Rozmowa kwalifacyjna. Cel: pozyskanie pracownika do dużej firmy na stanowisko szefa marketingu. Firma z branży, w której zmiany podążają naprawdę szybko. Trzeba ostro główkować jak utrzymać się na powierzchni. Teoretycznie, w każdej firmie i każdej branży dziś tempo zmian jest ogromne, ale są branże, w których dopasowanie się do zmian na rynku, albo co lepsze: wytyczenie zmian na rynku, za którymi pójdą wszyscy, jest szczególnym wyzwaniem. Wymaga właśnie główkowania.
Kolejna kandydatka. Słuszny wiek, aparycja, zachwycające CV z miejscami pracy wcześniej (duże międzynarodowe firmy, klasyczne CV człowieka, który planuje swoją karierę i robi to z głową; zebrane doświadczenia, dodatkowe zainteresowania, wszystko fantastycznie, oczekiwania finansowe w górnym pułapie, ale przy takiej wiedzy i umiejętnościach warto jest zatrudniać, dlatego przecież rozmawiamy).
– Jakie teorie marketingowe Pani uznaje za godne zauważenia? (prawidłowych odpowiedzi w tym miejscu jest kilka, jedną z nich jest teoria od nazwisk dwóch jej twórców, bliżej nieznana w Polsce, ale fenomenalnie odbierana przez marketingowców w świecie, chętnie zresztą sam z niej korzystam).
– …. [cisza].
– Z którymi teoriami Pani się zgadza, a co do których jednak nie jest Pani przekonana?
– Noooo…. [cisza].
– Jakie teorie Pani zna? Co z marketingu Pani ostatnio czytała, jakie pozycje?
– Nie no, ja jestem od pracy, nie od teorii. Książki to ja ostatnio na studiach czytałam.
Popatrzyłem na prezesa, prezes popatrzył na mnie. Pani podziękowaliśmy. Wieczorem spojrzałem jeszcze raz w dokumenty kandydatki: jak to możliwe, że ślizgała się od firmy do firmy z wiedzą z lat – nie wypominając wieku – przełomu stuleci? Gdy wszystko wokół gna, a w marketingu i PR szczególnie.
Niesamowite.
Eryk Mistewicz
PS. Gdy o ludzi sensownych tak trudno, polecam tym, którzy jednak coś czytają, swój mail. Bez żadnej gwarancji rzecz jasna.
CZYM JEST VOX? O TYM TUTAJ [LINK]