Komisja Europejska zatwierdziła pakiet pomocy o wartości 118,4 mln euro na wsparcie Autonomii Palestyńskiej
Komisja Europejska przyjęła pakiet pomocy o wartości 118,4 mln euro na wsparcie Autonomii Palestyńskiej. Zwiększyliśmy już czterokrotnie naszą pomoc humanitarną dla Strefy Gazy; po dokładnym przeglądzie naszych funduszy ogłaszamy również bardzo potrzebne wsparcie dla Autonomii Palestyńskiej – oznajmiła szefowa KE Ursula von der Leyen.
Pakiet pomocy dla Strefy Gazy
.”Nowa pomoc finansowa ma trafić na wypłaty wynagrodzeń i emerytur urzędników służby cywilnej na Zachodnim Brzegu, a także zasiłków socjalnych dla rodzin znajdujących się w trudnej sytuacji. Realizujemy to wsparcie w ramach programu transferów pieniężnych na Zachodnim Brzegu i w Gazie, płatności za skierowania lekarzy do szpitali we Wschodniej Jerozolimie oraz pomocy administracyjnej i technicznej dla instytucji Autonomii Palestyńskiej” – poinformowała von der Leyen.
„Sytuacja w Gazie i na Zachodnim Brzegu, w tym we Wschodniej Jerozolimie, jest bardzo niepokojąca. (…) UE pozostaje największym międzynarodowym darczyńcą pomocy dla Palestyńczyków i już zastanawiamy się nad szerszym pakietem średnioterminowym na przyszły rok, co ma przyczynić się do stabilności gospodarczej i politycznej w Gazie oraz na Zachodnim Brzegu, gdy tylko pozwolą na to warunki w terenie”
Unia Europejska zapewni wsparcie Autonomii Palestyńskiej
.Według przewodniczącej KE, należy postrzegać te działania jako część szerszych międzynarodowych wysiłków na rzecz rozwiązania dwupaństwowego (przewidującego istnienie dwóch państw, Izraela i Palestyny)”.
Unia Europejska jest największym dostawcą pomocy zewnętrznej dla Palestyńczyków. Szacunkowa wartość tego wsparcia, realizowanego w ramach wspólnej strategii europejskiej, wynosi prawie 1,2 mld euro na lata 2021–24.
Ta wojna ma wyzerować przeciwnika, odciąć go od sojuszników i zadeptać jak pustynną żmiję
.Komisja Europejska i inne organy decyzyjne UE niemal od początku rozpoczętego 7 października konfliktu w Strefie Gazy nawołuje do poszanowania praw człowieka. KE wielokrotnie nawoływała obydwie strony do humanitarnego zawieszenia broni, ale niestety, dalej dochodziło do ataków na ludność cywilną. O skali okrutności tego konfliktu i przyczynach takiego stanu rzeczy pisze na łamach Wszystko co Najważniejsze Jacek HOŁÓWKA, filozof i etyk, profesor nauk humanistycznych związany z Uniwersytetem Warszawskim.
Jego zdaniem jednym z głównych wyzwań, jakie konflikt w Gazie stawia przed społecznością międzynarodową jest konieczność jego zdefiniowania. Według autora artykułu, nie wiadomo, kto z kim walczy, kto podejmuje decyzje i kto nadzoruje ich wykonanie. Nie można powiedzieć, że wojna toczy się między Izraelem i Palestyną, ponieważ państwo palestyńskie nie istnieje. Nie jest to też wojna pomiędzy ugrupowaniem militarnym Hamas i siłami zbrojnymi Izraela, ponieważ ani Hamas, ani armia izraelska nie są autonomicznymi podmiotami prawa międzynarodowego. Czyli jest to wojna widmo lub wojna, której nie ma, co utrudnia negocjacje na temat pokoju. Z obu stron prowadzą ją ludzie uzbrojeni, którzy kierują swe pistolety maszynowe przeciw nieuzbrojonej ludności. Czyli masakra w biały dzień.
