Jak długo utrzyma się François Bayrou? [Nathaniel GARSTECKA]

Czy François Bayrou traci grunt pod nogami? Przewidywana porażka jego „konklawe w sprawie emerytur” nie wróży nic dobrego dla politycznej przyszłości premiera. Socjaliści zagrozili zresztą, że wezmą udział w najbliższym głosowaniu nad wotum nieufności, powracając tym samym do tradycyjnej pozycji Nowego Frontu Ludowego.
Jak długo utrzyma się François Bayrou?
.Podobnie jak w przypadku upadku rządu Michela Barniera, wotum nieufności wobec rządu François Bayrou zależy zasadniczo od dobrej woli Rassemblement National. Czy Marine Le Pen podejmie jednak takie ryzyko? Jordan Bardella oświadczył, że czeka na prace nad budżetem na 2026 r. Każda pochopna decyzja podjęta do tego czasu może wywołać jedynie niepokój. Niepokój, którego chcielibyśmy uniknąć, biorąc pod uwagę kruchą sytuację Francji.
Po co przeprowadzać głosowanie nad wotum nieufności? Biorąc pod uwagę nastroje panujące wśród obecnych sił politycznych, żadna inna koalicja rządowa nie jest możliwa. Kto mógłby zostać premierem? François Bayrou tak bardzo uosabia mechanizmy i intrygi Republiki, że trudno wyobrazić sobie jego wiarygodnego następcę. Jeśli rząd zostanie poddany głosowaniu do jesieni, następny bez wątpienia pobije rekord krótkotrwałości rządu Michela Barniera.
W tej sytuacji kwestia emerytur ma kluczowe znaczenie i świadczy o socjalnej i społecznej katastrofie Francji. Od ok. piętnastu lat emeryci stanowią główną siłę wyborczą w kraju. Jest więc całkowicie logiczne z politycznego punktu widzenia, że różne partie starają się pozyskać ich głosy. Nawet kosztem przyszłości młodszych. Emerytury są finansową przepaścią ze względu na system repartycyjny, który nie jest dostosowany do rzeczywistości demograficznej Francji. Oczywiście żaden przywódca nie będzie miał odwagi wprowadzić prawdziwej reformy, obawiając się, że zostanie zmieciony z powierzchni w następnych wyborach.
Pokolenie „boomerów” jest zadowolone, że znajduje się w centrum uwagi. Od lewicy po prawicę wszyscy rywalizują o tytuł „wielkiego obrońcy seniorów”. Zaskakujące jest, że ci godzą się na takie infantylizowanie. Pewnie myślą, że po nich potop. Kiedy odejdą, zobaczymy, jak wielka zmiana etnokulturowa została nam narzucona w ciągu ostatnich 60 lat. Wtedy będzie już za późno, aby pokojowo rozwiązać problem konfliktu cywilizacyjnego, który codziennie powoduje rozlew krwi na naszych ulicach, w naszych miastach, a teraz także w naszych wsiach.
Emerytury są zatem głównym punktem, wokół którego będą się koncentrować negocjacje dotyczące następnego budżetu. Centryści po raz kolejny będą zmuszeni próbować zablokować podwyżkę emerytur, co zrazi do nich część tego elektoratu, podczas gdy lewica i prawica będą się temu sprzeciwiać. Ostatecznie konieczne będzie zastosowanie artykułu 49.3 konstytucji, umożliwiającego przeforsowanie parlamentu. W tym momencie istnieje duże prawdopodobieństwo, że François Bayrou straci stanowisko premiera.
Będziemy wtedy świadkami tych samych komentarzy, tych samych przemówień, tych samych ceremonii i prawdopodobnie tych samych nominacji ministrów. Jaka przyszłość polityczna czeka Brunona Retailleau, jeśli straci stanowisko w MSW na rok przed wyborami prezydenckimi? Jaka przyszłość polityczna czeka Marine Le Pen? Pod wpływem impulsu Emmanuel Macron mógłby ponownie rzucić kośćmi. W takim przypadku przewodnicząca de facto RN nie mogłaby zostać ponownie wybrana na posłankę z powodu kary niewybieralności wyborczej, która ciąży na niej. Sprowokowanie prezydenta Macrona byłoby więc dla niej ryzykownym posunięciem.
