Prof. Michał KLEIBER: Nieprzewidywalność Donalda Trumpa może okazać się jego siłą

Nieprzewidywalność Donalda Trumpa może okazać się jego siłą

Photo of Prof. Michał KLEIBER

Prof. Michał KLEIBER

Redaktor naczelny "Wszystko Co Najważniejsze". Profesor zwyczajny w Polskiej Akademii Nauk. Prezes PAN 2007-2015, minister nauki i informatyzacji 2001-2005, w latach 2006–2010 doradca społeczny prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Przewodniczący Polskiego Komitetu ds. UNESCO. Kawaler Orderu Orła Białego.

Ryc.: Fabien Clairefond

zobacz inne teksty Autora

Wielką wagę dla naszego kraju będą mieć nasze stosunki z nowymi amerykańskimi władzami. Ale to akurat sprawa, w której można zachować spokój, bo przemawia za tym całość naszych relacji z okresu pierwszej kadencji Donalda Trumpa oraz bardzo dobre z nim stosunki prezydenta Andrzeja Dudy – pisze prof. Michał KLEIBER

.W państwie będącym dla olbrzymiej większości świata przykładem prawidłowo funkcjonującej demokracji wielomiesięczny okres poprzedzający właśnie zakończone prezydenckie wybory był znaczącym sygnałem świadczącym o złożoności dzisiejszej polityki. W czasie wielomiesięcznych zmagań kandydatów do tego, można chyba powiedzieć najważniejszego stanowiska na świecie, mogliśmy obserwować wydarzenia o prawdziwie dramatycznym wydźwięku. Dwukrotne próby zamachu na Donalda Trumpa, rezygnacja z wyborów urzędującego prezydenta, niezwykle jaskrawe różnice w wyborczych programach kandydatów, dotyczące zarówno spraw wewnętrznych USA, jak i problemów międzynarodowych, obrzucanie się przez nich złośliwymi epitetami, wśród których faszysta czy komunista nie były bynajmniej najdalej idące, czy wreszcie pełna agresji, niekiedy prowadząca wręcz do użycia broni palnej atmosfera na ulicach amerykańskich miast…

To wszystko tylko przykłady przedwyborczych nastrojów. W niespodziewanie krótkim powyborczym czasie, już dzień po wyborach, dowiedzieliśmy się, kto został 47. prezydentem Stanów Zjednoczonych. Amerykański system jest inny od tych w Europie i ostateczna informacja o zwycięzcy wyborów przekazywana jest z zasady dopiero po drugim kroku wyborczym, czyli głosowaniu przez elektorów.

Niespodziewana wyraźna dominacja Donalda Trumpa przesądziła jednak sprawę w zasadzie od razu. W obliczu rozlicznych przedwyborczych sondaży wskazujących na bardzo wyrównane szanse obu kandydatów tak jednoznaczne rozstrzygnięcie jest niespodzianką świadczącą o wyraźnym przesunięciu się poglądów amerykańskich wyborców w kierunku konserwatywnym. Powodem tego jest oczywiście zaniepokojenie obywateli stanem amerykańskiej gospodarki, niedawnymi, a wywołanymi pandemią kłopotami z inflacją, narastającymi problemami migracyjnymi czy polityką zagraniczną, szczególnie w kontekście sytuacji na Bliskim Wschodzie i na Ukrainie.

Amerykanie generalnie uważają, że kraj zmierza w złym kierunku i wymaga zasadniczych zmian. Kamala Harris jako urzędujący wiceprezydent nie potrafiła udzielić jasnej odpowiedzi na pytanie, co zrobiłaby w tych sprawach lepiej niż Joe Biden. W tym kontekście warto podkreślić, że osoba wygrywająca amerykańskie wybory prezydenckie zostaje przecież nie tylko prezydentem państwa, ale pełni także funkcję nieistniejącego w amerykańskiej rzeczywistości premiera oraz lidera ugrupowania dominującego w parlamencie, co przesądza o absolutnie kluczowym znaczeniu wyborów. Nowego/starego prezydenta Stany Zjednoczone będą miały od 20 stycznia 2025 roku, czyli dnia jego zaprzysiężenia. Wobec krążących najróżniejszych, zarówno pełnych nadziei, jak i bardzo krytycznych opinii na jego temat przypomnijmy przedwyborcze obietnice.

.Donald Trump wielokrotnie dawał do zrozumienia, że ma zastrzeżenia co do relacji z krajami NATO sugerując nawet niekiedy, że jest gotów do wycofania Stanów Zjednoczonych z Sojuszu. Wielu w Europie jest oczywiście zaniepokojonych faktem, iż być może Europa będzie musiała być gotowa do obronnych działań na własną rękę, nie licząc kluczowego dzisiaj udziału Stanów Zjednoczonych. W Polsce artykułowane były nawet obawy o wycofanie z naszego kraju amerykańskich wojsk, liczących dzisiaj 10 tysięcy żołnierzy i stanowiących kluczowy element naszego bezpieczeństwa. Można chyba jednak wierzyć, że wypowiedzi Trumpa były po prostu przemyślaną strategią, prowadzoną w celu nakłonienia ważnych europejskich partnerów do zwiększenia z ich strony finansowego wsparcia dla Sojuszu. Taka strategia okazała się już raz częściowo skuteczna w trakcie pierwszej kadencji prezydenckiej Trumpa, co pomogło m.in. w wysłaniu na Ukrainę większej ilości broni oraz zapobiegało poważniejszym konfliktom między Izraelem a Hamasem czy Hezbollahem.

