Gwiazda magów w sztuce Florencji i Krakowa
Hołd Trzech Magów, którzy w proroctwie Izajasza są królami, dotyka tajemnicy Boga-Człowieka wpisanej w blask gwiazdy przedstawianej czasami jako słońce i niekiedy jako kometa Halleya – pisze prof. Jerzy MIZIOŁEK
.Najstarsze przedstawienia Hołdu Trzech Mędrców ze Wschodu, tak w malowidłach katakumbowych, jak i na sarkofagach, powstały w okresie wczesnochrześcijańskim. Były inspirowane przede wszystkim słowami Ewangelisty Mateusza (Mt 2,1-12) mówiącymi o „Mędrcach ze Wschodu”, którzy szli za gwiazdą, niosąc dary: złoto, kadzidło i mirrę.
W proroctwie Izajasza mowa jest o królach i o dwóch tylko darach: „Powstań! Świeć… I pójdą narody do twojego światła, królowie do blasku twojego wschodu … zaofiarują złoto i kadzidło” (Iz 60,1-5). Wymienione dary wpłynęły na liczbę składających hołd; niemal powszechnie jest ich trzech, ale znane są odstępstwa od tej reguły.
W swym Wykładzie Ewangelii św. Łukasza św. Ambroży dokonuje, podobnie jak Prudencjusz, interpretacji symboliki darów i odnosi się do gwiazdy: „A więc ta gwiazda jest drogą, a drogą jest Chrystus, albowiem jak tajemnica Wcielenia wskazuje, Chrystus jest gwiazdą. »Wznijdzie [bowiem] gwiazda z Jakuba i powstanie człowiek z Izraela«. Wreszcie, gdzie jest Chrystus, tam jest i gwiazda; »jest On jaśniejącą gwiazdą zaranną«. Swoim więc własnym światłem świeci”.
Od gwiazdy do komety Halleya
.W sztuce wczesnochrześcijańskiej Mędrcy są powszechnie przedstawiani jako magowie – czyli perscy astronomowie – ubrani w spodnie, krótkie tuniki i czapki frygijskie; tak właśnie wyobrażono ich w mozaikach kościoła Sant’Apollinare Nuovo w Rawennie z VI wieku, gdzie przydano im imiona: Kacper, Melchior i Baltazar. Już jako koronowanych monarchów (korony zdejmują z głów w czasie pokłonu) widzimy ich w znakomicie zachowanych scenach z XIII wieku, wykonanych z marmuru, zdobiących tympanon jednego z kościołów w Forli we Włoszech.
W tej wizualizacji misterium Epifanii przedstawiona jest nie ośmiopromienna, lecz sześcioramienna gwiazda, która – ujęta w dysk solarny – świeci ponad Madonną z Dzieciątkiem przyjmującą dary.
W pięknym hymnie Prudencjusza czytamy o gwieździe jako znaku wielkiej chwały, zstąpieniu Boga w ludzkim ciele na ziemię, darach magów i ich symbolice:
Króla i Boga oznacza
Z Saby kadzidło, błysk złota
Mirra myśl naszą tam wiedzie,
Gdzie grobu czeka cię grota.
Już w 2. poł. XIII wieku, pod dłutem Nicola Pisano, Hołd Trzech Króli przekształcił się w tłumne przedstawienie. Jeszcze na ambonie w baptysterium pizańskim z 1260 roku widzimy tylko trzech hołdujących, bez towarzyszących im innych osób, ale na ambonie katedry w Sienie, tego samego artysty, wspieranego przez syna Giovanniego, tylko o niecałą dekadę późniejszej, widzimy już ogromny orszak, a ponad nim gwiazdę. Od tego czasu większość scen Epifanii tak właśnie będzie przedstawiana; trzem monarchom towarzyszy liczna służba. Szczególnie interesujących przykładów dostarczają – fresk Giotta w Padwie i florenckie dzieła Gentile da Fabriana, Benozza Gozzolego i Sandra Botticellego.
.Fresk Giotta z samego początku XIV wieku zawiera interesujący refleks zainteresowania astronomią. W scenie hołdu, odbywającego się przed skromną stajenką, dostrzegamy zamiast tradycyjnie ukazywanej gwiazdy (lub tarczy słońca z obliczem Chrystusa, jak na jednym z malowideł z kolekcji Lanckorońskich na Wawelu) kulę światła z rodzajem świetlistego warkocza. Jest to zapewne kometa Halleya, która pojawiła się na nieboskłonie niedługo przed Bożym Narodzeniem 1301 roku.
Istnieje powszechna zgoda wśród badaczy, że Giotto dostrzegł podobieństwo pomiędzy kometą i gwiazdą z opowieści ewangelicznej Mateusza i uwiecznił ją w swoim fresku. Nic zatem dziwnego, że imię wielkiego florenckiego malarza Europejska Agencja Kosmiczna nadała w 1985 roku sondzie, która zbliżyła się do komety na odległość 596 kilometrów i wykonała zdjęcia jej jądra.
