Chociaż mainstreamowy przekaz często pomija znaczenie operatorów kamery w filmach, na przykład podczas relacjonowania Oskarów, ich artyzm i umiejętności są tak samo ważne, jak reżyserów. W tym roku po raz kolejny Polak ma szansę na statuetkę Oskara właśnie w tej istotnej kategorii.
.Pierwsze, co przychodzi mi do głowy myśląc o filmie 1917 to obraz i pytania, z jakimi wyszłam z jego premiery. W jaki sposób operatorowi kamery udało się towarzyszyć i śledzić bohatera w bunkrze bez „mrugnięcia” cięciem? I w jaki sposób autorom udało się przekazać emocje bohaterów w kadrze ogólnym (w czasie przejścia głównego bohatera i jego przyjaciela przez wąwóz)? Wciąż nie mam pojęcia. To sztuka.
Wiem jednak, że detaliczna współpraca między reżyserem i operatorem zawsze wzbudza we mnie ogromny podziw. Do takich podręcznych duetów filmografii – subiektywnie – zaliczam twórców Pancernika Potiomkina (Siergiej Eidenstein i Eduard Tisse), Underdoga (Maciej Kawulski, Bartosz Cierlica), czy Szeregowca Ryana (Steven Spielberg, Janusz Kamiński).
Niestety, mainstremowy przekaz z danych duetów wyklucza tych drugich – operatorów kamery. A to przecież tak jakby wykluczyć nazwisko malarza obrazu. Zaryzykuję jednak tezę, że rola wybitnego operatora filmowego jest o wiele trudniejsza od pracy malarza. Wszystko zaczyna się od techniki. Artysta musi znać nie tylko rozwiązania proponowane przez dzisiejszą technologię, ale też wykorzystywać jej potencjał. Znajomość np. fizyki optycznej i geometrycznej jest niezbędna.
Przede wszystkim jednak operator musi zajrzeć do umysłu reżysera i dostrzec plan zdjęciowy jego oczami. Zadanie praktycznie niewykonalne. A jednak dla uzdolnionego operatora możliwe.
Spojrzenie oczyma reżysera, to nie tylko widzenie przez pryzmat stopklatek, ale również wyjątkowa empatia, współodczuwanie emocji i próba „czucia widza” właśnie tak, jak odczuwa to reżyser. Operator nie jest tylko narzędziem w rękach reżysera. Jest przede wszystkim drogowskazem.
Znając znaczenie kompozycji, oświetlenia i odpowiedniego prowadzenia kamery dla odbioru przez widza, staje się cichym bohaterem filmu od tworzenia scenopisu scenariusza przez plan zdjęciowy, po montaż. To nie przypadek, że prawie wszystkie nominacje do Oscara Janusz Kamiński (nominowany także w 2022 r. za film West side story) zdobył za filmy reżyserowane przez Stevena Spielberga. Powstanie dobrego filmu jest możliwe tylko wtedy, gdy między reżyserem i operatorem zaistnieję prawdziwa chemia.
Reżyser nie byłby w stanie urzeczywistnić swojej wizji bez operatora (chyba, że łączy te dwie funkcje). Nagrody filmowe za najlepsze zdjęcia – w tym Oscary – są nagrodami przyznawanymi za łączenie artystycznej wrażliwości z wykorzystaniem możliwości technologii. Takich nagród nie dostaje się za kliknięcie „record”.
Nagrody są przyznawane operatorom, którzy w nieoczywisty sposób przedstawiają na ekranie coś oczywistego; których zdjęcia niekoniecznie są piękne, estetyczne i „wymuskane”; których zdjęcia pozwalają dostrzec głębię, której nie ujęto w dialogach; w końcu, których zdjęcia zapierają dech w piersiach. Bez operatorów nie byłoby filmu. Dlatego właśnie Oscary przyznawane za zdjęcia mają sens i – dla mnie osobiście – obok nagrody za najlepszy film, są najbardziej cenionymi Oscarami.
.Tylko jeden Polak dwukrotnie został nagrodzony Oscarem. To najbardziej znany polski operator filmowy, Janusz Kamiński (Szeregowiec Ryan, Lista Schindlera). 27 marca ma szansę na otrzymanie kolejnej statuetki. Tak jak trzymamy kciuki za Tadeusza Łysiaka i jego „Sukienkę”, tak powinniśmy trzymać je za Janusza Kamińskiego.
Karolina Rzeźnik