Jedną z najważniejszych wypowiedzi Donalda Trumpa jest jednak jego deklaracja o możliwości szybkiego zakończenia wojny w Ukrainie. Z jednej strony obawy dotyczą oczywiście chęci do wynegocjowania porozumienia z Rosją, ponad głowami najbardziej zainteresowanych, którego częścią byłoby oddanie części terytorium Ukrainy, w tym Krymu i Donbasu, pod władzę Moskwy. Istnieją na szczęście po stronie amerykańskiej także inne, bardziej korzystne scenariusze zakończenia tej wojny, w tym na przykład znacznego wzmocnienie finansowego i militarnego wspierania Ukrainy oraz poparcia jej akcesji do NATO. Nowy szef NATO, Mark Rutte, podkreślił nawet niedawno znaczenie tego postępowania dla globalnego bezpieczeństwa. Waga tych spraw z naszej perspektywy przesądza więc z kolei o ważności naszego uczestnictwa w nadchodzących negocjacjach na ten temat.

Podkreślić trzeba też, że Donald Trump zawsze zdecydowanie popierał Izrael w obronie jego terytorium, marginalizował oczekiwania Palestyńczyków i popierał ostatnie działania Izraela w strefie Gazy, ale jednocześnie apelował o zakończenie trwającego tam konfliktu. Niełatwo więc zgadnąć, jaką politykę w tej sprawie będzie teraz prowadził. Jest jednak prawdopodobne, że wywołująca w Europie poważne obawy, demonstrowana dzisiaj w powyższych i wielu innych sprawach decyzyjna nieprzewidywalność Trumpa w rezultacie może okazać się po prostu jego siłą. Mniejszą niepewność rozbudza polityka nowego prezydenta w stosunku do Chin. Jego aktywność na rzecz podniesienia ceł na chińskie towary, pozbawienia chińskich firm prawa do nabywania w USA nieruchomości czy zakazania firmom z tego kraju działalności w sektorze wysokich technologii będzie zapewne kontynuowana. Podobnie jak polityka migracyjna, w ramach której realizowana będzie zapewne obietnica ukończenia 750-kilometrowego ogrodzenia na granicy z Meksykiem i przesłania w tamten rejon oddziałów regularnego wojska, ograniczenia prawa do azylu i przyspieszenia deportacji nielegalnych uchodźców oraz zakaz automatycznie przyznawanego obywatelstwa ich dzieciom. Z pewnością Trump złagodzi też zbyt szeroko wprowadzane przez dotychczasowe władze regulacje gospodarcze, szczególnie w kontekście obniżania podatków i umożliwiania nieskrępowanego działania wielkim firmom, a firmom z obszaru AI w szczególności. Będzie także popierał zakres wydobywania ograniczanych obecnie kopalnych źródeł energii, czyli gazu ziemnego i ropy, co będzie spotykało się z pewnością z krytyką zaangażowanych obrońców klimatu.  

Jasne jest stanowisko Donalda Trumpa w zasadniczych sprawach światopoglądowych. Popiera ograniczenie ogólnopaństwowego prawa do aborcji czy kontynuację prawa do wspólnych modlitw w szkołach, sprzeciwiając się przy tym zdecydowanie przejawom dyskryminacji płciowej bądź rasowej.

.Tyle o nowym prezydencie USA wiemy. A gdzie w tym wszystkim Polska? Wielką wagę dla naszego kraju będą mieć nasze stosunki z nowymi amerykańskimi władzami. Ale to akurat sprawa, w której można zachować spokój, bo przemawia za tym całość naszych relacji z okresu pierwszej kadencji Donalda Trumpa oraz bardzo dobre z nim stosunki prezydenta Andrzeja Dudy. Czy więc akurat my w Polsce mamy się czego obawiać? Pewnym niebezpieczeństwem może okazać się fakt, iż w przeciwieństwie do pierwszej kadencji Donald Trump będzie tym razem prawdopodobnie otoczony wyłącznie lojalistami, osobami o bardzo podobnych do niego poglądach. A to w przypadku każdej władzy wiele utrudnia.

Powiedzmy jednak szczerze, że prowadząc aktywną politykę wspierania inicjatyw Stanów Zjednoczonych w Europie i na świecie mamy wszelkie szanse na zachowanie tak ważnych dla nas relacji z tym państwem – oby wspólnych politycznych działań w tym zakresie było wiele.

Michał Kleiber

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 8 listopada 2024
Fot. KPRP