Prezydent Republiki stara się zadowolić się swoją rolą czysto międzynarodową. Uczestniczy w szczytach, spotkaniach, różnorodnych forach, chwaląc się jako przywódca siódmej potęgi światowej. To jednak wszystko, co mu pozostało. Po rozwiązaniu Zgromadzenia w 2024 r. jego posłowie nie darzą go już zaufaniem. Jego popularność jest obecnie na najniższym poziomie (zaledwie 21 proc., sondaż Ipsos z czerwca), podczas gdy François Bayrou stał się najbardziej niepopularnym premierem V Republiki.
Jakie byłyby skutki ponownego rozwiązania parlamentu? Według najnowszych sondaży prawica (RN i UDR Érica Ciottiego) uzyskałaby od 32 do 36 proc. głosów w zależności od scenariusza (33 proc. w 2024 r.), lewica od 21 proc. do 29 proc. w zależności od strategii (blok NFP lub oddzielne kandydatury) w porównaniu z 29 proc. w 2024 r., centrowy blok prezydencki od 15 proc. do 18 proc. (22 proc. w 2024 r.), a centroprawica (LR) od 10 proc. do 11 proc. (9 proc. w 2024 r.). W drugiej turze front republikański uległby dalszej erozji, ale nadal by funkcjonował. Ostatecznie RN zyskałoby poparcie głównie kosztem centrystów Emmanuela Macrona, ale prawdopodobnie nie uzyskałoby bezwzględnej większości. Zgromadzenie Narodowe pozostałoby zatem sparaliżowane.
François Bayrou próbuje zyskać na czasie, rozpoczynając negocjacje w sprawie wprowadzenia głosowania proporcjonalnego, czemu sprzeciwia się duża część koalicji rządowej. Lewica i prawica opowiadają się z kolei za reformą systemu wyborczego. Trzeba jednak uzgodnić, jaką formę przybierze system proporcjonalny: ma być całkowity czy częściowy, krajowy czy okręgowy, z progiem czy bez, z premią dla zwycięzcy czy bez? Nie da się zadowolić wszystkich.
Głosowanie proporcjonalne w wyborach parlamentarnych ma zapewnić lepszą reprezentację polityczną narodu kosztem skuteczności rządzenia, do której dążyła reforma pięcioletniej kadencji prezydenckiej Jacques’a Chiraca. Emmanuel Macron zadał jednak dwa poważne ciosy pięcioletniej kadencji: stracił większość bezwzględną w 2022 r., a następnie nawet większość względną po rozwiązaniu Zgromadzenia Narodowego w 2024 r., zaburzając tym samym kalendarz wyborczy. Jaki jest wynik? Obecna izba sprawia już wrażenie, jakby została wybrana w wyborach proporcjonalnych…
O ile nie nastąpi coś nieoczekiwanego, François Bayrou powinien utrzymać się przynajmniej do jesieni. Nie leży to w interesie ani Emmanuela Macron, ani Marine Le Pen, aby doprowadzić do jego upadku wcześniej. Niezależnie od decyzji sytuacja Francji się nie poprawi. Trzeba będzie poczekać do 2027 roku i nowego impulsu, który musi przynieść wyraźne i niepodważalne zwycięstwo jednej ze stron. Pozostaje pytanie, która to będzie strona.
W kierunku zjednoczenia prawicy?
.Jest to projekt, który regularnie pojawia się we francuskiej debacie politycznej. „Jeśli lewica może to zrobić, dlaczego my nie?”, lamentują działacze. Od Brunona Retailleau do Reconquête, przez RN i UDR Érica Ciottiego, pomysł ten jest kuszący.