„Argument, że każda wojna jest tak okrutna i nieprzewidywalna, to pusty wykręt. Nie każda wojna wynika z celowego gmatwania relacji politycznych i administracyjnych przez wiele lat. To nie jest jedna z tych wojen, której w zasadzie nikt nie chce, ale których efekty dadzą się przewidzieć i ścierpieć. Większość tradycyjnych starć militarnych to wojny na odstraszenie i wyczerpanie przeciwnika. Od czasów generała von Clausewitza taka walka uznawana jest wprawdzie za działanie budzące lęk, ale pozostające na jakimś poziomie racjonalności. Ktoś coś traci, ktoś coś zyskuje, później następuje pokój. Obecne starcie na Bliskim Wschodzie to zupełnie coś innego. To nie wojna na przechytrzenie, usidlenie i zniechęcenie przeciwnika do walki. Ta wojna ma wyzerować przeciwnika, odciąć go od sojuszników i zadeptać jak pustynną żmiję” – pisze profesor.
„Czym jest Palestyna?” – pyta profesor.
„Na obszarze nazywanym Zachodnim Brzegiem Jordanu istnieje od trzydziestu lat tymczasowa struktura administracyjna, podzielona na strefy, która powstała na mocy porozumienia palestyńsko-izraelskiego z 1993 roku. Strefa A to warunkowa autonomia arabska, strefa B to lokalna autonomia arabska w enklawach otoczonych przez tereny Izraela, strefa C to niby-arabska strefa bez jakiejkolwiek autonomii. Żadne państwo tak nie wygląda” – pisze prof. Jacek HOŁÓWKA.
Autor dodaje, że na mapie Zachodni Brzeg przypomina potłuczoną glinianą skorupę. Są tam osiedla arabskie z własnym lokalnym zarządem, poprzecinane liniami komunikacyjnymi nadzorowanymi przez Izrael. Jedyną całością wykluczoną spod nadzoru Izraela była do zeszłego miesiąca Strefa Gazy. Ta strefa formalnie pozostawała pod nadzorem Izraela, ale nadzór nie był sprawowany – rzekomo dla zwiększenia autonomii osiedli arabskich. A może nawet w imię przyjaźni i pokoju. Ten skrawek ziemi nieproporcjonalnie mały w stosunku do palestyńskich potrzeb pozwolił organizacji partyzanckiej Hamas zbudować system podziemnych korytarzy, łączących w całość magazyny zbrojeniowe, składy żywności i urządzenia pomocnicze nieznanego przeznaczenia.
Co więcej, Izrael okazywał cierpliwość, palestyńska ludność pozorną bezstronność i wytrzymałość. To kruche porozumienie, podsycane wzajemną nienawiścią, nie wytrzymało próby czasu. Na początku października 2023 roku arabska partyzantka dokonała wypadu na ludność Izraela bawiącą się na festiwalu muzycznym w bezpośrednim sąsiedztwie Strefy Gazy. Żołnierze Hamasu wzięli kilkuset zakładników, maltretując ich przy okazji, poniżając i niekiedy zabijając dla postrachu. Wybuchły walki między Izraelem i Hamasem, czyli między państwem niepodległym i organizacją podziemną w sensie dosłownym i przenośnym. Próba udawania, że Hamas nie istnieje, zakończyła się katastrofą humanitarną. Hamas jest niezależny i nieprzewidywalny właśnie dlatego, że nie podlega nikomu. Niby pełni funkcję sił zbrojnych Palestyny, ale Palestyna nie jest państwem. Izrael nie ma z kim pertraktować, bo jego przeciwnik jest wszędzie, ale pozostaje niewidoczny.
„Na co więc można liczyć? Przede wszystkim na powrót do racjonalnego myślenia na temat przebiegu wojny. Wojnę można łatwo wywołać, ale trudno ją zakończyć. A jeśli nie wprowadzi się pokoju, trzeba będzie zarządzać krajem przy użyciu armii. To jest absurdalne zadanie, choć uparcie podejmowane przez wiele autorytarnych reżimów. Wojsko odsuwa zagrożenie ze strony wroga, ale nie nadaje się do zarządzania ludnością cywilną. Wbrew swym zamiarom skłania ją do tworzenia lub tolerowania rozmaitych sił partyzanckich. Jeśli więc ani Netanjahu, ani Hamas nie zechcą myśleć o pokoju, to w Izraelu nie będzie pokoju i nie będzie go także, jeśli żadna ze stron nie nauczy się wycofywać z niefortunnie podjętej walki” – podsumowuje autor artykułu.
PAP/WszystkocoNajważniejsze/MB