Po tygodniach napięć Emmanuel Macron i Giorgia Meloni spotkali się w Rzymie. Co dalej?

Trzy godziny rozmów, wspólny komunikat i wiele znaków zapytania. Emmanuel Macron i Giorgia Meloni spotkali się w Rzymie, co miało zakończyć tygodnie rosnącego napięcia między dwoma kluczowymi graczami Unii Europejskiej. Udało się ugasić część pożarów, jednak wiele znaków zapytania pozostało.
Emmanuel Macron i Giorgia Meloni. Separacja czy kohabitacja?
.Choć atmosfera była napięta, a różnice głębokie, od podejścia do wojny w Ukrainie, przez handel, aż po relacje z nową administracją Stanów Zjednoczonych, francuski prezydent i włoska premier starali się pokazać światu, że Europa może mówić jednym głosem. Nawet jeśli każde z nich rozumie ten głos inaczej.
Emmanuel Macron, mocno proeuropejskl lider z globalnymi ambicjami i Giorgia Meloni, narodowa konserwatystka o silnych więzach z Waszyngtonem, nie należą przecież do naturalnych politycznych sojuszników. A jednak na początku czerwca w Rzymie pokazali, że interes Europy jako całości może przewyższyć interes partyjny i narodowy. Jak napisali w oświadczeniu po spotkaniu: „Spotkanie podkreśliło silne zbieżności w europejskiej agendzie konkurencyjności i dobrobytu, które muszą zostać wdrożone ambitnie i niezwłocznie.”
W centrum uwagi znalazły się kluczowe sektory transformacji gospodarczej takie jak przemysł motoryzacyjny, hutnictwo, energetyka jądrowa, technologie kosmiczne i sztuczna inteligencja. „Potrzebne są równe warunki konkurencji dla europejskich firm”, napisali przywódcy. To subtelna, lecz jednoznaczna aluzja do wyzwań stawianych przez Chiny, USA i inne globalne potęgi, które wspierają swoje gospodarki ogromnymi subwencjami.
Ameryka w tle
.Premier Giorgia Meloni, która w kwietniu spotkała się z prezydentem USA Donaldem Trumpem w Waszyngtonie, nie ukrywa swojej proatlantyckiej orientacji. To ona wypromowała hasło „Make the West Great Again”, apelując o jedność Zachodu i ostrożność w odpowiedzi na amerykańskie taryfy. Prezydent Emmanuel Macron z kolei od lat apeluje o większą niezależność, nawet autonomię, strategiczną Europy – od energetyki, przez obronność, po politykę cyfrową. Rzymskie spotkanie było więc nie tylko próbą dialogu, ale i testem na dojrzałość polityczną obu liderów.
Jednym z kluczowych tematów rozmów była wojna na Ukrainie. Choć we wspólnym komunikacie Emmanuel Macron i Giorgia Meloni zgodzili się co do „niezachwianego i niezwłocznego wsparcia” dla Kijowa, różnice w podejściu pozostają wyraźne. Premier Giorgia Meloni sceptycznie odnosiła się do pomysłu francusko-brytyjskiej „koalicji chętnych”, która miałaby wysłać siły pokojowe do Ukrainy po zawarciu porozumienia. W kraju, gdzie opinia publiczna jest wyraźnie przeciwna wysyłaniu żołnierzy, taka inicjatywa byłaby politycznie niebezpieczna. Emmanuel Macron z kolei chce nadać europejskiej polityce obronnej nowy impuls, korzystny także dla francuskiego przemysłu obronnego: silniejszą współpracę wojskową, większe nakłady na zbrojenia, ambitną zmianę skali. W tej kwestii zyskał zgodę Giorgi Meloni przynajmniej na poziomie deklaratywnym – oboje poparli „ambitną zmianę skali” europejskich zdolności obronnych. Czy przełoży się to na konkretne decyzje w Brukseli, czas pokaże.
Rzymska symbolika
.Spotkanie Emmanuela Macrona i Giorgii Meloni miało również wymiar symboliczny. Po tygodniach medialnych przecieków, wzajemnych przytyków i gestów dezaprobaty, w tym m.in. braku obecności Giorgi Meloni na spotkaniu liderów w Kijowie czy pominięciu rozmowy z Donaldem Trumpem i Wołodymirem Zełenskim w Tiranie – w końcu doszło do rozmowy twarzą w twarz. Oficjalnie to Emmanuel Macron wyszedł z inicjatywą, a wspólna kolacja miała być wyrazem „szacunku” i „przyjaźni”.
Nie bez znaczenia są też kwestie geopolityczne poza kontynentem. Zarówno Francja, jak i Włochy z niepokojem patrzą na rosnące wpływy Rosji w Libii i na Bliskim Wschodzie, gdzie oba kraje mają w końcu wspólne interesy. Wydane więc oświadczenie mówiło o „innych istotnych kwestiach bezpieczeństwa dla Europy”, choć bez konkretnych szczegółów. Na zakończenie spotkania zapowiedziano kolejny szczyt bilateralny, tym razem we Francji, na początku 2026 roku. Czy do tego czasu uda się przekuć pojednanie w trwałe partnerstwo, zakładane w końcu w Traktach Kwirynalskich, to pytanie najważniejsze nie tylko dla przyszłości relacji francusko-włoskich, ale także dla przyszłości samej Unii Europejskiej. Na relacje między Paryżem a Rzymem Polska więc także powinna patrzeć z uwagą.
Michał Kłosowski,
Rzym