.W epoce Renesansu Trzej Mędrcy nie przestali być otaczani w Italii wielką czcią. W wielu miastach istniały tam rozmaite bractwa Trzech Króli (Compagnia dei Magi), a w okresie noworocznym urządzano ku ich czci, zwłaszcza we Florencji, tłumne procesje.
Wiele nagrobków i kaplic grobowych od Wenecji, poprzez Padwę i Bolonię, do Florencji ozdobionych zostało wyobrażeniami Hołdu Magów ze świecącą nad nimi gwiazdą, ale niekiedy zamiast niej pojawia się – jak w dziełach Fra Filippa Lippiego i jego ucznia Botticellego – spektakularne zjawisko świetlne.
Niektóre włoskie cykle malarskie albo nastawy ołtarzowe, jak te w kaplicy Bologninich w San Petronio w Bolonii z pocz. XV w., słynnym retabulum z zakrystii (i jednocześnie grobowej kaplicy Strozzich) kościoła Santa Trinità we Florencji i o ćwierć wieku późniejszej kaplicy w pałacu Medyceuszy (znanym jako Palazzo Medici-Riccardi) we Florencji, są niezwykle rozbudowane i ukazują nie tylko scenę hołdu, ale także wypatrywanie gwiazdy z wierzchołka góry i podróż Mędrców.
.Hołd Trzech Króli namalowany ok. 1475 roku przez Sandra Botticellego do kaplicy grobowej bogatego kupca Guaspare dal Lama we florenckim kościele Santa Maria Novella znajduje się obecnie w Galerii Uffizi. Dedykowanie tej kaplicy Trzem Królom nie było przypadkowe, gdyż fundator nosił imię Guaspare = Kacper.
Medyceusze, pośród nich Kosma, tak jak w Cappella dei Re Magi i tu wcielili się w postacie Mędrców ze Wschodu. Boskie światło spływa na Dzieciątko w postaci pyłu gwiezdnego (złotych kropek) i licznych złotych promieni, które przechodzą w wielopromieniste rozbłyski. A więc i w tym przypadku wysublimowane nauki Ojców Kościoła i Marsilia Ficina o boskim świetle doczekały się pięknej wizualizacji.
Jest prawdopodobne, że wizja Botticellego powstała pod wpływem takich tekstów, jak ten autorstwa Pseudo-Dionizego Areopagity (Hierarchia niebiańska, XIII, 3): „Spróbuję to [promieniowanie boskiego światła] jednak wytłumaczyć, odwołując się do bardziej odpowiednich i zrozumiałych dla nas przykładów, nawet jeśli nie przystają one w pełni do doskonałości Boga, który przekracza wszystko. Rozchodzący się promień słońca przenika z łatwością pierwszą, bliższą sobie materię, która jest najbardziej przejrzysta ze wszystkich, i poprzez tę materię rozprzestrzenia swoje blaski najpełniej gorejące”.
Co ciekawe, w tym obrazie dostrzeżemy również samego artystę. Przedstawił sobie po prawej stronie, odzianego w pozłocistą szatę. W ten sam sposób i w tym samym miejscu sportretował się Leonardo da Vinci w nigdy nieukończonym Hołdzie Trzech Króli. Jego arcydzieło znajduje się obecnie, jak obraz Botticellego w Galerii Uffizi. Czy widział je polski humanista Piotr Tomicki, gdy z Bolonii udawał się do Rzymu?
Hołd Trzech Króli w kaplicy biskupa Tomickiego
.Koncepcje artystyczne i treści ideowe związane z Hołdem Trzech Króli wypracowane na terenie Italii trafiły też do Krakowa. Najlepszym tego przykładem jest kaplica grobowa biskupa humanisty Piotra Tomickiego z jego nagrobkiem wykonanym przez Giovanmarię Mosca, zwanego Padovano, i ołtarzem z przedstawieniem Hołdu Trzech Króli.
Obraz malowany na płótnie, zapewne przez Hansa Dürera, ukazuje siedmioosobową scenę rozgrywającą się we wnętrzu budynku otwierającego się wysoką, półkoliście sklepioną arkadą na pejzaż z kilkoma budowlami oraz Gwiazdą Betlejemską wśród obłoków. Święta Rodzina, usytuowana po prawej stronie na trójstopniowym podeście, przyjmuje hołd trzech monarchów zgromadzonych u stóp schodów. Przed siedzącą na kamiennej ławie Marią, trzymającą na kolanach Chrystusa, oraz stojącym w głębi św. Józefem, klęczy stary, brodaty król. Wręcza Dzieciątku ozdobną kasetkę ze złotymi monetami, w której mały Chrystus zanurza prawą rękę, w lewej zaś, wzniesionej w górę, trzyma jedną z ofiarowanych monet. Egzotyczna korona króla-maga spoczywa na stopniu schodów. Nieco w głębi stoi frontalnie drugi król, ciągle jeszcze z koroną na głowie, trzymający w lewej ręce złotą puszkę, na którą wskazuje palcem prawej ręki. Najmłodszy z monarchów, z ozdobnym rogiem w lewej ręce i szablą przy boku, ustawiony tyłem, jest ciemnoskóry i nie posiada korony. Na lewym krańcu obrazu widnieje wąsata, z orientalnym nakryciem głowy, ukazana frontalnie postać wskazująca na świecącą powyżej, otoczoną świetlistym kręgiem i emanującą trzy długie promienie gwiazdę.