Unia prawicy cieszy się poparciem sympatyków, ale nie sztabów. RN nie uważa się za partię prawicową, Republikanie nadal tkwią w absurdalnym i anachronicznym „froncie republikańskim”, Marion Maréchal nie budzi już zaufania, a Éric Zemmour jest oskarżany o brak wystarczającego wyczucia politycznego. To jednak właśnie ten ostatni zapoczątkował ruch, który obserwujemy od 2022 roku: przyspieszenie procesu dediabolizacji partii Marine Le Pen, rekordowe wyniki RN w różnych wyborach parlamentarnych, manewr Érica Ciottiego… Nic z tego nie byłoby możliwe bez kandydowania Érica Zemmoura w wyborach prezydenckich w 2022 roku. Zemmour, który jest oskarżany o utrudnianie zjednoczenia, ale to on bez wahania wezwał do głosowania na Marine Le Pen w drugiej turze wyborów prezydenckich, nie żądając niczego w zamian. Brak wyczucia politycznego? Prawdopodobnie.
Jest jednak bardzo mało szans na to, aby wszystkie te osobistości pojawiły się razem na scenie, uśmiechnięte i trzymając się za ręce. Uprzedzenia, osobiste interesy i ego są zbyt silne. Jednak wewnętrznie istnieją chęci lokalnej współpracy. Niektóre z nich nabierają kształtu. Stopniowo, dzięki negocjacjom i relacjom w terenie. Nie jest wykluczone, że wybory do rad gmin i wybory konsularne w 2026 roku przyniosą nam małe niespodzianki.
Gdzie jest Polska?
.Nie doszło do destabilizacji, chaosu ani żadnej „trzeciej wojny światowej”. Iran wyszedł ze starcia z Izraelem bardzo osłabiony, ale nie pokonany. Jego satelity również będą potrzebować lat, aby się odbudować. Binjamin Netanjahu nie zdołał jednak zlikwidować irańskiego programu jądrowego. Program ten będzie kontynuowany. Zapowiada to więc podobny konflikt w przyszłości. Jak się wydaje, Donald Trump komunikuje się i działa w sposób dość niewyraźny. Jego zwolennicy widzą w nim geniusza taktycznego godnego Pokojowej Nagrody Nobla, przeciwnicy nazywają go nieprzewidywalnym i niebezpiecznym szaleńcem.
Francja, pod wpływem arabskiej ulicy, nie była w stanie otwarcie opowiedzieć się po stronie Zachodu. W ten sposób Emmanuel Macron zniweczył niewielkie postępy dyplomatyczne osiągnięte od lutego, kiedy to próbował stanąć na czele „koalicji chętnych dla Ukrainy” i w ten sposób wyprzeć Niemcy z pozycji europejskiego lidera. Berlin powrócił więc do gry dzięki swojemu poparciu dla działań amerykańskiego prezydenta wobec Iranu. Friedrich Merz zrozumiał, że aby zapewnić sobie pozycję, musi grać w tej samej drużynie co Donald Trump. „Strategiczna autonomia” Paryża umarła, zanim się narodziła.
.A Polska, która miała być głównym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych w Europie? Nie wykonała żadnego ruchu. Skromny i nijaki komunikat prezydenta Andrzeja Dudy, odizolowany pośród skrępowanej klasy politycznej, odmawiającej wygłoszenia jakiejkolwiek wypowiedzi, która nie byłaby krytyką Izraela. Jedynie eurodeputowany Dominik Tarczyński odważył się wyróżnić. Jego zaangażowanie na rzecz sojuszu polsko-amerykańskiego jest godne pochwały, choć nieco żywiołowe. Konserwatywny polityk stawia jednak prawdziwe pytanie: jak można liczyć na większą rolę dyplomatyczną, jeśli nie bierze się udziału w sprawach światowych?
Nathaniel Garstecka
Fragment cotygodniowej autorskiej kroniki prowadzonej (w jęz. francuskim i jęz. polskim) w „Gazecie na Niedzielę” [LINK].