKA: Zmiana ustroju szkolnego zmieni nauczyciela?

Zmiana ustroju szkolnego zmieni nauczyciela?

Photo of Roland MASZKA

Roland MASZKA

Polonista. Absolwent gedanistyki. Współautor podręczników szkolnych. Pasjonat teatru i tradycyjnej książki, siebie zalicza do epoki Gutenberga. Inicjator dobrych praktyk w szkole.

zobacz inne teksty Autora

Profesja nauczyciela opiera się na paradoksie – oczywistym, choć rzadko dostrzeganym. Nauczyciel to ktoś, kto podlega nieustannemu oglądowi. Ma oceniać, a sam jest oceniany. Ma wskazywać, a zazwyczaj poszukuje. Ma czuwać nad rozwojem uczniów, a ciągle musi się doskonalić, dokształcać i nadążać, by w edukacyjnym peletonie nie pozostać w tyle. Poza tym musi wiedzę przeciwstawiać informacji, refleksję – powierzchowności, a rzetelność – bylejakości. Powinien bywać, czytać, oglądać i wyglądać, bo kiedy staje przed audytorium uczniów, studentów czy rodziców nie może okazać się człowiekiem z szuflady spłowiałej elegancji. To znaczy – może, ale wtedy staje się tematem anegdot. I jeszcze nauczyciel powinien wiedzieć, co w edukacyjnej przestrzeni rzeczywiście się zmienia, a co będzie tylko przemijalną modą… Presja jest silna. Stres wpisuje się w kontekst zawodu i towarzyszy nauczycielowi zawsze. Jako wynik relacji międzyludzkich, jako czynnik rozwoju, jako efekt kondycji nauczycielstwa w ogóle. Jest jeszcze inny paradoks zawodu – paradoks wolności. Nauczyciel – pozostając wolnym, jest jednak zakładnikiem systemu.

Ostatnio eponimem wolności w ustach Minister Edukacji stała się kreatywność… Wolny nauczyciel to kreatywny nauczyciel, ten który będzie miał czas dla dziecka, nie dla papierów. Jest w tej myśli spory potencjał wiary, że można w ramach systemu uwolnić nauczyciela od proceduralnego traktowania ucznia i zakamuflować urzędniczą zwierzchność w relacjach szkolnych. Oby myśl ta nie pozostała tylko w sferze deklaracji. Jednak kreatywność nadal pojmowana jest u nas jako zakres, który można opanować i umiejętność, której można się wyuczyć.

Szkoły z kreatywnymi nauczycielami pojawiają się jak grzyby po deszczu i kreatywnością się chwalą. Szkolenia, kursy i konferencje o tym jak być twórczym stały się niemal obowiązkowe jak niegdyś szkolenia z pomiaru dydaktycznego, ewaluacji czy oceniania kształtującego. Praca nauczyciela mierzona ilościowo i jakościowo – bo w praktyce szkolnej przekłada się jednak na wynik egzaminu i pozycję, jaką osiągnęli uczniowie w skali staninowej, wtedy oceniana jest wysoko, jeśli abiturienci świetnie zdają egzamin gimnazjalny, maturalny czy jakikolwiek inny. W jakiś sposób „kreatywność” musi przekładać się na wynik, który jak wiadomo zwieńcza pracę ucznia i nauczyciela. Byłem twórczy, innowacyjny, wiec moi uczniowie mają świetne wyniki! Kolejny paradoks?

Czy tam, gdzie nauczyciele są kreatywni, wyniki egzaminacyjne są wyższe? Może tak być, ale nie musi.

.Można uczyć pod testy i trzyletnie liceum przerobić w kurs przygotowujący do matury, można w taki kurs przeobrazić również czteroletnie liceum, zasypywać ucznia schematycznymi, przewidywalnymi zadaniami i  przygotować go, by złożył egzamin z treści koniecznych, tj. określonych w tzw. podstawie programowej. W końcu to ćwiczenie w rozwiązywaniu zadań zwiększa prawdopodobieństwo sukcesu! Jeżeli nauczyciel stawia ucznia przed zadaniem, wie, że uczeń powinien dojść do jednej prawidłowej odpowiedzi, bo tylko jedno rozwiązanie jest tu możliwe, nawet gdyby uczeń dochodził do niego różnymi drogami i sposobami. Jeżeli stawia go przed problemem – musi założyć, że rozwiązań jest wiele, a o każdym możemy powiedzieć, że jest dobre…

Na uczenie problemowe potrzeba przede wszystkim czasu – koniecznego na nawiązanie relacji z uczniem i całym zespołem, potrzeba wyjścia poza ramy ograniczające swobodę nauczyciela, a nazywane koniecznością realizacji podstawy programowej i potrzeba w końcu kreatywności zdefiniowanej na nowo…

.Wydaje się, że wizja szkoły nakreślana ostatnio to spojrzenie na wskroś nowoczesne. Dominacja cyfryzacji nad papierową materią książek i szkolnych tablic. Odejście od transmisyjnego przekazywania wiedzy na rzecz jej projekcji. W konsekwencji zmiana roli nauczyciela – który przestaje być, kimś kto wykłada i przekazuje wiedzę, na rzecz kogoś, kto współuczestniczy w jej tworzeniu.

Żyjemy w wieku informacji i takiej dostępności do niej, jakiej nigdy wcześniej nie było. Szerokość i szybkość strumienia informacji powoduje dezinformację. W tym zalewie trudno wybrać treści rzeczywiście istotne – to jest wartościowe, potrzebne i… prawdziwe. Wiedza rozszerza się nieustannie i ulega reinterpretacji. Zawsze tak było, ale nigdy w takim tempie. I tu znowu nowa rola szkoły i nauczyciela, który ma kierować tym strumieniem i nadawać mu właściwy tor. Nauczyciel nie tylko ma nadążać za współczesnymi trendami i być kuratorem treści, ale też powinien rozumieć, że to on został postawiony w roli ucznia i musi być przygotowany do tego, jak uczniem być. Paradoks czy konieczność, jaką wymusza współczesność?

Jaka będzie szkoła najbliższych lat? Może być pełna paradoksów. Czy szkoła gotowa jest na otwartą edukację – to znaczy taką, która wykorzystuje pełną moc Internetu? Była taka próba w postaci elektronicznych podręczników. Spaliła na panewce. Dlaczego? Zawiodła mobilność? Treści merytoryczne podręczników? Możliwości pojedynczych szkół? Może brak akceptacji dla tej formy? Bo jeżeli współczesny młody człowiek na co dzień korzysta z osobistego komputera – nawet takiego w postaci telefonu komórkowego, to znaczy, że mógłby z takiego mobilnego urządzenia korzystać również w czasie lekcji. Ale telefony komórkowe w polskich szkołach są plagą. (Niekiedy nawet zapisy statutowe zabraniają ich używania w ogóle). Idea osobistych komputerów w szkole też nie jest nowa – w tym zakresie były nawet obietnice. Ale nawet gdyby weszła w życie – to kto miałby udostępniać cenne (wartościowe) treści czytelnikowi i kto prowadziłby ich weryfikację? Nauczyciel? A może marketing treści wzięłaby na siebie instytucja zewnętrzna? Znowu powracamy do treści programowych? (Podstawa programowa!)

.Takich pytań jest więcej. Otwarte kursy online, platformy edukacyjne, uczenie się poprzez media społecznościowe. Niewątpliwie faktem jest, że szkoła ulegnie fali nowoczesności. Co uda się jej zachować z tradycyjności? Tej dobrze pojętej… Zapraszam do rozmowy.

Roland Maszka

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 10 września 2016