Dlaczego Donald Trump chce zbrojnie bronić chrześcijan w Nigerii?

chrześcijanie w Nigerii to w większości protestanci

Po tym, jak prezydent USA Donald Trump zapowiedział na X planowanie zbrojnej interwencji w obronie atakowanych przez islamistów chrześcijan w Nigerii – wielu komentatorów próbuje odpowiedzieć na pytanie, o co tak naprawdę może mu chodzić. Według dominującej opinii może być to chęć umocnienia swojej roli jako obrońcy prześladowanych chrześcijan na świecie, co ma duże znaczenie dla jego elektoratu.

Czy chrześcijanie w Nigerii są szczególnie prześladowani?

.Chrześcijanie w Nigerii stanowią, zależnie od źródła danych, od 45 do ok. 50 proc. całego społeczeństwa. W większości są to protestanci, zwłaszcza zielonoświątkowcy i członkowie Kościołów ewangelikalnych (ok 27-30 proc), ale również katolicy, zamieszkujący głównie południowy wschód i część środkowej Nigerii (ok 25 proc.).

Drugą połowę społeczeństwa, bo faktycznie dzieli się to mniej więcej pół na pół, stanowią muzułmanie, w zdecydowanej większości sunnici, w tym przedstawiciele nurtu salaficko-dżihadystycznego, czyli do radykalnej interpretacji sunnizmu, inspirowanej wahhabizmem i globalnym dżihadyzmem. I to właśnie oni, choć stanowią mniejszość, zasilają szeregi zbrojnych bojówek terroryzujących chrześcijan zwłaszcza na północy kraju.

Według raportu organizacji Intersociety, tylko w pierwszych siedmiu miesiącach 2025 roku islamscy bojownicy zabili 7 087 chrześcijan, a 7 800 uprowadzili ze względu na wiarę. Daje to liczbę średnio 30 zabitych każdego dnia.

.Ataki wymuszają ukrywanie krzyży, rezygnację z publicznej modlitwy i usuwanie chrześcijańskich symboli z domów i samochodów. „To brutalna masakra bezbronnych chrześcijan” – twierdzi cytowany przez Vatican News Emeka Umeagbalasi, przewodniczący Intersociety.

Ostatnio głośnym echem odbiło się w mediach zabójstwo ks. Matthew Eya, katolickiego kapłana z diecezji Nsukka i proboszcza parafii św. Karola w Eha-Ndiagu. Gdy 19 września wracał z posługi w terenie do parafii, co najmniej dwóch uzbrojonych mężczyzn na motocyklach dogoniło jego samochód, strzelając do opon, a gdy samochód się zatrzymał, zastrzelili kapłana kilkoma strzałami z bliskiej odległości. 

– Przewodniczyłem wielu masowym pogrzebom zabitych chrześcijan. Każdy stan północnej Nigerii doświadczył własnej, tragicznej fali zabójstw wymierzonych w chrześcijan – mówi Pastor John Joseph Hayab, przewodniczący północnego oddziału Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Nigerii (CAN), gdzie ataki islamistów są szczególnie częste.

Jego oraz innych liderów wspólnot chrześcijańskich głównym problemem jest to, że administracja państwowa Nigerii jest zbyt słaba lub zbyt mało wpływowa, by realnie bronić obywateli kraju. – Poruszaliśmy ten temat dziesiątki razy, ale nikt nas nie słucha – mówi pastor Hayab.

Właśnie dlatego popiera on zapowiedź prezydenta Donalda Trumpa o zbrojnej interwencji w obronie chrześcijan w Nigerii. I to nawet jeśli chrześcijanie nie są jedyną atakowaną przez bojówkarzy grupą, a za motywacjami terrorystów stoi nie tylko dżihad – siłowe szerzenie islamu, ale również walka o wpływy oraz konflikty między różnymi grupami etnicznymi.

Obrońca atakowanych chrześcijan

.To skomplikowanie problemu wskazują również komentatorzy szukający odpowiedzi na pytanie, dlaczego akurat teraz Donald Trump podjął problem, choć chrześcijanie w Nigerii są atakowani przez islamistów od co najmniej 13 lat.

Według „The Guardian”, wypowiedź Trumpa „doskonale wpisuje się w jego retorykę obrońcy chrześcijaństwa na świecie”, skierowaną przede wszystkim do konserwatywnego elektoratu w Stanach Zjednoczonych. Dziennik podkreśla, że „temat prześladowanych chrześcijan w Afryce stał się jednym z kluczowych elementów narracji, która ma mobilizować wyborców ewangelikalnych w roku wyborczym”.

Również amerykańska agencja Associated Press zauważa, że groźba wobec Nigerii ma charakter populistyczny i symboliczny. „Trump używa języka wojny i religii, by zademonstrować moralne przywództwo, nawet jeśli jego twierdzenia nie mają pokrycia w danych” – pisze AP, cytując ekspertów ds. Afryki.

Niektórzy analitycy widzą w tej retoryce cel polityczny wewnątrz USA. Jak zauważa „Washington Post”, podobne wystąpienia Trumpa w przeszłości „służyły utrzymaniu narracji silnego lidera, gotowego do obrony chrześcijan na całym świecie”, co wzmacnia jego pozycję wśród wyborców konserwatywnych i religijnych.

Taktyka negocjacyjna?

.Część ekspertów sugeruje jednak, że groźba interwencji wobec Nigerii może być także elementem strategii negocjacyjnej, charakterystycznej dla stylu prowadzenia polityki przez Donalda Trumpa.
Wskazuje na to cytowany przez „Washington Post” anonimowo były doradca Białego Domu, którego zdaniem „Trump często używa gróźb militarnych jako narzędzia nacisku – niekoniecznie planując ich realizację, ale by wzmocnić swoją pozycję w rozmowach międzynarodowych”.
Podobnie zauważa „Foreign Policy”, które określa tę metodę jako „dyplomację poprzez zastraszenie”. Według tego magazynu „Donald Trump stara się uzyskać polityczne ustępstwa lub symboliczne gesty bez faktycznego użycia siły, wykorzystując nieprzewidywalność jako element negocjacyjny”.

Analityk ds. Afryki Zachodniej, cytowany przez „Euronews”, dodaje z kolei, że taka postawa może mieć na celu „skłonienie rządu Nigerii do bardziej stanowczych działań wobec islamistycznych ugrupowań, ale również zademonstrowanie, że Stany Zjednoczone nie utraciły wpływu w regionie, gdzie coraz aktywniejsze są Chiny i Rosja”.

Anna Druś

Materiał chroniony prawem autorskim. Dalsze rozpowszechnianie wyłącznie za zgodą wydawcy. 4 listopada 2025