Ze źródeł pisanych wiemy, że wykształcony w Bolonii i dobrze znający Rzym biskup utrzymywał do końca życia, które zgasło w roku 1535, kontakty z tym miastem. W liście z października 1534 r. do Stanisława z Rzeczycy, poprzez którego już wielokrotnie wcześniej zamawiał w Wiecznym Mieście rozmaite dzieła sztuki, pisał: „Prosimy Was, abyście zamówili dla nas haftowaną tarczę [medalion na kapę]. Niech hafciarz wykona na nim przedstawienie świętych Trzech Króli nie według wzoru na starym kapturze, który Wam wysłaliśmy, ale według swego piękniejszego wzoru”.
Tak więc Tomicki nie tylko zamówił w Rzymie na rok przed śmiercią pluviale z Trzema Królami (w którym chciał być zapewne pochowany), ale używał już wcześniej kaptura z przedstawieniem tego tematu. Warto podkreślić, że w przytaczanym piśmie nazywa magów świętymi, którymi oficjalnie nigdy się nie stali.
.Wiadomo, jak wielka przyjaźń, wprawdzie tylko epistolarna, łączyła Tomickiego pod koniec życia z Erazmem z Rotterdamu. Biskup krakowski posiadał bodaj wszystkie dzieła wielkiego Holendra, a ten dedykował mu nawet krytyczne wydanie dzieł Seneki.
Warto zwrócić tu uwagę na jeden z utworów Erazma, a mianowicie na Komentarz do hymnu Prudencjusza o Epifanii, z którego idei, jak i z idei zawartych w dobrze znanych Tomickiemu pismach Ficina, mógł się narodzić program wawelskiej kaplicy. W hymnie, którego fragment już wcześniej przywołaliśmy, mówi Prudencjusz o gwieździe jako znaku wielkiej chwały, zstąpieniu Boga w ludzkim ciele na ziemię, darach magów i ich symbolice. W swoim komentarzu Erazm pisze: „Magowie byli wielkimi astrologami, zaś gwiazda przewodnikiem wiodącym ich do Chrystusa. Dla nas gwiazda jest wezwaniem z ciemności grzechu do adorowania wiekuistej światłości. Wyjaśniając alegoryczne znaczenie gwiazdy – kontynuuje Erazm – jest ona samym Chrystusem, który włada całym niebem; on jest bowiem światłem dusz, światłem, które będzie świecić wiecznie. Ci, którzy umierają w Chrystusie, zasypiają jedynie, by obudzić się na głos anioła”.
W konkluzji można powiedzieć, że trudno byłoby wskazać lepszy temat niż Hołd Trzech Króli-Astrologów dla kaplicy grobowej uczonego biskupa, posiadacza wielu ksiąg z zakresu astrologii i prisca theologia, który niejednokrotnie z samym królem Zygmuntem Starym dyskutował o znakach na niebie, a w tym pojawiających się wówczas kometach.
Warto nadmienić, że ostatnia iluminowana księga zamówiona przez Tomickiego – Katalog arcybiskupów gnieźnieńskich i biskupów krakowskich – zawiera przedstawienia Zwiastowania, Hołdu Trzech Króli i Wizji św. Jana na Patmos; niezwykle to zatem podobny program do tego w wawelskiej kaplicy ze Zwiastowaniem na kracie, Hołdem Trzech Króli w ołtarzu i sceną adoracji przez biskupa-fundatora wiecznego światła na jego nagrobku.
W blasku gwiezdnego pyłu
.W kontekście obrazu z kaplicy Tomickiego warto przywołać przynajmniej dwa włoskie obrazy Hołdu Trzech Króli i płótno ukazujące Pokłon pasterzy ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie z XVII wieku. W pierwszym światło nocy rozświetla gwiazda jaśniejąca w lewym górnym rogu, którą można by nazwać kometą, tyle że jej warkocz jest w rzeczywistości falistym promieniem, skierowanym ku scenie hołdu, najsilniejszy blask rzucającym na stojącą Matkę Boską z nagim Dzieciątkiem na rękach. W drugim obrazie artysta sięgnął po inne środki w obrazowaniu boskiego światła; przedstawił je jako rodzaj pyłu gwiezdnego i tworzących się z niego promieni bijących z prawego górnego rogu. Efektem tej iluminacji są znakomicie oświetlone postacie Dzieciątka, Matki Boskiej i Maga, który rzucił się na kolana, by ucałować stopy małego Jezusa.